Fabularne

8 Czas Ciepła 733

Na rynku w Brytanii panowało niemałe poruszenie. Po porwaniu księcia Edwarda Alberta wśród pospólstwa panowała opinia, że winę za uprowadzenie księcia, oprócz oczywiście porywaczy, ponoszą także elfy, które nie sprostały jego obronie. Zrodziło to kilka drobnych aktów przemocy wobec przedstawicieli tejże rasy mieszkających w Brytanii, lecz straż miejska szybko uporała się z awanturnikami i „uspokoiła” panujące nastroje. Rodzina królewska konsekwentnie milczała cały ten czas, lecz właśnie dzisiaj wszystko miało się zmienić – herold królewski zbliżał się do gawiedzi, by przedstawić oficjalne zarządzenie króla w tej sprawie.

Gdy herold dotarł na miejsce, gwarny zwykle rynek momentalnie zamarł, a on przemówił donośnym głosem:

„W związku z zaginięciem syna Edwarda Alberta Britisha, jaśnie panujący Król Wilhelm British i jego szanowna małżonka Erienne British zdecydowali wyruszyć w podróż morską do Dollenost, Królestwa Elfów, aby wyjaśnić zaistniałą sytuację i zapobiec ewentualnym waśniom. Do czasu powrotu królewskiej pary, ich obowiązki na dworze będzie pełniła jego najstarsza córka, Elisabeth British!”

Na placu rozległy się pomruki i szepty, wśród których można było usłyszeć zarówno zdziwienie, niezadowolenie, lecz także nieliche podniecenie. Już od wielu lat para królewska nie wyruszała w tak daleką podróż, a przecież do takiej wyprawy trzeba się odpowiednio przygotować. Rzemieślnicy i kupcy zacierali ręce, inni śmiałkowie postanowili odświeżyć znajomość kartografii i wiązania węzłów żeglarskich, żeby szybko zwerbować się do królewskiej floty. Mimo to, wielu mieszczan czuło niepokój, że ich wspaniały król i ukochana królowa opuszczają ich na pewien czas.

Ostatnie wieści i pojawiające się napięcia polityczne nie napawają optymizmem.

Najpierw, Królestwo Dolennost zostało napadnięte podczas nieoficjalnej wizyty księcia Edwarda Alberta Britisha. Wielu elfickich wojowników i czarodziejek poległo w obronie księcia, lecz ich wysiłki spełzły na niczym. Jak podają świadkowie, młodszy syn Britisha bohatersko oddał się w ręce wroga, aby zakończyć rzeź. Los księcia wciąż pozostaje nieznany, a ród królewski nie wystosował oficjalnego stanowiska w tej sprawie.

Na domiar złego, najnowsze pogłoski mówią o krwawych zamieszkach w mieście Vesper. W starciach ulicznych zginął burmistrz miasta. Na szczęście, walki uliczne zostały opanowane przez członków gildii Apokalipsa. Grupa postanowiła zaopiekować się miastem i jego mieszkańcami, aby już nigdy nie doszło do takiej sytuacji. Można przypuszczać, że Królestwo Korony i inne księstwa nie będą zadowolone z takiego obrotu spraw.

Wszystko wskazuje na to, że nadchodzą ciekawe czasy…

Stała się rzecz niebywała!
Zesłany przez Anh’bysa posłaniec niebios zawitał do Sosarii! Odwiedzać ma wszystkie wsie i miasteczka w swoich saniach prowadzonych przez renifery.
Wieść jednak niesie, że naprzeciw niemu zły Morkar wysłał swojego sługę! Miedzy heroldami  wywiązała się straszna walka, a jeden z reniferów prowadzących sanie sługi Anh’bysa zerwał się z uprzęży i uciekł spłoszony przez demoniczny pomiot!
Bohaterowie Sosarii! Czas przywdziać porządne buty i wyruszyć w świat by odnaleźć zagubionego renifera! Na śmiałka który przyprowadzi go całego i zdrowego do właściciela czeka wspaniała nagroda!
Strzeżcie się jednak! Ci którzy służyć chcą mrocznym bogom i wysłannicy chaosu również będą go szukać! Wysłannik Morkara kusi roztaczając wizje potęgi i mocy, którą mógłby obdarzyć tego co mu przyprowadzi renifera! Jednak to, co wzmocniłoby sługę mrocznego Pana, byłoby jednak straszne dla całej reszty Sosarii! Lament i zgrzytanie zębów!

Szukajcie zagubionego renifera z czerwonym nosem!
Anh’bys ześle laski na dobrego bohatera!
Morkar obdarzy mocą złoczyńcę!

Posłaniec Anh’bysa będzie czekał na bohaterów w świątyni Boga Ojca w czwartek (22.12) za 7 dni o godzinie 20:00. O tej samej porze pomiot Morkara czekać będzie przy ołtarzu Świątyni Ognia.

Czy Sosarie czekać będzie radość i zabawa czy złość i lamenty?

Ruszajcie zdecydować!

~Bazyli

Pewnego słonecznego dnia zmęczony, przygodami pielgrzym udał się do świątyni Ahn’bysa. Znał to miejsce doskonale, bywał tutaj wiele razy. Uklęknął w swojej ulubionej części świątyni, na swoim ulubionym dywaniku. Tym razem jego modlitwa była wyjątkowo żarliwa i szczera.

Witaj Ahn’bysie!

Nie gniewaj się na mnie, wiem, że nie byłem prawdziwym rycerzem.

I nigdy nie będę.

Ale chciałbym, abyś zesłał mi swoja łaskę, to mi pomoże i będę silniejszy.

Więc proponuję, żebyś nie był psem ogrodnika i dał mi trochę swojej mocy, skoro sam i tak jej nie używasz

tylko chowasz się, tu, w tej świątyni i masz nas, zwykłych ludzi, w nosie.

Wyznawca wziął głęboki oddech, starając się opanować narastające emocje.

Stworzyłeś, ale się nie opiekujesz.

Nie ukrywam, mam pewien żal o to, bo nie tak postępuje miły bóg.

Miły bóg raczej by się nieco opiekował i troszczył o swoje dzieło stworzenia, a ty?

Jak wyrodny ojciec, który porzuca swoje dzieci.

Niczym więcej nie jesteś, boska poczwaro!

Nie mniej dziękuję, ze spoglądasz na mnie łaskawiej to wiele dla mnie znaczy naprawdę.

Pielgrzym spojrzał po chwili na krzyż Ahn’bysa jakby oczekiwał jakiegokolwiek znaku, a jego oblicze ponownie spochmurniało.

„Szczerze? Mam trochę już tego dosyć.

Jesteś leniwym chłystkiem, który tak właściwie nie powinien nazywać się bogiem.

Czy kiedykolwiek wstawiłeś sie za kimś?

Byłeś czymkolwiek więcej niż tylko magicznym powiewem?”

Niestety, kolejny raz odpowiedziała mu cisza i zrezygnowany opuścił świątynie, zapomniał jednak, iż miłosierny Ahn’bys zawsze czuwa nad swoimi umiłowanymi dziećmi.

I było tak również tym razem.

Dzisiejszy wieczór w karczmie Vesper zapowiadał się wyjątkowo atrakcyjnie. Panował tu nietypowy dla tego miejsca tłok, a szynkarz ledwo nadążał napełniać kufelek za kufelkiem.

W centrum uwagi był nieco podstarzały morski kupiec. Jego bogato zdobiony, zawadiacki strój, poszczerbiony kordelas z pięknym klejnotem w głowni i mała biała małpka na ramieniu wskazywały na to, iż z pewnością widział więcej niż tylko jeden port.

Po głębokim łyku taniego trunku, ponownie zaczął przemawiać do zaciekawionej gawiedzi.

– Panoćki i panienki! To wszyćko prawda! Widziałem grupę olbrzymich okrętów ze smoczymi głowami, a załogę stanowiły niskie, krępe ludziki!  *hic* Nadciąga inwazja! Powiadam Wam, jeszcze będziemy się z nimi tłuc o nasze ziemie i nawet stary British tu nic nie zdziała!

Z sali odpowiedziały pomruki i okrzyki niezadowolenia stałych bywalców.

– Stary za dużo wypił!

– Taaaa, a ja jestem wnukiem Lorda Blackthorna!

– Człowiek przyszedł po robocie na piwo, a tu gadają jakieś…

Mimo to, pojawiało się coraz więcej osób z przyjemnością słuchających kolejnych morskich opowieści starego człowieka.

Ludziska!

Czytajta co następuje, cobym nie pisał po próżnicy!
Oberża „Pod Słonym Dorszem” otwiera się w tę sobotę wieczorną porą na zachodzie Korsarskich Ziem. Trunki będą, konkursa i różne insze swawole. Tedy i urżnąć będzie się można i kultury należycie zaznać.

Czyście więc zwykłym ochlejusem, czy wielkim paniskiem zachodźcie śmiało w jej progi!

Podpisano
Krasnolud Dragnar

W imieniu Dragnara serdecznie zapraszamy na otwarcie karczmy „Pod Słonym Dorszem”!
Oficjalne otwarcie już w najbliższą sobotę 30.01.2021 o godzinie 18:00.

Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie karczmy.

Nowe ogłoszenie na tablicy w Yew wywołało niemałe poruszenie. Wieczorem na placu zebrała się niewielka grupka składająca się z mieszkańców osady i okolicznych wieśniaków. Ponieważ nie wszyscy potrafili czytać, nieco bardziej wyedukowana znachorka Kemae przeczytała wiadomość głośno i wyraźnie.

Zaginął Betheris!

Jest znany również jako Leśniczy Yew.

Od tygodnia nie pojawił się w swojej siedzibie.

Ostatni raz był widziany nieopodal pól, na wschód od miasta, gdzie badał sprawę zwierząt zagryzionych przez wilki.

*Poniżej przedstawiono całkiem dokładny rysopis leśniczego*

Wszelkie informacje na temat zaginionego prosimy umieszczać w skrzyni.

Biorąc pod uwagę ostatnie problemy z wilkami, nie była to zbyt dobra informacja dla osady.

Leśniczy Yew miał ostatnio strasznie dużo pracy. Okoliczni wieśniacy zgłaszali już wcześniej przypadki zwierząt gospodarskich zagryzionych przez wilki, jednak nigdy nie było ich tak wiele. Tym razem został wezwany przez farmera mieszkającego kawałek drogi na zachód od grodu i wygodniej było podjechać konno.

– Chyba będę musiał zapolować na wilki – rzekł do swojej klaczy klepiąc ją po szyi. – Nie lubię tego robić, to piękne i całkiem przebiegłe stworzenia.

Zwierzę i tym razem nie odpowiedziało, a łowca zaczął rozmyślać jakie pechowe stworzenie padło ofiarą wilków. Na miejscu okazało się, że farmer stracił nie jedno zwierzę, a dwa – krowę i świnię.

– Panie zróbta co z tymi wilcyma! To kolejne zwierzynta w tym tygodniu w łokolicy! Na weselicho córki miała być ta świnia! A córka tera chora i świni nima! Jak żyć panie leśniczy? Jak żyć?! – narzekał wieśniak.

Leśniczy przytaknął od niechcenia rolnikowi przyglądając się truchłom zwierząt. Wilki. Widział już wiele w swojej karierze i dobrze wiedział, że truchła zwierząt nie były zagryzione przez wilki. Wśród śladów pozostawionych na zwłokach były też takie, które pozostają po uderzeniu sporymi i ostrymi szponami, a przecież te zwierzęta atakują głównie zębami.

Nie wiedział jednak, że para bystrych oczu obserwuje go z ukrycia…

Pierwszy rytuał został ukończony. Siedem zwiastunów apokalipsy rozpełzło się po świecie, a każdy dzień, gdy bestie te kroczą po Sosarii wypełniony będzie nieszczęściem i plagami. Magowie, astronomowie, a nawet wróżbici wzywają do podjęcia zdecydowanych akcji! A plotki w gildiach poszukiwaczy przygód mówią o cennych kamieniach, z których to potwory te jakoby czerpią swoją niesamowitą moc!