Dzisiejszy wieczór w karczmie Vesper zapowiadał się wyjątkowo atrakcyjnie. Panował tu nietypowy dla tego miejsca tłok, a szynkarz ledwo nadążał napełniać kufelek za kufelkiem.
W centrum uwagi był nieco podstarzały morski kupiec. Jego bogato zdobiony, zawadiacki strój, poszczerbiony kordelas z pięknym klejnotem w głowni i mała biała małpka na ramieniu wskazywały na to, iż z pewnością widział więcej niż tylko jeden port.

Po głębokim łyku taniego trunku, ponownie zaczął przemawiać do zaciekawionej gawiedzi.
– Panoćki i panienki! To wszyćko prawda! Widziałem grupę olbrzymich okrętów ze smoczymi głowami, a załogę stanowiły niskie, krępe ludziki! *hic* Nadciąga inwazja! Powiadam Wam, jeszcze będziemy się z nimi tłuc o nasze ziemie i nawet stary British tu nic nie zdziała!
Z sali odpowiedziały pomruki i okrzyki niezadowolenia stałych bywalców.
– Stary za dużo wypił!
– Taaaa, a ja jestem wnukiem Lorda Blackthorna!
– Człowiek przyszedł po robocie na piwo, a tu gadają jakieś…
Mimo to, pojawiało się coraz więcej osób z przyjemnością słuchających kolejnych morskich opowieści starego człowieka.