Na rynku w Brytanii panowało niemałe poruszenie. Po porwaniu księcia Edwarda Alberta wśród pospólstwa panowała opinia, że winę za uprowadzenie księcia, oprócz oczywiście porywaczy, ponoszą także elfy, które nie sprostały jego obronie. Zrodziło to kilka drobnych aktów przemocy wobec przedstawicieli tejże rasy mieszkających w Brytanii, lecz straż miejska szybko uporała się z awanturnikami i „uspokoiła” panujące nastroje. Rodzina królewska konsekwentnie milczała cały ten czas, lecz właśnie dzisiaj wszystko miało się zmienić – herold królewski zbliżał się do gawiedzi, by przedstawić oficjalne zarządzenie króla w tej sprawie.
Gdy herold dotarł na miejsce, gwarny zwykle rynek momentalnie zamarł, a on przemówił donośnym głosem:
Na placu rozległy się pomruki i szepty, wśród których można było usłyszeć zarówno zdziwienie, niezadowolenie, lecz także nieliche podniecenie. Już od wielu lat para królewska nie wyruszała w tak daleką podróż, a przecież do takiej wyprawy trzeba się odpowiednio przygotować. Rzemieślnicy i kupcy zacierali ręce, inni śmiałkowie postanowili odświeżyć znajomość kartografii i wiązania węzłów żeglarskich, żeby szybko zwerbować się do królewskiej floty. Mimo to, wielu mieszczan czuło niepokój, że ich wspaniały król i ukochana królowa opuszczają ich na pewien czas.