Historia Stworzenia
Z początku była plątanina myśli. Gąszcz wielki i ludzkim rozumem nieogarnięty. Snuły się one w umyśle Największego z wielkich podobne do nici. Powoli, stopniowo myśli rozdzielały się właśnie tak jak nici splątane w kłębek. Te większe i bardziej kolorowe odsunęły się od tych szarych i mniejszych. Nagle wszystkie zadrżały i zaczął od nich bić blask jaśniejszy niż tysiąc słońc… Zmieniały się. Barwne stworzyły Światy. Z szarych zrodzili się najwięksi bogowie.

Twory Władcy nad władcami nie różniły się zbyt od niego samego. Jedynie ich moc była nieporównywalnie mniejsza. Dla odróżnienia nadal im imiona. Tak zrodzili się bogowie wyżsi.

Wielki Ojciec skierował swe spojrzenie na Światy i ponadawał im nazwy. Jednak widział, że nie są one uduchowione. Zasmuciło go to. Nie mógł już tchnąć w nie życia jak zrobił to z bogami, ponieważ zakończył Tworzenie. Podumał jednak, przyglądnął się bliżej Światom i zajrzał w nie. Zadziwiło go to co zobaczył. Niebo, ziemia, gwiazdy, słońce, księżyc, góry, równiny, morza, rzeki, rośliny, zwierzęta. Wszystko to widział i nazywał. Nagle wśród skał dostrzegł niewielką grupkę stworzeń.

Grupa była przestraszona. Kryła się w skalnej grocie. Stworzyciel stanął przed nimi, a Ci nie uczuli przed nim strachu. Ojciec poczuł w nich ducha, chociaż słabszego niż w bogach i nazwał ich Pierworodnymi. A byli wśród nich, i postawni o spojrzeniu pełnym ciekawości, i krępi, niscy o brodach długich do pasa, i wysmukli o uszach szpiczastych, i niziutcy jak dzieci… I wielu innych, o których ta historia milczy. Wtedy też Najwyższy został nazwany. Kobieta o szpiczastych uszach wyrzekła pierwsze słowo, jakie słyszał Ojciec ojców i Światy przez Niego stworzone. A brzmiało ono Ahn’bys. Tak więc przyjął on imię Ahn’bys i odtąd znano go pod tym mianem. Szczęśliwy, że Światy jednak są uduchowione, Ahn’bys wzniósł się w Niebyt.

Tak przyglądał się wszystkim Światom szczególne upodobanie mając w tym pierwszym. Lecz były i inne. Były to miejsca różne. Jedne odrażające, inne kryształowe i zimne, jeszcze inne piękne i urzekające. Na Światy Ahn’bys zsyłał klątwy i błogosławieństwa. Bogowie tymczasem kształtowali się i nabierali odrębności od swego Stwórcy. Wraz z Nim obserwując…

Historia Pierwszego Świata
Właśnie ten Świat Ahn’bys odwiedził jako pierwszy. Najwięcej poświęcał mu uwagi, toteż rozwijał się on najszybciej.

Pierworodni po spotkaniu Ahn’bysa odważyli się wyjść z ukrycia. Zaczęli powoli ujarzmiać przyrodę. Polowali i zbierali. Opanowali sztukę krzesania ognia. Brali to, co do życia było im potrzebne. Rozmnażali się powiększając zasięg swego terytorium. Szybko podzielili się między sobą ze względu na różnice w wyglądzie. Tak wyodrębniły się rasy.

Pierwsi oddzielili się ci wysmukli, jako że byli bystrzejsi i czuli głęboki respekt do Stwórcy. Nie chcieli oni niszczyć przyrody, czyli dzieł Ahn’bysa ponad to, co potrzebne im do życia. Nazwali siebie Elfami. Odłączyli się od innych i osiedli w najdzikszej puszczy.

Z kolei niscy i krępi nie odczuwali tak wielkiego respektu przed bogami. Zaraz po opanowaniu ognia zaczęli z nim eksperymentować. Wkrótce udało im się odkryć sposób na wytwarzanie narzędzi. Byli pracowici i ciągle poszukiwali nowych rozwiązań. W końcu postanowili osiedlić się przy górach i poznawać ich sekrety. Żywność zdobywali wymieniając się z resztą swymi wyrobami. Nazywali siebie Krasnoludami. Nie czcili zbytnio bogów, a wszystko osiągali dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu.

Pozostali Pierworodni składali się z wielu ras. Najbardziej liczna grupa nazwała się Ludźmi. Byli postawni z wyglądu, a cechowała ich ciekawość świata i różnorodność charakterów. Osiedlali się w nowych miejscach, rozmnażając się i podróżując. Wśród nich także nastąpiły podziały. Powstały rożne plemiona, szczepy i klany.

Tak właśnie żyły te trzy grupy. Elfy w miłości do bogów, Krasnoludy żyjące pracą oraz Ludzie poznający siebie i swój Świat. Świat, który ani nie ginął, ani nie szedł naprzód.

Gniew Stwórcy
Taki stan rzeczy nie trwał zbyt długo. Ahn’bys rozgniewał się widząc jak jeden z Jego Światów zmierza w innym kierunku niż to zaplanował i zesłał nań potężną klątwę.

Był to Timeus Netheril, czyli Czas Nethrila, klątwa nieuniknionej śmierci, klątwa starości. Sam Netheril został stworzony przez Najwyższego, aby kontrolował wyzwoloną w ten sposób energię śmierci. Energia owa była tak potężna, że zdołała przenieść się na inne uniwersa. Choć przeklęty został tylko jeden, ucierpiały wszystkie Światy. W ten sposób wszędzie odcisnęło się piętno przemijania. Także w Pierwszym Świecie.

W nim najbardziej dotknęło ono Ludzi. Stali się podatni na choroby i nie żyli już wiecznie, choć i tak niezwykle długo. Elfy zdołały się obronić przed przemijaniem, ale nie przed plugawymi chorobami. Krasnoludy ukryte głęboko pod ziemią odczuły Piętno słabiej. Chociaż śmiertelne, w porównaniu do ludzi, są długowieczne. Jednak choroby niszczące tę rasę rozprzestrzeniały się tak szybko, że pozostali Pierworodni zaczęli unikać kontaktów z Krasnoludami, a te skryły się głęboko w swych górskich siedzibach.

Epidemie, szerzące się zarazy i samo oblicze śmierci wprawiło Pierworodnych w przerażenie. Wtedy to Elfy ukryły się z dala od reszty tych, którzy ściągnęli na nie plagi i choroby – jedyne co ich uśmiercało. Nikt nie wie gdzie się podziały, ani co się z nimi stało. Chociaż nieśmiertelne, nadal uważają Ludzi i przede wszystkim Krasnoludy za źródło ich cierpienia.

Czas Ludzi i Zstąpienie Bogów
Ludzie stali się najliczniejszą grupą zamieszkującą Pierwszy Świat. Starzeli się i umierali. Przerażeni tym rozproszyli się jeszcze bardziej. Popadli w dzikość i ciemnotę. Przez setki lat nie raz i nie dwa rasa ludzka stanęła na granicy wymarcia. O bogach zapomniano, a kolejne pokolenia coraz mniej pamiętały z lat świetności swych przodków.

Wtedy to na Pierwszy Świat zeszli jedni z najpotężniejszych bogów: bracia Methestel i Daywados, wiecznie się spierający i nieznoszący siebie nawzajem. Araknasel, najmądrzejszy z wyższych bogów. Yloth, odrażający Pan Demonów. Requanis, Pan Magii. Raydil, bóstwo Mroku i Cienia. Morkar, plugawy bóg Intrygi. Erenthia zwana Najsprawiedliwszą. Dalia w Sztuce się lubująca. Nikt nie zna powodów, dla których zstąpili na ten Świat i chyba nikt ich nigdy nie pozna…

W końcu po Stuleciach Mroku dla ludzi zaświeciła nadzieja. Oto Araknasel ulitował się nad nimi. Widząc ich zagubienie w dzikim świecie zszedł pomiędzy nich, po czym wybrał grono najinteligentniejszych i najbardziej pojętnych. Zawiódł wybrańców w miejsce gdzie dziś mury stolicy się wznoszą. Tam nauczał ludzi i zapoznawał z wieloma rzemiosłami i zawodami. Odżyła wśród nich ciekawość, jaką widział w oczach ich przodków Ahn’bys. Pod czujnym okiem ich nowego opiekuna garstka wybrańców rozwijała się i sama zaczynała nauczać żyjących w ciemnocie pobratymców. I tak oto ludzkość nauczyła się uprawiać ziemię. Poznała sztukę pozyskiwania minerałów i surowców oraz ich obróbki znaną jedynie krasnoludom. Udomowiono wiele zwierząt. Ludzie natchnięci przez Araknasela, jego kapłani, zwani potocznie wynalazcami, dokonywali wielu odkryć. Wymyślali liczne narzędzia. Stworzyli pieniądz. W końcu ludzie zaczęli wyrabiać oręż. Przestali obawiać się znanego i nieznanego niebezpieczeństwa. Miecz w garści dodawał mężom odwagi, kiedy zapuszczali się na niezbadane tereny.

Powstała pierwsza prawdziwa osada. Nazwano ją Britanią, na cześć ówczesnego przywódcy – Britana syna Lertyna. Ludzkość wkraczała w Złoty Wiek…

Magia
Na świat padła wielka łuna światła i przesłoniła oczy wszystkim tym, którzy je mieli. Potem nastąpiła krótka ciemność, po której przeminięciu w tym miejscu gdzie wielki stworzyciel stąpał swa nogą, lewitowała wielka kula energii, zmieniająca barwy na piękniejsze niżeli barwy tęczy, a lśniła ona ogniem i lodem, wodą i wiatrem, ziemią i życiem. A biły od niej chaotycznie błyskawice i opływała ją woda niespadająca ku ziemi. A ogień ją palił przenikając się z wodą, a jednak ani ogień nie trawił wody przemieniając ja w parę, ani woda nie gasiła ognia tworząc kłęby dymu. Wszystko trwało w doskonałym balansie, w doskonałej harmonii, w doskonale kulistym kształcie. Wnet energia poczęła od kuli emanować taką siłą, iż umysły śmiertelników topiły się niczym wosk poddany płomieniowi. I nagle wielki ogień ruszył we wszystkich kierunkach trawiąc wszystko co stało na drodze, zaraz po nim wicher wielki się zerwał wyrywając spalone drzewa z korzeniami i niszczące najtrwalsze budowle wzniesione śmiertelną ręką, następnie woda, niczym tysiąc oceanów zalała ziemie i wszystko zostało pokryte wielką taflą mokrego żywiołu. Wtem ziemia trząść się poczęła i pękać robiąc wielkie wyrwy w powierzchni świata, otwierając drogę ku pełnemu ognia środkowi ziemi. A woda spłynęła w dół gasząc żar ziemski, ostudzając gorąco ziemskiego ciepła. Wody, które pokrywały powierzchnię odsłoniły zaoraną boską mocą ziemię a na niej twory wielkiego działa kreacji stały jeden koło drugiego setkami, tysiącami, milionami… i każdy z nich ciało miał to z wody, to z ziemi, to z ognia i innych żywiołów i każdy jak jeden mąż uniósł kończyny swe ku górze i wydał okrzyk ze swoich piersi tak straszliwy każdy jeden, że wszystkie naraz aż zaniepokoiły Ahn’bysa. I wtem krzyki opadły, kreatury z ziemi zapadły się pod jej powierzchnie, kreatury wody rozlały się do mórz, istoty powietrza wzleciały w przestworza, a płonące żywym ogniem bestie niczym komety ruszyły w swoją drogę. I tak oto najpiękniejsze z dzieł stworzył Ahn’bys i najbardziej go niepokojące, wzrok jego zaszklił się jakby miał zapłakać, a serce jego zdjęła trwoga, i wielka energia przeszyła światy, kiedy dzieło dopełniło się… i głos we wszystkich śmiertelnych światach odbił się głuchym echem, a moc jego byłą taka, że zatrzęsły się najpotężniejsze góry, a błyskawice z nieba na światy runęły z ogniem, wodą i ziemią. A głos przemówił przed owym spadkiem żywiołów “Doceńcie to, jakoż dzielę się z wami mocą swą! Nie zawiedźcie mnie, jako że za wielki dar może spotkać was wielka klątwa!”

Tak o zstąpieniu Requanisa pisał pewien mędrzec swojego czasu uznawany za szaleńca a utrzymujący, iż we śnie widział narodziny pana całej magii. Niewiele o nim poza tym wiadomo, historyczne podania głoszą o spadającym ogniu z nieba, o lejącej się wodzie i spadających głazach, ale mimo to dla śmiertelników mędrzec pozostał głupcem. Energia magiczna jest powszechnie znana, jednak czy Światy i ich mieszkańcy spełniają oczekiwania Ahn’bysa odnośnie daru jaki im powierzył? Requanis nadaną mu przez Ahn’bysa mocą powołał pomocników, a każdy z nich parać się miał utrzymywaniem balansu różnych sztuk magicznych. I tak powstali Requiani – słudzy Requanisa. Podania głoszą o kilku wyróżniających się Requianach.

Starcie Bogów
W owym czasie światem rządziła jedynie dwójka boskich braci – szlachetny Methestel i szalony Daywados. Stwórca świata – Ahn’bys zdecydował się nieco usunąć w cień i zająć się bardziej sprawami Niebios.

Dwójka braci nieustannie toczyła ze sobą walkę o wpływy wśród ludzkości. Methestel obdarowywał ich darami i obiecywał troszczyć się o swych wyznawców, Daywados preferował pozyskiwać ich poprzez strach, groźby i zniszczenie. Jednak to właśnie dobry bóg zyskiwał wśród śmiertelników większą popularność, co złościło niepomiernie boga Chaosu. Siedział na swym tronie pogrążony w zamyśleniu i nienawiści. Siedział tak przez wiele dni i wiele nocy, obmyślając plan pozbycia się brata i przejęcia kontroli nad całym Światem.

Z jego myśli, z jego furii, z jego esencji powędrowała czysta energia zła i rozpanoszyła się wśród części dzikich ludzi. Ta energia wykrzywiła ich ciała i splugawiła ich umysły. Ciała stały się masywniejsze, skóra zzieleniała, twarze zaczęły przybierać wygląd dzikich bestii – od szpiczastych mięsistych uszu, poprzez zadarte nosy, do kłów niby to dzika oraz inne anomalie. Umysł napełnił się szałem i pogardą do innych istot. Daywados widząc te nowe, dziwne istoty był zachwycony. Nazwał je orkami i uczynił swoimi sługami. Okazały się być znakomitymi i dzielnymi wojownikami, jednak były mało rozwinięte intelektualnie. Zlitował się więc nad nimi, nauczył mowy, pisma i podstawowych zdolności rzemieślniczych. Dzięki tej wiedzy orkowie poczęli budować wielkie, także podziemne, fortyfikacje. Tak oto zrodził się dzisiejszy fort niedaleko Cove zwany w orczym języku Umbragh, oraz Despice niedaleko Britanii.

Daywados począł gromadzić armię orków oraz innych stworzonych przez siebie istot, chcąc ostatecznie zapanować nad światem. Legiony uzbrojonych po zęby sług poczęły wydobywać się z ukrytych siedzib i stacjonujących obozów niosąc ze sobą śmierć i zniszczenie. Ostatecznie jednak zwyciężył Methestel, w bitwie na Niespokojnej Polanie. Podczas niej osobiście pokonał swojego brata, raniąc go. Daywados zawył z bólu, tak że poruszyła się ziemia i niebiosa, a walczące strony zatrzymały się spoglądając w zmieszaniu i strachu. Daywados w tym czasie odepchnął brata, po czym otworzył portal do Otchłani i wkroczył w niego. Ukrył się tam, i zostawił za sobą Pierwszy Świat przysięgając mu, że kiedyś powróci aby dokonać zemsty.

W ten oto sposób Daywados odszedł… niektórzy twierdzą, że na zawsze, choć istniejący do dziś fanatyczni wyznawcy wierzą w jego powrót. Część orków, która zdołała przetrwać wojnę, była zdezorientowana i przestraszona. Methestel, który nienawidził tworów swojego mrocznego brata z początku chciał zniszczyć tę rasę, później jednak ulitował się nad nimi i pozwolił im istnieć. Wdzięczni na swój sposób orkowie odeszli do swych siedzib gdzie przez długi czas lizali swoje rany siedząc odizolowani od świata i nie nękając ludzi. Jednak nic nie trwa wiecznie…

Królestwo
Britania była już sporą osadą. Rządził nią niepodzielnie ród Britishów. Kapłani Araknasela nauczali natchnieni wolą swego boga. Wtedy to Morkar w swym czarnym umyśle uknuł zdradliwy plan. Przybrał on postać mędrca naznaczonego przez bogów i ofiarował swe rady władającemu wtedy Trosetowi z Britishów. Ów zgodził się prędko na tak znamienitego doradcę. Morkar począł więc sączyć swój jad i pleść nici swej intrygi. Namówił on prawego Britisha do zbrojnego najechania sąsiednich plemion i zdobycia ich ziem. Ten omotany argumentami zdradliwego boga zebrał drużynę i ruszył na podbój. Jako że Araknasel nauczył ludzi wytwarzania wielu różnorakich broni Britańczycy odnosili zwycięstwo za zwycięstwem. Stolica rosnącego królestwa bogaciła się kosztem krwi niewinnych. Wzrastały coraz to nowe domy i budynki. Jeńcy w znoju i trudzie budowali potężną fortece i zamek.

Z tego okresu pochodzi dość smutna historia o małżonce Troseta – Sherani. Była ona kobietą hardą, dobrą i przede wszystkim piękną. Znosiła ciągłe wyprawy męża i jego nieobecność w pokorze. Zamknięta za murami zamku często popadała w otępienie. Jednego dnia król wrócił z wyprawy poważnie ranny w lektyce niesionej przez jego wojów. Ta przelękniona przypadła do swego ukochanego i jęła go prosić, by zaprzestał ciągłej wojny. Odciągnięto ją od króla, lecz ten wzruszony przemógł ból i gestem dłoni przywołał Sheranię do siebie. Ledwie słyszalnym szeptem obiecał jej, że to już koniec, że odtąd będą żyli w pokoju. W swojej komnacie, zatopiony w medytacjach Morkar dosłyszał te słowa, a w jego głowie zrodził się kolejny podstępny plan.

Raz, kiedy król leżał w swym łożu pod opieka uzdrowicieli, jego żona pielęgnowała swe piękne kwiaty w przyzamkowym ogrodzie. Niespodziewanie podbiegł do niej mały chłopczyk. Królowa uśmiechnęła się do niego i zaraz potem krzyknęła. Ostrze sztyletu było śmiertelnie zatrute. Nadal uśmiechnięty chłopiec oczyścił sztylet z krwi, po czym przybrał postać zaufanego doradcy Troseta. Morkar za pomocą magii sprawił, że ziemia zakryła zwłoki, a kwiaty zarosły to miejsce.

Wkrótce po zamku rozeszła się wieść, że królowa znikła. Wraz z wieścią, przekazywaną z ust do ust, do uszu króla dotarła plotka jakoby jego małżonka uciekła wraz ze swym kochankiem. Wierny mąż nie dawał temu wiary, ale kiedy potwierdził to naoczny świadek ucieczki, a na dodatek jego boski doradca – Morkar, król załamał się i całą swą uwagę poświęcił działaniom wojennym.

Inni bogowie na początku patrzyli na Morkara z politowaniem. Jedyne co zrobili, to z pomocą Ahn’bysa oddzielili kontynent zwany Sosarią od reszty Świata, by zło nie mogło się rozprzestrzenić. Jednak teraz, gdy Książę Intryg pławił się w swym żywiole przelękli się go i tego co może uczynić kłamstwem i zdradą. Methestel wyczerpany po walce ze swym bratem nie pragnął więcej rozlewu krwi. Znalazła się jednak bogini zdolna oprzeć się Morkarowi. Erenthia, Strażniczka Prawdy, stanęła przed podstarzałym podówczas królem Trosetem i mądrymi słowami wyłożyła mu całą prawdę o jego doradcy. Zdruzgotany stary władca ujrzał ogrom zła jakie uczynił, zrzekł się tronu na rzecz swego syna Harwalda i wypłynął na swym statku by dokonać żywota w Wężowej Twierdzy, która stała się od tego momentu drugą siedzibą władców Britanii. Harwald okazał się zdolnym królem. Pierwsze co zrobił, to z pomocą Erenthii pozbył się Morkara. Przebiegły bóg skrył się, lecz nie zaprzestał snucia swych intryg…

Dla królestwa nadeszły czasy pokoju. Harwald rządził mądrze. Coraz więcej dzikich plemion pragnęło mu służyć, bowiem kapłani Araknasela nieśli ze sobą wiedzę i dobrobyt. W tym czasie powstały rożne nowe miasta, osady i forty. Wtedy to tez doszło do ostatniej wielkiej bitwy z dzikimi plemionami zamieszkującymi Sosarię.

Najbardziej walecznym i najzacieklejszym wrogiem były leśne klany z północy, które nie chciały zawrzeć pokoju. Ich wojowniczość i dzikość przewyższała wszystko z czym do tej pory spotkali się wojownicy Britisha. Niepozorność przeciwnika i przedłużające się walki sprawiły, że sytuacja obrosła w liczne legendy. Przy ogniskach bajano o wielkich jak niedźwiedzie wojownikach i o mistycznych rytuałach, którym się poddają. Walna bitwa zbliżała się z każdym dniem.

Dziesiątkowane wojska królestwa dotarły w końcu do północnych rubieży kontynentu. Wśród ogromnych wiekowych drzew rozegrała się dramatyczna walka. Zdyscyplinowani wojownicy walczyli przeciw na wpół dzikim i oszalałym siłom klanów. Królewscy nie cofali się o krok. Byli jednak zaskoczeni tym, że przeciwnik zamiast bronić swej osady atakował z niesłabnącym impetem. To magowie ze świty króla odkryli sposób na pokonanie wroga. Magia zatryumfowała nad brutalnością. Dostrzegli oni przy jednym z zabitych wojowników dziwny składnik – czarne grzyby. Na jego podstawie wspólnymi siłami utworzyli na tyle potężne zaklęcie by otumanić wrogów. W tym czasie król na czele konnych zaatakował szamanów jednego z klanów. Opór pękł i rozpoczęła się rzeź, ponieważ dzicy wojownicy, choć ledwie stali na nogach nie poddawali się. Woleli zginąć od ostrza nieprzyjaciela. Wstrząśnięty tym Harwald postanowił upamiętnić to wydarzenie i to męstwo, którego nikt się nie spodziewał ze strony barbarzyńców. W miejscu gdzie znajdowała się osada wybudowano twierdze. Z czasem w jej pobliżu powstało Yew.

Król Harwald zmarł w wieku 54 lat na nieznana chorobę. Starcy twierdzą, że stało się to z powodu intrygi i trucizny Morkara, który mścił się za swą klęskę. Królestwo przeżyło kryzys, ponieważ Harwald nie zostawił po sobie testamentu i nie przekazał nikomu władzy. Możne rody wywodzące się jeszcze z czasów, gdy ludzi nauczał Araknasel, doszły do tajnego porozumienia, dzięki któremu wysunęły wspólnie jednego kandydata do tronu – hrabiego Adraec”a Margrave. Nowopowstałe rody rycerzy, którzy wsławili się czynami podczas podbojów dzikich krain podzieliły się na stronnictwa i poparły swoich kandydatów, lub też odwróciły się plecami do walki o sukcesję. Żadna ze stron nie chciała ustąpić. Niewiele brakowało do wybuchu bratobójczej wojny. Gdzieniegdzie dochodziło do starć małych drużyn. Lała się krew w obfitości niewidzianej na tej ziemi od czasów Troseta. Morkar znów tryumfował.

Kres rozlewowi krwi znów położyli bogowie. Użyli oni swej potęgi by zebrać jak najwięcej duchowej energii. Z niej narodził się Thorven. Nie był on bogiem, nie był też człowiekiem. Działał z woli bogów i z boska mocą, jednak był on śmiertelny. Pojawił się wśród zamętu, w czas bezkrólewia. Dzięki swej mocy szybko odszukał zaginionego potomka rodu Britishów – młodego Renselta. Oddając się pod jego zwierzchnictwo podkreślił, że wolą bogów jest by on zasiadł na tronie. Swym męstwem, honorem i oddaniem przewyższał każdego. Rozstrzygał wszystkie spory, a gdzie się pojawił tam ustępowano mu pola. Nikt nie śmiał przeciwstawić się komuś za kim stoją takie moce. Renselt szybko objął władzę. Aby zakończyć wszelkie spory zrównał stare i nowe rody w prawach. Ogłosił się władcą królestwa, jednak nie przyjął korony. Przybrał tytuł Lorda tych ziem. Nie wszystkim podobała się ta sytuacja…

Współczesność
Teraz nastały czasy, w których dane nam jest żyć… Wielka księga historii nie jest jeszcze zapisana. Pokryte pismem jest zaledwie parę rozdziałów, a czasy współczesne to tylko kilka kartek. Choć muszę przyznać, że i za naszych czasów wydarzyło się sporo wartych wzmianki rzeczy. Odkryto zaginione lądy, które pozostawały niedostępne wśród niebotycznych szczytów. Stoczono wojnę o władzę z rodem Blackthornów, w której mężnie stawało wielu. Jak to zwykle w ciekawych czasach bywa działo się dużo i szybko…

Historia Świata – całość: Coen
Magia: UnknOwn
Starcie Bogów: Shunt
Pomoc: Daeran

Wszelkie zauważone błędy tej strony prosimy zgłaszać na naszym forum.

Aktualizacja: DzikiHL