6 dzień inwazji, żyje ponad 3/4 mieszkańców. Jeśli nasi zwiadowcy nie przyniosą nic ciekawego z wypraw, to jutro, najpóźniej pojutrze zacznie być problem z wodą. I wtedy się zacznie.
Szczerze mówiąc odpaliłem tą grę tylko dlatego, że nudziło mi się w pracy. Na początku wieje nudą na kilometr, wszyscy witają się na forum, w koleżeńskiej atmosferze udzielają sobie porad, dzieją się doświadczeniami i tego typu pierdoły. Z dnia na dzień zaczyna być coraz bardziej nerwowo, aż dochodzi do punktu krytycznego, w którym wszystko zaczyna sypać się jak domek z kart, a mieszkańcy zachowują się równie krwiożerczo co zombie i myślą tylko o własnym przetrwaniu*. Pokochałem tą grę po pierwszej takiej sytuacji min. za:
*sytuację, w której ktoś kradnie zainfekowanemu mieszkańcowi lekarstwo skazując go de facto na śmierć.
*sytuację, w której ktoś świadomie zatrzaskuje bramę zostawiając na pożarcie innego mieszkańca, z którym wcześniej miał kilka sprzeczek
*poranki, gdy pozostali przy życiu mieszkańcy, potykając się jeden o drugiego, jak najszybciej biegną by ograbić ciała poległych towarzyszy, a z ich schronisk wynieść wszystko, co może być w jakikolwiek sposób pożyteczne
Jeśli kiedykolwiek spodobał Ci się klimat survival w jakiejś grze/książce/filmie, to MUSISZ spróbować die2nite, a doświadczysz tego na własnej skórze, bez gotowego scenariusza, bez przewidywalnego zakończenia, a juz na pewno bez happy endu.
*Osoba, która jako ostatnia zejdzie z tego świata dostaje na pewien czas konto premium, a nie tylko satysfakcję, co dodatkowo dodaje kolorów rozgrywce.