Magiczna kula, w całości wykonana z lodu lewitowała nad podkładką z czarnych opali. Przepiękny, błękitno-biały blask przedmiotu zdawał się mącić pewien cień, kształt niewyraźny i nieco niepokojący. Mroczna elfka wyszeptała pod nosem słowa zaklęcia, pragnęła klarownej wizji.
Gdy tylko go zobaczyła jej oczy zabłysły, uśmiechnęła się delikatnie, a to wystarczyło - chwila dekoncentracji sprawiła, że lodowa kula natychmiast się stopiła, rozlewając po kamiennym stole i niezwykle cennych kamieniach.
- Wiem gdzie jesteś - Powiedziała na głos, zwracając przy tym uwagę Atrachasisa. - Widziałam coś, co może posiadać pożądany przeze mnie przedmiot. Szykuj się, weź tarczę, nie wiem czego możemy się spodziewać.
Kilka chwil później duet wyruszył w poszukiwaniu tajemniczego cienia...
Kapłanka posiłkowała się swymi wizjami w drodze do celu, a jej moce kumulowały się.
- Jesteś pewna, że go tam znajdziemy? - Zapytał drow, a jego wierzchowiec niepewnie stąpał po prowizorycznie wykonanym moście z bambusów.
- Tak jestem, widziałam, czułam go. - Odpowiedziała, a woda w głębi jaskini zdawała się pokrywać cienką warstwą lodu.
Gdy dwójka wyszła za zakręt ich oczom ukazał się potężny cień, a z jego skrzydeł spływała tajemnicza maź - która parowała natychmiast w kontakcie z podłożem jaskini, w postać gęstego, czarnego dymu.
- Ruszaj! - Wrzasnęła drowka, a jej dłonie uniosły się w gorę niczym para tancerzy, do rytmu szeptanych zaklęć. Nie minęła chwila, gdy pół-materialne dłonie potwora otoczyły wodne pnącza, które momentalnie zamarzły utrudniając mu przy tym wyprowadzanie ciosów.
-Znalazłem słaby punkt - wrzasnął Atrachasis, gdy jego broń cięła przez pół-przezroczyste ciało potwora. - Jest nasz! - Zawtórował, odbijając przy tym cios tarczą.
Drowka poczuła impuls, tak, to były posiłki! Nim się jednak pojawiły Shuerra wyszeptała słowa zaklęcia a z dłoni utworzyła trójkąt, a następnie dmuchnęła przez niego wprost na potwora. Powietrze w jaskini zawirowało, oderwało ostre kawałki ze stropu, które następnie wbiły się w demoniczny cień, odrywając mu przy tym jedno ze skrzydeł.
Portal o kolorze krwi i podobnej konsystencji otworzył się.
Oczom walczących ukazał się mag Zaref, oraz wojownik Werfen - demon ryknął głośno, nie wiadomo czy z bólu, czy z irytacji.
Cieniste szpony rozlazły się po jaskini szarpiąc i drapiąc przeciwników.
- Zaref, we dwójkę - Wykrzyczała kobieta. - Magowie natychmiast zabrali się do roboty, aby powstrzymywać złowieszczą plagę cieni.
- Na Lloth, uważaj! - Wrzasnął Werfen wbiegając pod nogi demona, aby osłonić Atrachasisa od krytycznego ciosu. Przez chwilę, gdy magowie zajęci byli inkantacjami, walcząca dwójka dzieliła się lawiną ciosów, starając się osłabić przeciwnika.
- To już pora... - Wyszeptała Shuerra. - Zarefie! - Zawołała.
Werfen natychmiast odsunął się od przeciwnika, a Atrachasis osłonił się tarczą.
Wykonane z krwi macki otoczyły nogi cienistej istoty i powaliły ją na ziemie, a oczy Zarefa zaszły krwią.
Shuerra złączyła dwa palce lewej dłoni i machnęła nią szybko, a rozpędzone do granic możliwości cząsteczki piasku - w wirującym szale - odcięły demonowi głowę, która runęła wprost na tarczę Atrachasisa.
To była dobra walka. a niezwykle CIASNY korytarz wypełniła cisza.