Co za przypadek...
Krew smoka, tak pożądana, tak ciężko dostępna. Wystarczy wprawny ruch ostrza na podgardlu i można zdobyć kilka fiolek tego płynu. Ta z czerwonych smoków podobno ma więcej właściwości, ale prawdę zna tylko kilku alchemików w tych krainach....
… W grocie było wystarczająco ciemno aby zapalić pochodnie. Każdy ze śmiałków miał uwiązane przy pasie puste fiolki, znali bardzo dobrze to miejsce, wiedzieli ile dokładnie będzie potrzebnych. Po kilku minutach wszystkie smoki leżały martwe, zaczęto spuszczać krew ze wszystkich zwłok. Abira jako że nie potrzebowała zielonej cieczy, udała się do pobliskiego oczka wodnego umyć kilka bandaży.
-Co my tu mamy … to się do niczego nie przyda ...- przeglądając worek z łupami, znalazła wyszczerbiony sztylet. Tak jak stała tak rzuciła go za siebie. Chwila dziwnej ciszy, brak dźwięku upadającego przedmiotu. Sekundę później grotę wypełnił pisk jakby tysiąca kobiecych głosów. Całej szóstce włosy zjeżyły się na karku. Dosiedli wierzchów tak szybko jak to było możliwe, nie zwracając uwagi na tłuczące się fiolki. Stanęli wszyscy jak jeden mąż obok siebie. Przed sobą widzieli ogromnego smoka, co dziwniejsze, ze sztyletem w oku. Zanim zorientowali się w sytuacji w ich stronę pędził ogromny obłok ognia. Lekko spanikowani zajęli w miarę strategiczne miejsca jak na zaistniałą sytuację.
Jawil'dia przygrała uspokajającą melodię, co tylko rozgniewało jeszcze bardziej przeciwnika. Magowie za wszelką cenę chcieli pozbawić smoka energii magicznej by ten nie był zdolny do rzucania czarów. Ze sztyletem w lewym oku miał pełen obraz jedynie prawej strony, Abira więc zaganiała go w lewą stronę tak aby nie widział pozostałych.
-Teraz moja szansa aby dowieść ile jestem warta- Aerin naciągnęła cięciwę z mithrilową strzała, przymknęła jedno oko czekając dłuższą chwilę.
-Na prawo, biegnij na prawo teraz! - kiedy wojowniczka zrobiła zwrot w prawo, wzrok smoka powędrował za nią, palce łuczniczki popuściły cięciwę. Trafiła. Momentalnie przestrzeń dookoła wypełnił ogień, siarczyste powietrze utrudniało oddychanie jak i ograniczyło widoczność. Ślepy już smok nie widząc swych przeciwników zaczął machać ogonem na oślep. Shi'ntluth'nym został strącony z konia, uderzenie było na tyle potężne że zatrzymał się na ścianie kilka metrów dalej, zemdlał. Mimo wszystko mieli przewagę, ślepy przeciwnik. Abira zrobiła szybki zwrot w stronę smoka, wydobyła długą na dwie belki pikę i wbiła w podgardle bestii. Być może to że była już ślepa, albo po prostu jej brak uwagi, nie iż to długa broń. Odruchowo z impetem chciała skulić głowę tuż po ataku, w nikłej obronie co sprawiło że długi rdzeń piki oparł się o podłoże i własną siłą smok przypieczętował swoją śmierć przeszywając na wylot czaszkę. Stłumiony podmuch gaszonego ognia, właściwie obłok dymu wydobył się z jego paszczy. Padł na ziemi, nade wszystko ciężar sprawił iż w moment pika przeszła na wylot w 3/4 długości. Tak jak spadała głowa, tak zatapiała się głębiej. Ociężałe powietrze opadło. Wszyscy wzięli głęboki wdech.
Abira wyciągnęła z grymasem na ustach sztylet z oka pokonanej bestii.
-A jednak na coś się przydałeś … - Wyrzuciła go znów za siebie.