Autor Wątek: Karawana  (Przeczytany 3659 razy)

Offline mart

  • Ekipa DM
  • Zarejestrowany
  • *****
  • Wiadomości: 2072
Karawana
« dnia: 2016 11 13, 14:24:40 »
Czasem nawet gdy starasz trzymać się od wszystkiego z daleka, unikać miast ich gwaru i problemów los potrafi wciągnąć Cię w nurt wydarzeń których chciałbyś uniknąć. Był późny wieczór. Młoda kobieta siedząca przy stoliku artykułując bardzo szybko opowiadała o sobie. Dziewczę spotkałem wcześniej na szlaku nieopodal Cove. Wszystkie zmysły podpowiadały mi, że może być jedną z nas więc zabrałem ją ze sobą. W wyniku tej decyzji musiałem zrezygnować z umiłowanego już osamotnienia i słuchać opowieści młodej i zdecydowanie zbyt żywiołowej dziewczyny. Pula niespodzianek na ten dzień nie skończyła się jednak. Gdy dziewczę żywo gestykulując opowiadało o spotkaniu z cyklopem zza okna doszły mnie podniesione głosy. Bliskie towarzystwo siedliska potworów wprawdzie ściągało dość często śmiałków jednak Ci jak dotąd nigdy nie tracili czasu na awantury pod moimi oknami. Wyszliśmy wraz z moim gościem na zewnątrz by sprawdzić cóż się tam dzieje. Przy uzdrowicielce która stacjonowała w tej okolicy zatrzymało się trzech mężczyzn o aparycji i jak niedługo miałem się przekonać inteligencji trolli. Panowie, których nawet ślepiec uznałby za bandytów, upierali się, że są przyjaciółmi uzdrowicielki i mam się nie wtrącać do ich spraw. Cóż, miecze w dłoniach i mina medyczki przemawiała za zgoła inną wersją wydarzeń. Skupiłem spojrzenie na oczach tego który wydawał się na oko najmądrzejszy z nich wszystkich. Używając swego daru wdarłem się do jego umysłu by posiąść nad nim kontrolę. Nie było to trudne. Pojedyncza kropla krwi spłynęła z nosa bandyty, który zamilkł w pół słowa. Reszta zdezorientowana zachowaniem towarzysza nie wiedziała jak zareagować. Zanim jednak zdążyli coś zrobić lub powiedzieć dobyłem miecza i doskoczyłem w ich kierunku. Pierwszy nie zdążył nawet zareagować. Wielki dwuręczny miecz trafił idealnie między kręgi szyjne. Krew bryzgnęła na skały a bezgłowy zewłok upadł na kolana a następnie na ziemię. Drugi reflektując się szybko w sytuacji zamachnął się na mnie swoim kordelasem. Atak był jednak wyprowadzony w panice. Nie musiałem się nawet za bardzo starać by uniknąć klingi. Cięcie i głuchy jęk bandyty. Mężczyzna wypuścił z dłoni miecz. Stękając i krztusząc się krwią robił wszystko by uniemożliwić jego jelitom opuszczanie jamy brzusznej przez rozległą ranę. Zbliżyłem się do ostatniego bandyty, który stał nieruchomy. Nieświadomy nawet tego, co właśnie się stało...

... Chwilę później byłem już w drodze do Cove. Udało mi się dowiedzieć, że bandyci porwali córkę kapłanki, która była przewodnikiem karawany. Normalnie sprawa ta nie wzbudziła by zbytnio mojego zainteresowania. Na świecie co dzień zdarzają się gwałty, mordy, porwania i kradzieże. Sam też nie zaliczałem się do grona osób z najczystszym sumieniem. Ba... W obiektywnej ocenie byłem pewnie gorszy od bandytów, z którymi właśnie się rozprawiłem. Kapłanka jednak żyła w bliskim sąsiedztwie od lat. Wielokrotnie pomagała zarówno mi jak i mojej rodzinie. Byłem jej to winien. Dowiedziałem się iż karawana zatrzymała się przy karczmie. Gdy dotarliśmy do miasta moja towarzyszka podróży zniknęła gdzieś, a mnie szczerze mówiąc nie za bardzo obchodziło gdzie i czemu. Zbliżał się świt, pod gospodą było dość tłoczno. Juczne lamy, ludzie krzątający się przy obozowisku rozbitym na zewnątrz. Zostawiłem wierzcha przed budynkiem i poszedłem poszukać kogoś z kim mógłbym się rozmówić...


...Przysiadłem się do mężczyzny w rynsztunku. Drzemał przy ladzie i czuć było od niego alkohol. Skinąłem na barmankę by podała dwa piwa. Brzęk kufli zbudził mężczyznę. Na widok zimnego pienistego twarz mu rozpromieniała. Myślę, że po tym skromnym geście mężczyzna i tak wyjawiłby mi wszystko co chciałem wiedzieć, zwłaszcza, że nie należał do najtrzeźwiejszych. Dla pewności jednak pomogłem sobie nieco. Okazało się, że trafiłem na dowódce straży. Okazał się być naprawdę dobrym źródłem informacji. Po rozmowie byłem już pewien iż mogę zawęzić listę podejrzanych do dwóch osób ze świty. Pierwszego postanowiłem sprawdzić mężczyznę imieniem Pepsner. Chciałem zacząć łagodnie. Jednak ten jegomość jako chyba jedyny był trzeźwy i przytomny. Piwa odmówił twierdząc, że alkoholu nie pija w ogóle. Mój mistrz przed wieloma laty podzielił się ze mną pewną mądrością. Nigdy nie ufaj ladacznicom, Minoc'ijczykom i abstynentom. Cóż, ten jegomość nie miał dziś szczęśliwego dnia...


...Wbrew swej woli jednak Pepsner wyjawił mi wszystko co chciałem. Niestety zacząłem od złego człowieka ale cóż... Błędy się zdarzają. Przynajmniej wiedziałem już kto z członków karawany jest kretem. Młoda dziewczyna, z odważnym irokezem na głowie. Tym razem nie chciałem już rozlewać krwi w mieście. Bandyci mają wiele słabości a jedną z największych jest złoto. Pękaty mieszek i wymyślona historyjka wystarczyła bym wiedział gdzie szukać porwanej dziewczyny. Wskoczyłem na koszmara i galopem ruszyłem w drogę...


...Stara, coraz rzadziej już odwiedzana karczma była dobrym lokum dla szajki bandytów. Dobyłem miecza i wkroczyłem do środka. Bandyci widząc mnie zerwali się na równe nogi i dobyli mieczy, szabel, toporów i innych broni które mieli pod rękoma. Mieli przewagę liczebną. Niestety dla nich to nie wystarczyło...


...Gdy rozprawiłem się ze wszystkimi odszukałem córkę kapłanki w jednym z pokoi. Związana, poraniona, na jej szczęście jednak żywa. Uwolniłem ją. Z jej słów dowiedziałem się iż bandyci porwali ją gdyż planują atak na karawanę. Była wdzięczna za ratunek, zanim jednak ruszyliśmy wymogła na mnie obietnicę, że ostrzegę karawanę prze atakiem. Koszmar nie był zbyt zadowolony z dodatkowej pasażerki ale bandyci nie mieli przy karczmie swoich wierzchowców. Kobieta była lekka i wierzchowiec rad nie rad ruszył galopem w stronę uzdrowicielki...


...Kobiety rzuciły się sobie w ramiona. Łzy radości popłynęły z oczy obu niewiast. Mi pozostało jeszcze tylko jedno zanim mogłem wrócić do spokojnej samotności. Obiecałem ostrzec karawanę. Ruszyłem więc raz jeszcze do Cove...


« Ostatnia zmiana: 2016 11 13, 16:04:05 wysłana przez mart »
Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym.