Haureus siedział przy kamiennym stole i bezmyślnie stukał palcami w blat... Tron Rhodara dalej stał pusty. Dookoła przekrzykiwali się nekromanci, obok nekromantów uczniowie szeptali między sobą przytłumionymi głosami, byle by nie narazić się mistrzom... Wyglądało na to, że jednak listy Parmily dotarły gdzie dotrzeć miały... szkoda tylko, że nie wystarczająco wcześnie... Drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Wparowała kapłanka. Nie trzeba było geniuszu by zauważyć malującą się na jej trupiobladej twarzy wściekłość. Usta wykrzywione w grymasie właściwym komuś, kto zamierza zamordować, spod sinych warg wystawały perłowo-białe kły. Dłoń zaciśnięta na lasce tak bardzo, że młody mag dziwił się, jakim cudem oręż nie pękł jeszcze w drzazgi. Nie było wątpliwości... ktoś oberwie za ten cały bajzel po łbie... Haureus miał dziwne przeczucie, że doskonale wie kto. Pomylił się... po łbie oberwali wszyscy... I jeszcze kilku nieobecnych... Gdy już wampirzyca nieco ochłonęła, głos zabrała Parmila. W skrócie opisała nowo przybyłym zaistniałą sytuację. -
"... zatem... czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania, nim dołączy do nas emisariuszka?" Czarni magowi popatrzyli po sobie, nikt jednak nie zabrał głosu. Nekromantka kiwnęła głową, po czym dała znać jednemu z uczniów, że może wyjść po gościa.
Nim minął kwadrans, drzwi ponownie otworzyły się. Do sali weszła dostojnym krokiem magiana, odziana w czarne niczym noc, elfickie szaty. Stanęła u szczytu stołu, poprawiła kaptur, pod którym skrywała swoją twarz-
"Witajcie, jestem Erratha Blackbird, przebywam tu, jako emisariusz Cechu Mroku. Część z was za pewne już mnie poznała. Pragnę oznajmić, iż pan Other jest gotów, by przyjąć was w swojej wieży." Kapłanka zerwała się z siedziska-
"czyjej wieży? Bo chyba się przesłyszałam!" Ruszyła gwałtownie w stronę maga cienia. Już miała złapać ją za gardło, jednak dziewczyna w ostatniej chwili rozpłynęła się w powietrzu, tylko po to, by po chwili zmaterializować się kilka stóp dalej-
”ale ręce prosiła bym trzymać przy sobie jednak... zapewniam, że nie jestem tutaj by walczyć." Wykonała gest, jakby otrzepywała kurz z rękawa swego nieskazitelnie czarnego odzienia-
"czy możemy ruszać na spotkanie?"Haureus wziął głęboki oddech i zanurzył się w lodowatej, falującej lekko tafli błękitnego portalu. Gdy tylko wyszedł, zobaczył ogromne, ociekające gęstą śliną kły. Bestia kłapnęła szczęką, mogącą zmiażdżyć jego głowę jednym ugryzieniem. Czarownik odskoczył, instynktownie uniósł kostur... Nie potrzebnie jednak. Portal wypluł ich tuż obok otoczonego żelaznymi kratami kojca. Przestrzeń wypełniona była masywnymi, zbitymi z mięśni oraz, sądząc po zachowaniu, nienawiści, ogarami. Bestie były zdecydowanie większe od niedźwiedzia. Krótka, hebanowo-czarna szczecina jeżyła się na karkach. Grzbiety zwierząt... o ile można nazwać tak te potwory... od czasu do czasu zdawały się zostawiać smugi cienia, które momentalnie rozwiewały się na wietrze... ale może to tylko jego wyobraźnia... Wytworem wyobraźni natomiast na pewne nie były muskularne łapy, zakończone czarnymi pazurami długości serdecznego palca rosłego mężczyzny każdy, którymi co chwilę któryś z ogarów trącał kraty. Ujadanie i wycie zdawało się rozdzierać skronie.... Kraty kojca zdawały się jednak spełniać swą rolę. Nekromanta podparł się na kosturze i wbił wzrok w czerwone ślepia jednego z potworów-
"tego, zdaje się wcześniej tutaj nie było..." Emisariuszka skinęła głową, wygładzając jednocześnie szatę-
"ruszajmy proszę, psy niepokoją się... nie ma potrzeby by je prowokować." Nie czekając na odpowiedź magiana cienia ruszyła do czarnej runy teleportacyjnej i odblokował ją.
Członkowie Rady stanęli na czerwonawych płytkach najniższego piętra wieży. Jajowaty, czarny i zdający się zasysać światło portal unosił się leniwie po środku. Emisariuszka stanęła przy klatce schodowej prowadzącej do jednej z wyższych komnat-
"nim ruszymy dalej, proszę byście schowali broń. Pan Other mógłby poczuć się urażony..." Xargos wyszczerzył się w bezczelnym uśmiechu-
"Jestem magiem... ręce mam przepraszam bardzo schować do kieszeni...?" Magiana pokręciła z rezygnacją głową, po czym zaczęła wspinać się po schodach. Nekromanci ruszyli za nią... chociaż równie dobrze to oni mogli by oprowadzać ją po komnatach ich dawnej siedziby...
Podłoga niewielkiej komnaty na planie koła była wyłożona tymi samymi płytkami, które widać było w sali wejściowej. Haureus nie dałby sobie ręki uciąć, ale prawie na pewno komnata ta kiedyś stanowiła ledwie przedsionek do drugiej, większej. Niegdyś pomieszczenie stało puste, teraz jednak zrobiło się tu niemal ciasno. Pod przeciwległą ścianą stał rząd czarnych obelisków, pomiędzy którymi wciśnięty był tron nowego gospodarza. Blokował on ukryte w czarnych cegłach przejście do głównej komnaty. Młody mag odetchnął z satysfakcją... czyli Other nie miał jeszcze wiedzy na temat wszystkich sekretów ich wieży. Przed tronem znajdowało się długie, kamienne biurko, za którym siedział nowy właściciel tych włości. Mężczyzna raczej średniego wzrostu, odziany w prawdopodobnie koszmarnie drogie, i oczywiście czarne szaty. Głowa ogolona na łyso dodawała mu powagi... i wszystko było by w normie, gdyby nie skóra ciemniejsza niż u drowa. Rysy twarzy były jednak zdecydowanie bardziej człowiecze niż elfickie. Obok stał wyprostowany generał Blackbird. Na przeciwko biurka znajdowały się dokładnie cztery, wykonanie z kamienia, i obite czarnym aksamitem krzesła... właściwie to wyglądały nawet na całkiem wygodne... Haureus nagle poczuł się jak na dywaniku u dyrektora w akademii magii, w której kiedyś studiował. Pod lewą ścianą stało kilku zakutych w czarne zbroje wojowników, pod prawą zaś leżały trzy ogary, które w obecności swego pana zdawały się być znacznie spokojniejsze od swych braci na zewnątrz wieży. Czarni magowie przywitali się, po czym, nie czekając na zaproszenie, ruszyli w stronę krzeseł. Pierwsza usiadła kapłanka, za nią Nelin, dawny mistrz Haureusa. Niegdyś potężny wojownik, najwyższy dowódca gwardii Netherila, po odzyskaniu swego połączenia z czarną mocą boga śmierci wrócił w szeregi nekromantów. Jego forma wracała szybko, jednak czas, jaki najwyraźniej musiał w tym celu spędzić nad księgami, odbił piętno na zdrowiu fizycznym. Wyglądał jak sędziwy czarodziej z baśni dla najmłodszych. Następnie usiadł najmłodszy z nekromantów, a na końcu Xargos. Trudno powiedzieć czy wybrał to miejsce, ponieważ było najdalej od ogarów, czy zwyczajnie, jako jedyny z zebranych był niepalącym i chciał, chociaż po jednej stronie mieć dostęp do wolnego od zapachu fajkowego dymu powietrza... jak by to coś zmieniało.
Helperton Other Przyglądał się przez dłuższą chwilę, po czym wstał, uznawszy, że usadowili się już wygodnie, i nie mając nic lepszego do roboty, zaczną słuchać, co ma do powiedzenia... mylił się-
"nazywam się Helperton Other... możecie jednak zwać mnie Panem Otherem..." Haureus wyciągnął z kieszeni drewnianą fajkę z ciemnego drewna ohii. Otworzył pachnącą ziołami sakiewkę, wyciągnął z niej kilka ususzonych liści i roztarł je w dłoni. Nabił fajkę, włożył do ust, i już miał rozpalić, gdy nagle poczuł, jak łokieć Nelina wbija się między jego żebra-
"podziel się... zostawiłem tytoń w domu" Stary nekromanta wyszczerzył zęby. Nord uśmiechnął się pod nosem, po czym podał mu kilka liści. Z drugiej strony dało się słyszeć biadolenie niezadowolonego Xargosa-
"na Netherila Pana... znowu zaczną smrodzić..." Kapłanka westchnęła, po czym uciszyła całą gromadkę syknięciem. Nekromanci pokornie zamilkli i podnieśli wzrok na Helpertona, który najwyraźniej niczego nie zauważywszy, lub starający się nie zauważyć, kontynuował-
"... Zaprosiłem was, by upewnić się, że relacje między nami są jak najbardziej pokojowe, nim przejdziemy jednak dalej, chciałbym ofiarować wam coś... coś, co zostało pozostawione w tej wieży, niewątpliwie należącego do was, a odnalezionego przez nas..." Z tymi słowami wyciągną z pod biurka prostą, lecz solidnie wykonaną, hebanową szkatułę. Podniósł się z tronu i podszedł do kapłanki. Wampirzyca przyjęła podarek, oparła dłonie na wieku kufra, i z niepewną miną otworzyła go. Nelin zerknął jej przez ramię-
" czy to...?" Kapłanka pokiwała głową-
"pięcioksiąg..." Wśród nekromantów dało się odczuć ekscytację. Kapłanka zamknęła skrzynię delikatnie-
"to zaiste wspaniały dar... te księgi znaczą dla Rady więcej niż myślisz..." Other uśmiechnął się, odsłaniając zęby, wyglądał przy tym trochę jak drapieżnik szykujący się do ataku na przestraszoną ofiarę-
"wiedziałem, że jest to coś, co niewątpliwie docenicie" Wrócił na swoje miejsce, rozsiadł się wygodnie na tronie i złączył palce dłoni pod brodą. Siedział tak przez chwilę, dokładnie ważąc swe następne słowa. W końcu przemówił-
"Jak już mówiłem, celem spotkania jest upewnienie się, iż relacje między Cechem a Radą są w pełni pokojowe. Zapewniam, że nasz pobyt w tym świecie nie potrwa długo, a nasze interesy nie powinny kolidować z waszymi... gdyby jednak miały kolidować, obiecuję, że wcześniej przedyskutuję to z wami... Rozumiem, że sytuacja, w której znaleźliście się, nie jest typowa... czy macie zatem jakieś pytania do mnie?" Najwyższa rangą wśród zebranych przemówiła-
"Twierdzisz, że jesteście tutaj w określonym celu, i po wypełnieniu go... odejdziecie. Zatem mogę zakładać, że wieża wróci we władanie nekromantów...?" Widząc potaknięcie kontynuowała-
"Zechcesz może zatem przyjąć naszą pomoc w wypełnieniu tego celu? Im szybciej uporacie się z tym, tym szybciej wszystko wróci do normalnego przebiegu rzeczy..." Other odetchnął głęboko-
"Obawiam się, że przyjęcie waszej pomocy było by równoznaczne ze zdradzeniem naszego celu... a to jest jednak niemożliwe... Ale kto wie... być może to ja będę nawet w stanie pomóc wam" Rezydent czarnej budowli, górującej nad okolicą ponownie obdarzył wszystkich tym drapieżnym uśmiechem. Nelin, którego właściwie najbardziej nurtował los Illeasara, spojrzał Otherowi prosto w oczy-
"A co stanie się z elfem?" W tym momencie, jak na zwołanie po komnacie poniósł się przeciągły wrzask, dobiegający gdzieś z piwnic. Helperton uśmiechnął się pod nosem-
"właśnie umiera... ponownie... a potem znowu zostanie wskrzeszony... tylko po to, by przeżyć swoją śmierć... ponownie... Będzie trwał w tym stanie, aż nie zacznie mnie to nudzić... a potem wymyślę coś nowego..." Haureus rozciągnął usta w pełnym zadowoleniu. Zaciągnął się głębiej fajkowym dymem, przytrzymał go chwilę w płucach, po czym, w przypływie czystej, niczym nie skalanej złośliwości, wypuścił siwą chmurę nieco bardziej w kierunku krzywiącego się Xargosa. Rozejrzał się po siedzących obok czarnych magach. Żaden nie wyglądał jak by chciał coś dodać. Postanowił zatem zabrać głos-
"twierdzisz, że masz pokojowe zamiary... przyznasz jednak, iż na widok floty, która podpłynęła pod zamek, 'pokój' to ostatnie, co przychodzi człowiekowi do głowy" Pan Other pokiwał w zamyśleniu głową-
"Muszę przyznać, że dyplomacja nie znajduje za zwyczaj miejsca w tradycjach Cechu Mroku. W waszym przypadku jednak, mój znajomy wstawił się za wami, obiecałem mu, że w miarę możliwości postaram się załatwić te sprawę bez rozlewu krwii. Zrozumcie jednak, że nie mogę narazić mych zadań na niepowodzenie... w związku z czym wszelki opór został by stłumiony z całą dostępną mocą." Widząc pytające spojrzenie młodego nekromanty dodał-
"I wybaczcie, lecz niestety obiecałem osobie, która doprowadziła do tych rozmów, że jej tożsamość pozostanie tajemnicą." Mistrz Cechu Mroku przyjrzał się uważniej swoim gościom, podniósł się z tronu i poprawił szatę-
"Skoro nie macie więcej pytań, chciałbym omówić jeszcze tylko jedno. Chodzi mianowicie o Emisariuszkę, przyznam, że może ona ułatwić niebywale kontakty między nami... lecz jeśli ma wam przeszkadzać... to jej obecność na zamku nie jest konieczna, może ona pozostać tutaj..." Wampirzyca rozejrzała się po swych braciach. Członkowie rady mieli przygotowany prosty schemat dość dyskretnych symboli, właśnie na takie okoliczności. Jednogłośnie za. Kapłanka westchnęła ciężko, magiana cienia wyraźnie nie przypadła jej do gustu, i pewnie sama by tego nie przyznała, ale nie oszukujmy się, chodziło głównie o płeć. Wampirzyca zwyczajnie nie tolerowała innych kobiet, ale skoro bracia zagłosowali, i to jednakowo, nie powinna wychodzić przeciw nim. Już miała się odezwać, lecz milczący do tej pory generał Blackbird wtrącił się-
"Wybacz Panie... lecz jeśli Radzie nie w smak jest obecność maga cienia, to może... ja mógłbym wystąpić w roli emisariusza miast niej?" Other podrapał się po brodzie, po czym wzruszył ramionami-
"Decyzja dalej należy do Rady, jednak, jeśli zgodzą się, to ja nie mam nic przeciwko" Kolejne szybkie głosowanie. Dwa za, jeden przeciw. Na nie był tylko Xargos, który w emisariuszce widział potencjał by stała się kolejną z jego oblubienic. I fakt, że nie dało się nawet określić jej wieku, bo szaty szczelnie zasłaniały wszystko, prócz oczu, zdawał się wcale a wcale nie przeszkadzać mu w popuszczaniu wodzy swych fantazji. Kapłanka kiwnęła głową-
"Zgoda, jeśli emisariusz ma ułatwić komunikację, to zgadzamy się, By generał wyruszył z nami na zamek" Haureus wyciągnął księgę z runami do teleportacji, przekartkował ją szybko. Znalazłszy właściwą stronę oparł dłoń na wyrysowanych w niej symbolach. Zaczął rytmicznie recytować zaklęcie. W miarę kolejnych słów u jego stóp coraz bardziej rozlewała się plama świecącej szafirowo-niebieskim blaskiem cieczy. W końcu zamilkł, zamknął z trzaskiem księgę. Fala energii spłynęła wzdłuż jego sylwetki na kałużę czystej magii. Odsunął się o krok. Ciecz zafalowała, po czym wystrzeliła w górę tworząc kolumnę wiru. Powietrze dookoła zaczęło drżeć. Po chwili wszystko uspokoiło się, pozostawiając przed zebranymi postaciami stabilny portal. Okryte czarnymi płaszczami istoty zaczęły znikać po kolei w przejściu.