Nie każdy dzień bywa jednak wolny od trosk. Każdego prędzej czy później doganiają problemy. Nie inaczej było z Wilgą. Choć malownicze gniazdko które sobie tutaj uwiły było naprawdę wspaniałe problem z fajką stawał się coraz poważniejszy. Zwierzęta na farmie płoszyły się niejednokrotnie gdy się do nich zbliżała. Coraz częściej przytrafiały się jej też niefortunne zbiegi okoliczności. Napisała i wysłała już kilka listów do maga ten jednak najwidoczniej był ostatnio nieosiągalny. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Pewnego wieczoru zjawił się jednak u jej progu. Wilga ucieszyła się na jego widok. Był jednym z nielicznych który znał jej problem. Kobieta niechętnie o tym mówiła. Co więcej, mocno liczyła na pomoc maga w kwestii rozwiązania problemu. Zarówno mag jak i bardka przeszukali wiele ksiąg w poszukiwaniu informacji. Wciąż jednak brakowało im sensownego punktu zaczepienia. Postanowili udać się na cmentarz i powtórzyć rytuał, przyszykowali się więc do drogi. Mężczyzna wyszeptał słowa zaklęcia i roztarł w dłoniach nieco ziół które nadały inkantacji moc. Chwilę później nad ziemią unosił się niebieski niczym morskie fale owal. Magiczny portal zaprowadził ich wprost na miejsce.
***
Oboje czuli że na cmentarzu tym razem coś jest nie tak. Mag oczywiście wyczuł zmienioną aurę dużo szybciej jednak nawet kobieta czuła, że coś złego wisi w powietrzu. Nieumarli byli wyjątkowo agresywni. Mimo iż mag śmierci próbował nad nimi zapanować jego starania był próżne. Z krypt co i rusz wytaczały się kolejne zastępy szkieletów dzierżąc pordzewiały rynsztunek. Magia okazała się tu nieoceniona. Zaklęcia świszczały w powietrzu i rozbłyskiwały. Kolejni nieumarli padali na ziemię w bezruchu. Kobieta również starała się walczyć jednak zdecydowanie lepiej szło jej z instrumentami niż bronią białą. Jakby tego było mało okropnie się rozpadało. Intensywna burza rozpętała się na niebie. Przypominała ona jedną z tych zaraz po pierwszych kataklizmach. Surowa, bezwzględna. Wilga nie zauważyła nawet kiedy wokół stało się zupełnie ciemno. Wiatr zawodził opętańczo a przemoczone ubrania coraz bardziej utrudniały walkę. Kobieta mogłaby przysiąc, że wichurze słychać było słowa i jęki. Nagle poczuła silny uścisk na ramieniu i wszystko co znajdowało się wokół zawirowało. Kobieta poczuła jakby ktoś podciął jej nogi, następnie jakby wpadła do wody i nie mogła złapać oddechu. Wszystko to jednak w ułamku sekundy. Wilga nie teleportowała się jeszcze nigdy w ten sposób. Oboje znajdowali się teraz na łące nieopodal miasta z którego wyruszyli. Panowała tu sielanka, słychać było śpiew nocnych ptaków. Na rozgwieżdżonym niebie nie było widać ani jednej chmurki. Oboje padli wycieńczeni na trawę. Przez dłuższą chwile odpoczywali w milczeniu dysząc ciężko po stoczonej walce.
***
Mag osuszył ich ubrania za pomocą magii jak tylko doszli do siebie. Musieli jednak przemyśleć wszystko na spokojnie raz jeszcze. Oboje zgodzili się iż miejsce nie miało tu nic do rzeczy. Zło które zagnieździło się w fajce bardzo dobrze czuło się na cmentarzach. Musieli wymyślić coś innego. Opróżnili kolejną butelkę miodu pitnego w poszukiwaniu inspiracji. Powietrze robiło się coraz gęstsze od dymu bagiennego ziela. Kobieta zaciągnęła się kolejnym buchem i zerwała się na równe nogi. W końcu udało jej się na coś wpaść. Stary latarnik od którego miała te fajkę wszak musiał coś wiedzieć! Dlaczego nie wpadła na to prędzej? Czekała ich wyprawa do Skara Brae.
***
Pomysł z początku wydawał się tak świetny, że coś musiało pójść nie po ich myśli. Wilga przewidywała, że latarnik może nie być zbyt chętny do kooperacji. Przygotowali sobie więc nieco argumentów które pomógłby by go przekonać jednak los szybko ostudził ich zapał wylewając na nich przysłowiowy kubeł zimnej wody. Latarnik nie żył. Udało im się tylko dowiedzieć, że zmarł kolejnego dnia po tym jak udało mu się zebrać swą kolekcje. Zmarł zatem również następnego dnia zaraz po tym jak oddał kobiecie fajkę. To znacznie utrudniało sprawę. Nie było jednak zupełnie beznadziejnie. Mag wszak potrafił rozmawiać nawet ze zmarłymi. Udało im się dowiedzieć gdzie szukać córki latarnika. Z góry założyli, że nie będzie ona pomocna w sprawie samej fajki jednak bez wątpienia będzie wiedziała gdzie został pochowany jej ojciec.
***
Tak trafili do zatłoczonej karczmy. Wieczór sprzyjał hulankom i zabawom. Młoda kobieta grając skocznie na instrumencie porywała do tańca młodych i starych. Zabawa trwała w najlepsze. Ludzie byli tak szczęśliwi, że w pierwszej chwili kobieta poczuła się tu nie na miejscu. Mag szybko zlokalizował ich cel poszukiwań. Zagaiwszy karczmarza dowiedział się iż osoba której szukamy... Stoi własnie na scenie i zabawia gawiedź. Bardka jednak szybko wpadła na kolejny pomysł. Bezceremonialnie wskoczyła na scenę gdy śpiewaczka kończyła jedną z pieśni i wyszeptała jej coś na ucho. Córka latarnika spojrzała na nią, po czym uśmiechnęła się wesoło, skinęła głową i zwracając się do publiczności obwieściła, że teraz gościnnie zagra i zaśpiewa...
***
Siedzieli przed karczmą w której wciąż zabawa trwała w najlepsze. Wilga słuchając relacji rozmowy maga klęła i bluzgała tak siarczyście, że nie powstydziłby się takich słów nawet pijany krasnoludzki kowal. Latarnik za młodu był piratem. Córka by oddać hołd pasji ojca zorganizowała mu pogrzeb w iście marynarskim stylu. Jego ciało znajdowało się zatem teraz na dnie morza. Kobieta poprosiła towarzysza swej niedoli o nieco bagiennego ziela. Jej zapas już się skończył. Fajka może i była przeklęta, jednak wszystko smakowało w niej inaczej. Lepiej. Może był to jeden z nielicznych pozytywnych aspektów klątwy? Bardka miała jednak szczerą nadzieje, że nie i efekt utrzyma się nawet gdy to wszystko się skończy. O ile się skończy. Mag nie pozostał bezczynny i również nabił swoją fajkę. Spoglądali na siebie w milczeniu zastanawiając się nad tym co dalej. Z karczmy wyszedł a raczej wytoczył się mocno podchmielony karczmarz. Rudobrody krasnolud wyszedł najwidoczniej zaczerpnąć nieco świeżego powietrza, momentalnie jednak zwrócił uwagę na kościaną fajkę. Szybko okazało się, że krasnolud wie do kogo należała, co więcej wiedział też nieco o jej mrocznym aspekcie. Pierwszy uśmiech od losu? Krasnolud przysiadł się i zaczął opowiadać.
***
Garść informacji bardzo ucieszyła oboje poszukiwaczy. Choć Keller, bo tak na imię było karczmarzowi, nie wiedział wiele znał kogoś kto bardzo interesował się fajką jeszcze za życia latarnika. Następnym, bardzo nieodległym przystankiem miała być więc biblioteka. Tam mieli poszukać kogoś kto odpowie na pozdrowienie od Kellera.
Trudno było w to z początku uwierzyć ale fajka miała więcej mrocznych tajemnic niż Wilga przypuszczała z początku. Informatora nie było odszukać trudno gdyż w bibliotece o świcie przebywały tylko dwie osoby. Kobieta była chętna do rozmowy i okazała się wielce pomocna. Najważniejszą informacją okazało się jednak to iż za nic nie może pozbyć się tej fajki. Każdy bowiem kto stracił ją umierał bardzo szybko po tym jak przedmiot zyskał nowego właściciela. Xavenie udało się odszukać w starych spisach i kronikach informacje o trzech poprzednich właścicielach. Latarnik zdobył ją za młodu jako pirat podczas abordażu jednego ze statków kupieckich. Poprzedni właściciel zginął podczas napadu jednak i on nie był anonimowy. Najbardziej ciekawy wydawał się jednak z nich wszystkich najstarszy odkryty im właściciel. Xavena nie poznała odszukała jego imienia gdyż w kronikach opisany był po prostu jako garbus. Rozmowa była długa i bardzo owocna. Wilga starała się zapamiętać jak najwięcej i nie zwracać zbytnio uwagi na dziwny uśmiech maga za każdym razem gdy Xavena wspominała o śmierci. Ku ich zdziwieniu wskazówki miały zaprowadzić ich do miasta z którego wyruszyli. Do Yew i do najmniej życzliwego w tym mieście człowieka.
***
Sędzia nie cieszył się w mieście ani popularnością ani sympatią. Był starym stetryczałym dziwakiem i doprawdy nie rozumiała czemu Księżna nie zastąpiła go na tym stanowisku kimś... Normalniejszym. Najwidoczniej trafili akurat na przerwę Starca gdyż zagajony strażnik skierował ich do ratusza. Wilga spotkała go już kilkukrotnie wcześniej, między innymi gdy ten prowadził inspekcje kramów na miejskim targu. Jednak żadnego z wcześniejszych spotkań nie wspominała dobrze i coś podpowiadało jej, że tym razem nie będzie inaczej. Na szczęście jej towarzysz również pełnił w mieście znaczącą role i to dodawało jej nieco otuchy. Sędzia zgodził się z nimi porozmawiać, co już samo w sobie było małym sukcesem. Autorytet i stanowczość maga, spryt kobiety oraz informacje Xaveny pozwoliły jednak podstępem wyciągnąć nieco informacji od starca. Ten choć niechętnie, wierząc jednak w słowa rozmówców odszukał dla nich w kronikach zarówno imię jak i opis nie tylko garbusa. Ale i też jego pana. Oboje byli bardzo zaskoczeni. Opisy bowiem pasowały do postaci które widzieli w wizji na cmentarzu.