Autor Wątek: Powrót Wilczego Bractwa  (Przeczytany 5900 razy)

Offline dMN

  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 85
  • Video adept
Powrót Wilczego Bractwa
« dnia: 2018 11 28, 17:49:17 »
Piwnica, wewnątrz murów zamczyska. Lokalizacja i data nieznana.

        Noc, głucha cisza przerywana co jakiś czasem hukiem sów i przeciągłym wyciem wilków. Odgłosy te odbijały się od kamiennych ścian piwnicy, akompaniując przyjemnym dźwiękom płonących świec. Ich płomienie muskają panujący wszech obecnie głęboki mrok. Johney niecierpliwie zerknął na ozdobny zegarek, który wisiał na jego lewej ręce, zaraz ponad nadgarstkiem. Jak gdyby czas miał dla niego jakiekolwiek znaczenie… Przecież już dawno temu stracił rachubę nad latami, które spędził na tym świecie. Liczne sytuacje z przeszłości szybko mignęły przed jego oczyma. Z pośpiechem pomyślał o czymś innym. Zgrzytnął zębami z niezadowoleniem. Po czym zaczął gorączkowo rozmyślać czy jego wiadomość dotarła do wszystkich, a jeśli tak, to kto stawi się na jego wezwanie. Rozglądnął się po ciemnym pomieszczeniu. Wszystko zdawało się być dopięte na ostatni guzik.  Syto zastawiony, wielki drewniany stół, a na nim rozłożone kilka wielkich map świata. Puste, zdobne kielichy i wreszcie niezliczone ilości butelek z różnego rodzaju samogonami.
Johney na jednej ze ścian zauważył zakurzone wielkie lustro. Podszedł do niego i przetarł łokciem jego powierzchnię. Nieznośny kwik, który wydała szyba po zetknięciu się ze skórą, rozniósł się po całym zamczysku. Mężczyzna skrzywił się. Spotkał się wzrokiem ze swoim odbiciem. Wyglądał wstrętnie.

- Witaj kaprawa mordo – pomyślał półdemon, który swój czarci wygląd skrupulatnie skrywał pod zdobnymi, modnymi odzieniami.
   
Z krętych schodów prowadzących na piętro rozległ się przeciągły, skrzypiący odgłos otwieranej bramy.

- Ktoś przybył. Powiedział sam do siebie. Na głos, jak się okazało. Czym sam się zaskoczył.

        Odetchnął z ulgą, poprawił czarną togę i strzepnął z niej resztki kurzu. Chwycił się mocniej okutej laski, którą trzymał w swojej prawej ręce, opierając o nią  ciężar swojego ciała. Patrzył w ciemność, w kierunku schodów, z których dało się słyszeć kroki, zdecydowane i szybkie. Pierwszy na dole pojawił się Thiass, pół-wilk, mag w ciemnej szacie z kapturem na głowie. Zaraz za nim wkroczyła dumnym krokiem pół-wilcza spirytystka Shandis, również odziana w szatę z kapturem. Kolejno pobratymiec Johneya, pół-demon Robhar, zwany szalonym. Ubrany po same uszy w piękną zbroję płytową. Szedł on w parze z Flintem, pół-orkiem. Ten zaś wdział zbroję ze skór ognistych stworzeń, a w jego prawicy znajdował się wielki oburęczny młot z royala. Grupę zamykał Maffaer, prawdopodobnie kiedyś człowiek – teraz natomiast bardziej nieumarły niż żywy, również uzbrojony w cały komplet płytowej zbroi.  Johney przywitał ich chłodnym spojrzeniem, a już po chwili szczerym uśmiechem, przeradzającym się w ochrypły śmiech. Nie zdążyli zamienić ze sobą nawet jednego zdania, gdy z góry schodów dobiegły kolejne odgłosy. Słychać było jeden męski głos, który krzyczał coś jak popieszczony piorunem, bez ładu i składu. Poruszał w dół się szybko, lecz stosunkowo cicho. Tuż za nim szczyrkał do rytmu pokonywania kolejnych schodów - piechur, ciężko zbrojny. Wszyscy już obecni równocześnie burknęli pod nosem – Zithrael i William, po czym roześmiali się na głos patrząc po sobie. Po około dziesięciu ziarnach burzliwych, emocjonalnych opowiadań, którymi każdy z przybyłych skrupulatnie dzielił się z resztą, nagle nastała cisza. Po tym jak Johney za pomocą magii wzmocnił płomień świec, rozświetlając cały mrok – wszyscy zwrócili na niego swój wzrok.

- Mamy aktualnie ważniejsze sprawy na głowie, rzekł Johney.

- Przyjdzie czas na opowiadania o dawnych latach moi drodzy towarzysze. Skoro stawiliście się tutaj w dniu dzisiejszym, to sądzę jednak, że zależy wam równie bardzo jak mi, aby rozwiązać trapiący nasz problem.

Wszyscy obecni kiwnęli lekko głowami, afiszując swoją aprobatę. Mówca zaprosił wszystkich gestem ręki, do zajęcia miejsc przy stole.

- Jak wiecie, kontynuował swoją przemowę pół-demon, w okolicy nie dzieje się dobrze. Sytuacja polityczna drastycznie się zmieniła. Wskazał głową na przygotowane mapy, leżące na stole. Wrogie frakcje rosną w siłę, a nowi przybysze zasiedlają nasze ziemie i traktują jak swoje. Zgłaszam swój przeciw wobec takiemu stanowi rzeczy. Najwyższy czas, aby przypomnieć wszystkim o naszym istnieniu. Czas wyjść z cienia. Z waszą pomocą, wspólnymi siłami odbudujemy naszą świetność.

A zaczniemy od odzyskania miasta… Posłuchajcie, oto mój plan…


Dyskusje trwały długo, nikt nie wie ile dokładnie, gdyż dzień pomieszał się z nocą. Nikt nie opuszczał piwnicy przez cały ten czas.
Lubieu grać w gry <3

 

Offline Thiass

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1136
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #1 dnia: 2019 02 20, 14:01:48 »
Zielony błysk portalu oślepił na chwilę zgromadzonych.
- Nie może tak dłużej być. Vesper było naszym domem, twierdzą, miejscem spotkań. Cóż stało się z tym wielkim, bogatym portowym miastem, że stoi w ruinie. Do jasnej cholery, kiedy to się stało? - Wykrzyczał zdenerwowany Johnny
- Jak to kiedy? Vesper zawsze miało jedyną rodzinę, która nim władała. Najpierw Jablo potem Torian i na końcu Thiass. Gdy zabrakło La'Veya u władzy i Wilczego Bractwa w mieście wszyscy wierni strażnicy, robotnicy, rzemieślnicy i mieszkańcy po prostu odeszli-Odezwała się spokojnie  Shandis
- Przecież Wilcze Bractwo zawsze wracało i tak też jest tym razem. To, że Thiass siedzi w tej swojej domenie demonów i znów coś kombinuje, to nie znaczy, że całkiem zniknął. Poza tym było trzech La'Veyów u władzy to może być i czwarty – Robhar wskazał grubym paluchem na Shandis.
Johnny Hempton. Robhar McBride  Zithrael, Drauland Hawarian, Maffaer i Shandis La'Vey ruszyli zdenerwowani pod siedzibę Wilczego Bractwa. Oczekiwali odpowiedzi, wskazówki i rozwiązania problemu.
Thiass doskonale wiedział, że lada chwila pojawią się jego dawni towarzysze. W jego głowie pojawił się też plan i odpowiedź na nurtujące ich pytania.




- Vesper to martwe miasto... jest zbyt wielkie, aby go utrzymać. Pamiętajcie, że Vesper to nie miejsce a ludzie, którzy od zawsze go tworzyli. Mało kto zdaje sobie sprawę, że miasto Vesper było stolicą wielkiego gospodarczego sojuszu. Avalon, bo tak się nazywał, miał podległą pod siebie małą wyspę, która teraz stoi zapomniana przez wszystkich. Idealne miejsce na osadę dla nas i naszych ludzi.
- Ale gdzie są nasi ludzie? Gdzie strażnicy? - Zapytał niecierpliwy Drauland
- Trzeba odnaleźć najwierniejszą osobę z całego miasta. Znajdzcie Odelię La'Vey – Kapitana naszej straży wraz z jej ludzmi. Jeśli odnajdziecie ją ze świtą, cała reszta sama się znajdzie.

W ten oto sposób Wilcze Bractwo wyruszyło odbić wyspę Jhelom z rąk zielonoskórych.
- Wedle starego traktatu Avalonu, Jhelom jest nadal podległe stolicy, która było Vesper. Pora odbić to miasto! Odbudować a wieść na pewno dotrze do mieszkańców Vesper! DO BOJU! - Wykrzyczał Flint McBride i ruszył przed siebie, rozbijając młotem orcze łby.





Broń przecinała orcze ciała, odrąbując latające w powietrzu kończyny. Zaklęcia rozsadzały klatki piersiowe gigantów. Flaki bryzgały na wszystkie strony. Po kilku godzinach walki Jhelom spłynęło krwią obecnych mieszkańców i ustąpiło miejsca nowym gospodarzom.



Widze, ze juz Thiass na lika relognal, to spadamy - by order ;]

Offline muya

  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 188
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #2 dnia: 2019 02 20, 18:49:34 »

Berethor jak każdego dnia siedział w świątyni Valstora wraz z Arcykapłanem pogrążeni w modlitwie, gdy nagle do świątyni wpadł zdyszany adept krzycząc o wojnie jaka trwa w głównym mieście. Ghul nie myśląc ani chwili wyciągnął miecz i był gotowy wbiec w sam środek walki, lecz Aresto kazał sie wstrzymać od pochopnych decyzji zanim nie wysłucha wszystkich wieści. Młody adept nie stracił o mało życia z rąk Berethora gdy ten usłyszał o tych wszystkich kłamstwach rzucanych na polu walki
  Jhelom bylo podległe dla Vesper - to Ci dopiero mowil sam do siebie.
 Arcykapłanie nie tak pamiętam założenia traktatu Avalonu które przede wszystkim mówiło o równości i jedności.
 - prawde powiadasz lecz oni nas zdradzili, chcieli mieć Jhelom dla siebie  przez co nasze miasto ucierpiało. Wygląda na to ze znów będa chcieli przywłaszczyć sobie coś co nie należy do nich, nie możemy na to pozwolić, udaj sie do naszego mistrza wojennego i powiedz żeby zaczał przygotowanie do wojny, ta zapewne nadejdzie.

Witaj wielki arcymistrzu przynosze rozkazy od Aresto czas szykować się do wojny!
-  na na chwale Valstora!!  nareszcie zbyt dług siedzieliśmy bezczynnie, lecz jest nas zbyt mało możemy nie dać rady...
O to sie nie martw powiedział sługa Valstora. Pora zwołać żółte płaszcze, Święte Przymierze Valstora odpowie..
« Ostatnia zmiana: 2019 02 20, 19:21:09 wysłana przez muya »
Some say the end is near.
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.

Offline FoX

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 19
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #3 dnia: 2019 02 22, 22:12:12 »
 Środek lodowego pustkowia, ruiny zamku, to właśnie tutaj ostatni z rodu Cimeries zaszył sie dziesiątki lat temu przed wścibskimi spojrzeniami wrogów z przeszłości oddając się medytacji. Otoczony magiczna aura, ukryty sprytnym czarem iluzji.


 Dzień na skutej lodem wyspie pozornie nie różnił się niczym od reszty, która bezpowrotnie przeminęły, wokół panowała cisza, od czasu do czasu przecinana delikatnymi pogwizdywaniami wiatru, lecz spokój Khareda został zaburzony. Wyczuł znajomą magiczna aurę, więź która wydawałaby się zapomniana, lecz w tym momencie jakże wyczuwalna, realna. Braterska więź łącząc półdemona z dumnymi rodami La'Vey, McBride i Hempton. Podniósł powieki, na jego twarzy malowało się silne zaintrygowanie zaistniałą sytuacją. Wyszeptał inkantacje...

-Voco Animu Vinculum - wpadł w trans, a jego oczom ukazały sie mało wyraźne cienie kilku postaci, ale Khared nie miał najmniejszych wątpliwości kogo owe cienie przedstawiały. Przebiegła połwilczyca Shandis, Thiass który wykradł kilka demonicznych słów synom Ylotha i posiadł ich moc, szalony i nieobliczalny połdemon Robhar, urodzony dowódca, nieuległy i nieustraszony ciężko zbrojny połorczy wojownik Flint, poskramiacz dzikich bestii, szaman Johney, który najwyraźniej był sprawcą owego zamieszania, gdyż jego miejsce było w centrum burzliwej debaty, zmiennokształtny łowca Drauland, berserker Zithrael, który nie wie co to lęk oraz Maffaer odziany w piękną zdobioną zbroje płytową. Znajdowali się w nieznajomym pomieszczeniu, byli zebrani wokół duzego stołu, zastawionego przeróżnym jadłem, lecz kluczowym elementem była mapa i przerózne dokumenty rozłożone na środku, mag próbował wyostrzyć swoje zmysły, skupić je tak aby dojrzeć jakieś szczegóły, wtem jeden z dokumentów stał się nieco wyraźniejszy "AVALON". Tyle wystarczyło.
-In Lor Xen- wyszeptał, iluzja opadła, a Khared zerwał się na równe nogi. Udał sie szybki, pewnym krokiem w stronę południowo-zachodniego brzegu wyspy. Zmrożony śnieg głośno skrzypiał pod butami maga bitewnego, a spod długiej togi wydobywał się dźwięk pobrzękiwania zbroi kolczugowej. Zatrzymał się przed linią wody i spojrzał w stronę swej przybranej ojczyzny... Vesper - jakże ciche i spokojne wydawało sie z tak dalekiej odległości.

-Czas złożyć dawnym druhom wizytę - rzekł do siebie po czym założył na głowę kaptur. Złapał swój hebanowy kostur oburącz i uderzył o lodowa pokrywę wywołując fale energii, która zburzyła pogodę nad wyspą, niebo pociemniało, wiatr przybrał na sile... Burza śnieżną, idealna aby zatrzeć po połdemonie najdrobniejsze ślady jego obecności. Khared obrócił się zwinnie okrywając starannie płaszczem i podążył w stronę magicznego przejścia prowadzącego do połnocno wschodnich lasów Vesper. Na pierwszy cel wizyty obrał siedzibę Wilczego Bractwa... Ledwo wkroczywszy do starej puszczy mag bitewny gwizdnął na palcach w celu przywołania swego wiernego wierzchowca, którego wypuścił na wolność przed odpłynięciem na wyspę -Mam nadzieję, że gdzieś tutaj jest i pamięta jeszcze o swym jeźdźcu... - rzekł do siebie rozglądając wokół. Wtem z północy zaczęło dobiegać ptasie larmo, Khared skierował głowę w prawo, zmrużył oczy. Sięgnął ręką na plecy po laskę z ostrzami, zacisnął na niej mocno dłonie i zaczął szeptać inkantacje zaklęć defensywnych spodziewając się najgorszego. Gdzieniegdzie w niebo podrywały się stada ptaków, przez zarośla przemykały jelenie oraz łanie. Półdemon wytężył wzrok, a w oddali dojrzał pędzącego bez opamiętania czarnego niczym najciemniejsza Sosaryjska noc koszmara. - Oto i on - uśmiechnął się delikatnie, wierzchowiec był coraz bliżej, nie zwalniał tempa, spod kopyt wzbijały się w powietrze kawałki ziemi przerośnięte trawą, a cały las dudnił rytmicznym tętentnem kopyt. Ziber, bo tak zwał się owy wierzchowiec, którego przed laty wygrał w karty od Johneya, ledwo wyhamował, spirytysta musiał zrobić unik aby nie skończyć pod jego kopytami. -Już dobrze Ziber - uspokajał koszmara. - To ja, Twój stary druh - wierzchowiec wyglądał na zdezorientowanego, Khared podchodził powoli wyciągając do niego rękę, ten zaś prychał na swego jeźdźca, w międzyczasie głośno rżąc i stając na tylnych nogach. -Już dobrze, nie bój się, nic Ci nie grozi - mówił spokojnym głosem. Gdy znalazł się odpowiednio blisko, a koszmar rozpoznał zapach maga bitewnego, Khared położył dłoń na jego kłębie, głaszcząc i lekko poklepując. - Wilcze Bractwo nas potrzebuje - rzucił w stronę Zibra.
 
 Wyjął z plecak surowe mięso karmiąc wierzchowca. Poprawił togę i wskoczył na jego grzbiet, gdy już miał pognać w stronę siedziby bractwa przeniknęła go magiczna energia, wyraźniejsza, wspomniana wcześniej wieź, która oznaczała tylko jedno... Któryś z członków bractwa jest blisko lub potrzebuje pomocy. Khared zamknął oczy i wypowiedział słowa zaklęcie aby zlokalizować towarzysza dawnych dni i odwołać portal w tamto miejsce - Voco Animus Vinculum - Maffaer, to jego wyczuł spirytysta. Wojownik toczył zacięty bój z wyvernem. Mag zaczął gestykulować rękoma, tworząc przed sobą magiczne przejście w tamto miejsce. Przekroczywszy go, jego oczom ukazał się stary przyjaciel oprawiający już poległą bestie.
-Witaj przyjacielu, dawno się nie widzieliśmy.






« Ostatnia zmiana: 2019 02 23, 18:23:38 wysłana przez foksa1111 »

Offline Colgate

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 29
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #4 dnia: 2019 02 23, 17:28:12 »
- Arrrgghh! - Maff zamachnął się i ciął ostrzem w łeb wyverna. Uderzył celnie, jego płytowy pancerz zachrzęścił, bestia wydała z siebie przeciągły ryk i pokracznie odsunęła się kilka kroków w tył. Krew powoli spływała po boku potwora, którego rozcięty łeb zwisał coraz bardziej bezwładnie.

- No zdychaj wreszcie... - wycedził przez zaciśnięte zęby Maffaer, ściągając lejce rumaka i gotując się do ewentualnego odparcia kontrataku. Ten nie nadszedł - wyvern zdechł. Maff otarł okrwawiony miecz, opuścił tarczę i zeskoczył z wierzchowca. Rozejrzał się po okolicy by upewnić się, że w okolicy nie ma jeszcze jednego. Pusto. Odetchnął ciężko, podszedł do truchła i zaczął wycinać trofeum.
Szarpnął szybko nożem, kończąc pracę. Odpiął paski spinające hełm i przytroczył do paska przy nogawicach. Westchnął ciężko i poczuł ogromne zmęczenie.
- Cholera, to nie jest już takie proste jak kiedyś. - Wymamrotał zrezygnowany, przypominając sobie, że przez ostatnie lata bardzo się zmienił. Zdjął rękawicę i dotknął cienkiej niemal jak pergamin, bladej i nieprzyjemnej w dotyku skóry na policzkach i pod oczami. Spojrzał na swoje dłonie - wychudzone, pomarszczone i z wyraźnie widocznymi kostkami. Nadgarstki - niemal jak gałązki wierzby, z kompletnie niewidocznymi żyłami. Jeszcze jakiś czas temu takie polowanie to byłaby łatwizna. Teraz Maff zastanawiał się właściwie nad tym kim lub czym jest, co jeszcze może a czego już nie. Zmieniał się i to bardzo, czuł to. Nie wiedział tylko dlaczego. Wytrącił się z rozmyślań, otworzył oczy i niemal w tej samej chwili poczuł za sobą znajomą energię - tuż za jego plecami otwierał się portal przywołania. Gwałtownie się odwrócił, szybko wdział hełm i zapiął rękawice. Zanim portal przybrał swój kształt stał już w lekkim rozkroku z mieczem w jednej i tarczą w drugiej ręce.

Ujrzał powoli wynurzającą się z niebieskiego światła zaostrzoną drewnianą laskę i zaraz za nią znajomą czerwoną gębę. Khared Cimeries.
- Witaj przyjacielu, dawno się nie widzieliśmy - powiedział półdemon. Maff prędko zreflektował z kim ma do czynienia, zdjął hełm i skinął z uśmiechem, prezentując rząd brzydkich zębów.
- Prawda, dawno. Jak mnie tu znalazłeś? - zapytał zaciekawiony - A, zapomniałem, Twoje magiczne sztuczki...
- Nie są takie skomplikowane jak Ci się wydaje - zaśmiał się Khared, wskazując palcem na portal za siebie - musimy ruszać, Flint i Johney wzywają. Są wszyscy.
*ciekawe co tym razem* - pomyślał Maff, poprawił zbroję i skinął łbem.
- To ruszajmy, pewnie się niecierpliwią...
Exit Light
Enter Night!

Offline Thiass

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1136
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #5 dnia: 2019 03 06, 17:25:53 »
"Z dziejów miasta Vesper – Spisane przez Thiassa La'Vey"

W bardzo odległych czasach, których mieszkańcy Sosarii już nie pamiętają, miasto Vesper zostało przejęte przez człowieka, który do tej pory jest legendą tych ziem. Jablo La'Vey pierwszy Władca, który wzniósł małą portową osadę do rozmiarów potężnego miasta. Miał wielu zaufanych przyjaciół i tworzył znaną wielu gildię Aniołów Zagłady. Często zastanawiałem się co z dawnymi druhami. Gyver, Karen i Barios Torhenowie, Fiadus, Menagra, Nimanaur, Murinus – to imiona zapomniane, chociaż zawsze miło wspominane w Vesper....

Thiass podniósł wzrok znad księgi i uśmiechnął się lekko. Wyczuł, że Shandis odnalazła ważne informacje. Była między nimi niezwykła więź. Nie tylko magiczna, ale i mentalna. Pomagało to demonologowi kontrolować cały proces nie włączając się do niego osobiście. Najwyższa pora, aby inni pisali historię.

Flint McBride chwycił wielkim łapskiem za kufel wypełniony Vesperyjskim rumem. Przypomniał mu się czas, gdy za młodzika żeglował po ziemiach Sosari. Stuknął mocno o kufel dawnego przyjaciela. Napiął wielki biceps. Porównał z ręką Maffaera

- Nie martw się, popracujemy też nad twoją formą! A jak już urośniesz, może cię nawet do rodziny przyjmiemy.

Gdy dwóch zakutych w zbroję wojowników popijało smacznie rum wiedząć, że lada chwila trzeba będzie rozbić komuś łeb, na piętrze toczyła się ważna dyskusja. Udało się odnaleźć byłą strażniczkę z Vesper, która miała potrzebne informacje.
Odelia La'Vey – Kapitan straży powołana przez samego Jabla. Kobieta, która wraz ze swoimi ludzmi nigdy nie odeszła i nigdy nie zdradziła. Osoba, którą Thiass kazał odszukać. Okazało się, że wieść o powrocie Wilczego Bractwa rozeszła się bardzo szybko. A Odelia wraz z oddziałem ludzi ruszyła do Jhelom pomóc w walce. Niestety nie wróciła...



Wilcze Bractwo wpadło niczym rozpędzony pociąg, wycinając orków, którzy przeżyli po ostatniej masakrze. Tropiciele szybko odnaleźli ślady. Niestety nie doprowadziły one do osoby, której szukali. Pod areną znaleźli niedobitka z oddziału Odeli. Człowiek uszedł z życiem ciężko ranny. Wytrzymał, aby przekazać ostatkiem sił informację, gdzie szukać byłej kapitan straży.





Walka w świątyni nie była długa. Flint wziósł w górę swój młot. Oczy błysnęły błękitem, jego ciało przybrało formę Awatara swej boginii. Parudziesięciu akolitów leżało na ziemi, ich krew spływała po schodach. Na górze czekał ich przywódca, który był wyraźnie zaskoczony całą sytuacją.

- Zatłuc tego KULTYSTĘ – wykrzyczała Shandis
- Tak jest! Wszyscy na tego KULTURYSTĘ – krzyknął głośno Zithrael

Odelia wróciła do domu. Znalezioną, zmęczoną, ranną przetransportowano jak najszybciej do domu WB. Thiass położył dawną przyjaciółkę na stole i użył kilku leczących zaklęć. Odelia była w bardzo złym stanie.



- Macie dowiedzieć się kto ją porwał. Kim byli ci ludzie i co zrobili. Chcę wiedzieć wszystko. Jeśli będzie taka potrzeba, wyrżniecie w pień całe ziemie piratów, zrównacie z ziemią Delucję i spalicie Cove. Przepytacie każdego napotkanego człowieka i każdemu bezużytecznemu odrąbiecie głowę.
Z tym zabijaniem może się wstrzymamy. Martwi nie mówią – Powiedział wolno Maff
Obok ciebie stoi dwóch naszych braci doskonale znających sztukę nekromancji – jeśli będzie potrzeba.... martwi też przemówią – Odpowiedział Thiass...


Widze, ze juz Thiass na lika relognal, to spadamy - by order ;]

Offline Thiass

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1136
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #6 dnia: 2019 03 21, 12:59:50 »
- Flint doszły nas słuchy, że przymieże Valsora wypowiada nam wojnę w związku z przywłaszczeniem sobie Jhelom. Jakieś żółte płaszcze? Wojownicy? - Zapytała spokojnie Shandis

Flint McBride uśmiechnął się szeroko. Chwycił swój wielki młot. Oczy błysnęły aprobatą jego boginii. Shandis doskonale znała to spojrzenie. Nakreśliła ręką wzór magicznego zaklęcia i przygotowała się do walki.

Żółte płaszcze nazywały się wojownikami którzy nigdy walki nie odrzucają. Często są to gladiatorzy walczący na arenach. Flint postanowił rzucić im wyzwanie odpowiadające ich wierzeniom. Głośny dzwięk rozbrzmiał po całej Sosarii. Arena przygotowana przez samych Bogów stanęła otworem. Teraz pozostało tylko czekać na wojowników Valstorii, na żółte płaszcze......



Czekali i czekali..... była ich tylko dwójka. Gotowi są ciągle na walkę. Nikt rękawicy nie podjął...
Chyba jednak to tylko plotki, że kult boga wojny jednak się przebudził...


- Wczoraj w nocy banda tych, którzy nazywają siebie wojownikami Valstorii, włamała się do domu Wilczego Bractwa i uprowadziła byłą Kapitan straży. Starszą i do tego chorą kobietę.
- Czyli nie wojownicy a włamywacze i porywacze.... E to na pewno nie ci..

 Flint i Shandis nadal czekali na dzielnych wojowników czy to Valstorii, czy też "chaosu"........

- Jasna cholera może byście nam pomogli? Wczoraj zamurowali nas na moście Skara i podstępnie zabili...
- Zamurowali i zabili? E to nie wojownicy, tylko murarze i pospolici zbójcy co to większością napadają...

Wyzwanie zostało rzucone. Boska arena stoi otworem. Gdzie ci wielcy wojacy z wyspy boga wojny... Gdzie ten "wielki chaos" z Delucji? Czy wszyscy zostali pospolitymi piratami i rabusiami z Buccaners? Miasta największych mend i szumowin?



Widze, ze juz Thiass na lika relognal, to spadamy - by order ;]

Offline jablo

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 195
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #7 dnia: 2019 03 27, 16:03:00 »
Aż się łza w oku kręci jak to czytam i widzę te obrazki. Nie sądziłem że siedziba dalej stoi. Fajnie by było znowu polatać eh...

Offline Thiass

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1136
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #8 dnia: 2020 01 16, 11:47:18 »
   Wielki młot stał zakurzony w kącie sypialni. Pająki przez te kilkanaście lat zdążyły utkać dookoła niego sporą pajęczynę. Kawałek przylepionego mózgu zasechł i odpadł na podłogę. Flint McBride oraz Shandis La'Vey od kilkunastu lat nie ruszali się z wielkiego zamczyska wybudowanego na krańcu świata. Nic nie zapowiadało, aby ta sytuacja miała się zmienić..
   
   Pierwsze promienie słońca wpadły go wielkiej sypialni. Mały pająk, który uwił sobie gniazdo w rogu pomieszczenia, zamrugał ze zdziwienia wszystkimi ośmioma oczami i czym prędzej schował się pod łóżko. Pająki to mądre istoty... wiedzą, kiedy chować się po kątach. Zobaczymy czy inni są, chociaż w połowie tak inteligentni. Wielka zielona ręka podniosła leżący na podłodze młot. Flint uśmiechnął się do śpiącej półwilczycy i wyszedł...

   Dźwięk bicia w gong rozbrzmiał nad Sosarią. Kilka chwil później pojawił się magiczny portal a w nim Tar razem z Valentinne. Nie zdążyli wykrztusić nawet słowa. Doskonale wiedzieli, gdzie i po co ruszają.

   Tar robił to, co umiał najlepiej. Każdy cios wymierzony w przyjaciół był odbijany tarczą. Wielu zastanawiało się jak to możliwe, że mikro niziołek jest w stanie bez problemu zasłaniać wielkiego pół-orka. Val szła spokojnie z boku, uśmiechając się w duchu. Na środku Delucji... pośród straży chaosu stało troje przyjaciół. Zatrzymali się przed uprowadzoną podstępem Odelią La'Vey. Flint chwycił kobietę i zarzucił ją sobie na wierzchowca.



   Tak jak mówiłem miasto pospolitych złodziejaszków, włamywaczy i porywaczy. Wyzwanie rzucone kilkanaście lat temu nadal czeka. Czekam na was o "wielcy" wojownicy Valstora, którzy to podobno nigdy nie unikają walki. Wrota areny bogów stoją otworem.

   Zielony Portal pojawił się pod nogami. Flint machnął jeszcze ręką w stronę centrum miasta i przeniósł kobietę przez magiczną bramę do Aetasa.



Odelia została ułożona w wielkim łożu na środku sali. Nad nią wisiała tablica wyzwań.
Do pomieszczenia wpadła zmieszana Shandis. Oczy dosłownie płonęły jej żywym ogniem. Ręka mocno ściskała kostur, a usta same składały się do słowa "corp por"

Coś ty znów do jasnej cholery wymyślił?! I czemu ja nic nie wiem?!

Flint postukał palcem o tablicę aren, na której imię Shandis już było wypisane.

- Chyba całkiem ci na mózg padło jak sądzisz, że tym razem ktoś tam do nas wyjdzie...





Widze, ze juz Thiass na lika relognal, to spadamy - by order ;]

Offline Thiass

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1136
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #9 dnia: 2020 02 02, 11:02:06 »
Thiass La'Vey od dziesiątek a może nawet setek lat stał na uboczu. Niegdyś bardzo aktywny teraz za kurtyną. Były Władca miasta Vesper, Mistrz gildii Wilcze Bractwo, Zasiadający na najwyższym stopniu rady wampirów aż po czarnoksiężnika, który zniknął dla świata i zaczął przebywać w domenie demonów. Co właściwie stało się w momenci gdy "klątwa" wampiryzmu zniknęła, a Thiass zaczął studiować inną szkołę magii? Czemu zniknął?...

Pół-Wilk obserwował swoich towarzyszy. Sam pokazywał się niezwykle rzadko, gdy jego obecność była potrzebna. Stworzył Shandis a jej historia była tak bardzo zawiła, że chyba tylko on i ona ją pojmowali. Stworzył Flinta po to, aby reszta miała na kimś oparcie. Ci, którzy pamiętają braci Coldzerri wiedzą, dlaczego ich drogi sie skrzyżowały. Maff szedł różnymi ścieżkami, ale dziwnym trafem WB zawsze było na końcu każdej z nich. Wszyscy myśleli, że przypadek rządził ich życiem.



Wszystkie "sznureczki" delikatnie drgały. Jeden ostatnimy laty szarpał się najmocniej. Oczy Thiassa zwrócone od dawna na jedną postać. Wielki plan, na końcu którego w tym momencie stała Valentinne...


Widze, ze juz Thiass na lika relognal, to spadamy - by order ;]

Offline Thiass

  • Gracze DM
  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1136
Odp: Powrót Wilczego Bractwa
« Odpowiedź #10 dnia: 2020 02 05, 14:38:36 »
Wszystko szło zgodnie z planem. Wydawać się mogło, że Valenntine dopełni swego zadania. To co zaplanowano być może stanie się faktem. Dziesiątki lat w domenie demonów wystarczyły. Thiass zamknął za sobą tajemne przejście i rozejrzał się po Sosari. Nadszedł czas, aby na własne oczy z bliska zobaczyć działania sukkuba. W oczach Val płonął ogień i pasja. Pół-Wilk dawno nie widział czegoś takiego. Przypomniał sobie  czas gdy setkę lat temu przesunął ręką po policzku Shandis i obiecał, że na zawsze zmieni jej życie. Oczy półwilczycy w zapomnianych już czasach płonęły tym samym ogniem...

Wilczy Bracia zachodzili w głowę, dlaczego czarodziej coraz to częściej pojawiał się pośród nich.


Widze, ze juz Thiass na lika relognal, to spadamy - by order ;]