Autor Wątek: Wiosenne porządki w Cove  (Przeczytany 3512 razy)

Wojto

  • Gość
Wiosenne porządki w Cove
« dnia: 2019 04 02, 19:27:38 »
Od kilku dni w Cove zaczął rozbrzmiewać dźwięk stukania, piłowania, wbijania i kucia. Z kominów hutniczych zaczęły unosić się kłęby dymu. Z kopalni nieustannie dochodzi odgłos łupanego kamienia. Kamieniarze bez przerw ciosają kamienie, gruz z miasta wywożony jest co chwile wielkimi wozami. Główny trakt do Cove jest coraz bardziej tłoczny, robotnicy przychodzą tam ze wszystkich zakątków Sosarii. Po długim okresie stagnacji, który zaczął się po pladze nieszczęść, nastał czas odnowy. Wysłannicy Korony dostrzegli potencjał w osadzie i postanowili wspomóc ją finansowo. Zasilili skarbiec Cove wieloma skrzyniami pełnymi złota, każdy robotnik jest dobrze nagradzany. Jednak i władze miasta postanowiły zająć się ekonomią.

Zaślepionych pracą górników z amoku wyrwał dźwięk wbijanego pala. Tłumnie wyszli przed kopalnie, gdzie ujrzeli rosłego mężczyznę umieszczającego znak przed kopalnia. Gdy robotnik odszedł, górnicy podeszli zobaczyć komunikat. "Uwaga! Władze Cove informują, iż od następnego tygodnia będzie pobierana opłata za użytkowanie kopalni! Tygodniowa płaca wynosić będzie 20 tysięcy sztuk złotych monet, lub 2 tysiące bloków granitu. Dla osób niezamieszkujących w Cove, opłaty te będą dwukrotnie większe! W razie nieuiszczenia opłaty, strażnik ma prawo wyrzucić delikwenta z kopalni lub użyć ostrzejszych środków siłowych". Przed kopalnią rozległy się głosy niezadowolenia.

Sprzed murów osady słychać głosy budowniczych. W pośpiechu rozpoczynają modernizację murów. Wozy które docierają pod Cove uginają się od ciężaru zwożonego kamienia. Również w mieście pojawiło się pełno robotników. Prace trwają niemal przy każdym budynku. Wszędzie zauważyć można architektów nieustannie szkicujących plany i inżynierów dających instrukcje robotnikom i budowniczym.


CDN

 

Wojto

  • Gość
Odp: Wiosenne porządki w Cove
« Odpowiedź #1 dnia: 2019 04 06, 22:02:55 »
Chaośnicy zadziałali w typowy dla nich sposób. Świadomi, iż oddziały zwolenników Korony zmiażdżą ich niczym robaki, wykorzystali nieuwagę i nieobecność swych wrogów, aby pojmać bezbronnych robotników. Pomimo tego Order utracił wielu dobrych budowlańców i inżynierów. Nie mogą pozwolić, aby taka sytuacja się powtórzyła. Straż w Cove po wielu latach pokoju w tej małej osadzie nie nadaję się już do walki, a jedynie ścigania drobnych złodziejaszków. Wysłannicy Korony zdecydowali. Pora sprowadzić do miasta najznamienitszą straż w całej Sosarii.
Smiałkowie z Orderu zebrali się pod bankiem osady Cove. Podczas gdy Generał Wojsk Brytanii – Telzisir Lind był na ważnej misji dyplomatycznej, dowództwo objął jego młodszy brat Dernhelm. Wojownicy zapełnili juki żywnością, opatrunkami i ubraniami, a następnie uwiązali je do zwierząt.


Ruszyli w stronę stolicy. Korowód prowadził Nimrod Dragonus, najznamienitszy w wypatrywaniu wrogów. Zaraz za nim podążała dwójka Inkwizytorów – Altharis i Dernhelm Lind. Dalej szedł niedawno wyswobodzony z opętania Asekas Bel’em wraz z Dianą Dragonus. Końca korowodu pilnował potężny, a jak wielu twierdzi najpotężniejszy mag – Droghey Gloow. Szli bez większych problemów, pogoda była sprzyjająca, a trakt dobrze ubity. W końcu jednak napotkali przeszkodę – bagna nieopodal Cove. Przemierzenie ich zajęło sporo czasu. Szczególne problemy miały zwierzęta juczne, które obarczone sporym ciężarem grzęzły w bagnach. Na pomoc przyszedł jednak wspaniały Droghey, który posiada również wiedzę o magii szamańskiej – wspomógł nią zwierzęta.
Dalsza trasa przebiegała bez komplikacji. Ciągle towarzyszący im śpiew ptaków sygnalizował, że w lasach nie ma niebezpieczeństwa. Gdy mury stolicy zaczęły powoli wyłaniać się na horyzoncie, nagle ptasie ćwierkanie ucichło. Wszyscy śmiałkowie dobyli swą broń, aby po chwili wysypała się na nich zgraja bandytów. Głupcy nie spodziewali się na kogo napadają, popełnili błąd – ostatni w ich życiu. Wyszkoleni  wysłannicy Korony przedarli się przez grupę bandytów w ciągu kilku chwil, po czym ruszyli dalej – ich cel był już blisko.


Wreszcie śmiałkowie dotarli do stolicy. Dało się usłyszeć nie jedno westchnięcie przywołane nostalgią. Weszli do miasta przez wrota obok siedziby Inkwizycji. Zaraz po przejściu przez bramę, rzuciła się na nich grupa śnieżnych i lodowych bestii. Po krótkiej walce grupa skierowała się ku Zamkowi Królewskiemu.
Dwóch mężczyzn pchnęło z trudem ogromną stalową bramę, za którą znajdowała się główna sala Zamku. Po chwili usłyszeli świst dobywanych mieczy. Rycerze Przymierza Światłości w mgnieniu oka stali już w zwartym szyku naprzeciw śmiałków. Gdy jednak zobaczyli znajome twarze, nerwowa atmosfera minęła.
- Przybywamy do was z zapasami żywności i dobrą nowiną. Jam jest Dernhelm Lind. – rzekł mężczyzna w czarnym płaszczu.
- Witajcie, Dernhelmie. – odrzekł jeden z rycerzy skłaniając się, jak wymaga etykieta wojskowa.
- Mamy dla was jedzenie, gdyż już dość długo chronicie się w Zamku. Ale mamy dla was coś jeszcze ważniejszego. Zdecydowaliśmy się na wsparcie władz małej osady znanej jako Cove. Wsparliśmy ją finansowo i zatrudniliśmy robotników. Niestety jednak ich straż nadaję się najwyżej do ochrony biesiad i wesel. Oddziały chaosy nękają naszych robotników. Chodźcie razem z nami strzec miasta, które będzie przystanią Korony, dopóki nie opracujemy planów odbicia stolicy. – po dłuższej przemowie Dernhelm wziął głębszy wdech.
- Cieszy nas ta nowina. Musimy jednak z resztą rycerzy przedyskutować opuszczenie stolicy. Pomimo iż stacjonujemy jedynie w Zamku, nadal chronimy jej i Króla. Pozostawienie tego wszystkiego to nie jest łatwy krok. – odrzekł rycerz który powitał przybyszów.
- Dobrze. Przemyślcie to zatem. Jednak pamiętajcie, że wieczne siedzenie w Zamku, podczas gdy stolica jest opustoszała i pełna plugastwa, nie pomoże jej odbić. Żywność, która wam przywieźliśmy powinna starczyć jednak na jakiś czas. Przybędziemy tu za jakiś czas, aby poznać waszą decyzję. Teraz jeśli pozwolicie, udamy się na górę, aby ustalić dalsze plany. – powiedział Dernhelm.


Grupa wysłanników zasiadła przy stole i dała pochłonąć się jadłu i rozmowom. Postanowili, że przed opuszczeniem stolicy, udadzą się do świątyni Ahn'bysa, aby się pomodlić za nadchodzącą misję. Spędzili jakąś godzinę przy stołach. Po tym czasie jednak dość było im konsumowania zapasów Przymierza. Poszli ku wielkim wrotom i pożegnali się z rycerzami, dając im tydzień do namysłu.
 

Przemierzali powoli ulice opustoszałego miasta, wycinając zgraje lodowych stworów. Wreszcie dotarli przed świątynię. Prowadził do niej długi kamienny most, wyłożony kamieniami pełnymi zdobień. Wkroczyli powoli do świątyni składając broń przy wejściu. Już po chwili spędzonej wewnątrz, każdy z nich poczuł dziwną aurę, przeczucie, mówiące aby udać się do świątynnych podziemi. Gdy tam dotarli, pomieszczenie było całkowicie oświetlone, pomimo braku świec i okien. Rozejrzeli się dookoła, i zobaczyli stojącą pod ścianą postać w niebieskiej szacie. Biła od niej silna aura, przeczucie mówiło im, że to On. Methestel. Bóg zesłał przed ich oblicze swego Awatara.


Postać przyglądała się im w stoickim spokoju i ciszy. Każdy z śmiałków oddał pokłon w jej stronę. Złożyli do niej swe modły. Po ostatniej modlitwie, sylwetka zaczęła powoli się rozmywać, aby ostatecznie zniknąć w rozbłysku światła, zabierając je ze sobą i pozostawiając podziemia w mroku. Wysłannicy opuścili pomieszczenie w ciszy.
Udali się w stronę portu. Pomimo tego iż poprzednia zasadzka nie była groźna, to jednak dali się podejść. W lasach oblegających stolicę łatwo wpaść w pułapkę. Postanowili udać się do portu, gdzie -jak donieśli jakiś czas temu zwiadowcy – nadal stoi galera Korony, w całkiem dobry stanie. Ruszyli zatem przedzierając się przez kolejne hordy plugastwa.
W porcie rozległ się charakterystyczny dźwięk podków bijących o deski pomostu – muzyka której ten rejon dawno nie słyszał. Tak jak donieśli zwiadowcy – przy kei stał zacumowany statek. Wszyscy weszli ostrożnie na okręt, a następnie odcięli grube liny cumownicze. Wiatr się zerwał, a okręt sterowany przez Drogheya, który jak się okazało jest równie dobrym kapitanem jak magiem, ruszył na pełne morze.
Po długim rejsie okraszonym licznymi wymiotami z powodu choroby morskiej części grupy, wreszcie ujrzeli na horyzoncie strażnicę Cove.


Wreszcie zeszli na ląd, część z nich na chwiejących się nogach. Ponownie byli w Cove, pełni nadziei odnośnie planów na przyszłość.
« Ostatnia zmiana: 2019 04 07, 17:24:01 wysłana przez Wojto »

Offline deedee

  • Zarejestrowany
  • Wiadomości: 1
Odp: Wiosenne porządki w Cove
« Odpowiedź #2 dnia: 2019 04 09, 20:03:46 »
Słońce już niemal dotykało szczytów gór otaczających w szerokim objęciu odradzającej się osady Cove.
Żarliwy upał w tym dniu cały czas nie ustępował, a powietrze wydawało się nadal gęste i niemal oleiste.
Dziewczyna odgarnęła ze spoconego czoła niepokorny kosmyk włosów i poprawiła leżącą na niej błękitną suknie.
Zwinnie chwyciła o rękojeść swej dwuręcznej laski i jak zwykle ruszyła w stronę kopalni, wypełniając rutynowe obowiązki gwardzistki.
Zbliżając się ku wejściu do wielkiej kopalni, przypadkiem usłyszała rozmowę zaniepokojonego kowala rozmawiającego z górnikiem.
Plotkowali coś o obcym, który niedawno nawiedził tą ziemię i odprawił jakiś straszliwy rytuał, tuż za ich domostwem, w niezamieszkałej jeszcze jego części.
W samej tej beztroskiej paplaninie dwóch wieśniaków, Diana poczuła nagłe ukucia lodowatych dreszczy na jej smukłym karku.
Wiedziała, że tych plotek nie można zlekceważyć i nie zwlekając chwili dłużej ruszyła w kierunku wysokiej wieży, która jako jedyna komponowała horyzont ubogiej osady.
Zatrzymała się na środku pustego pola, tuż u stóp gór dzielących osadę z wielką zatoką prowadzącą na otwarte morze.
Rozejrzała się niespokojnie dookoła, szukając jakichkolwiek śladów mistycznych rytuałów.
Opustoszona powierzchnia na ziemi była niemalże idealnie równa i pozbawiona całkowicie roślinności.
Jej uwagę przykuły śladowe krople krwi zmieszane z popiołem, które wydawać się mogło, rozciągają się w obszerny okrąg.

Zatem mieszkańcy mówili prawdę...

Powiedziała sama do siebie, kucając na wypalonej ziemi, nie obawiając się przy tym o zabrudzenie swych szat.
Odłożyła powoli broń i sięgnęła do małego woreczka przypiętego do pasa po mały niebieski kielich.
Kielich ten mocno błyszczał w ostatnich promieniach zachodzącego słońca i podkreślał liczne wspaniale uformowane zdobienia z drogocennego mithrilu. Trzymając go w lewej ręce, sięgnęła jeszcze po podłużną buteleczkę, której również nie można było zaliczyć do przeciętnych naczyń. Odkręciła ja i bardzo ostrożnie przelała jej zawartość do kielicha, który następnie skierowała ku górze nad głową.



Methestelu, bohaterze pobożności, miłości i wiary,
czyste źródło zaspokajające wszelkie pragnienie,
głosie wołający i budzący sumienia,
hojny Dawco napełniający Błogosławieństwami stworzenia,
przykładzie pobożności uzdrawiający duszę i ciało,
wdzięczny powierniku wysłuchujący próśb wiernych,
Wysłuchaj modlitwy wiernego sługi twego, który wznosi się do Ciebie spośród zgiełku i rozpaczy świata, w którym zapomniano o Tobie, w którym nie wzywa się Twojego imienia, w którym drwi się z Twoich praw i ignoruje Twoją obecność.
Rozwiąż wewnętrzne sprzeczności, które rosną w nas niewiarygodnie i nieznośnie. Naucz nas wytrwałości w bólu, męce i niepewności. Naucz nas jak czekać i jak ufać. Obdarz światłem, obdarz siłą i cierpliwością wszystkich, którzy są wierni twojemu Słowu.
Pomóż nam zapanować nad orężem, który grozi, że zapanuje nad nami, niosąc jedynie wojny i zniszczenia.
Niech serca ludzkie będą poddane Twojej woli, a czasy, w których żyjemy, niech za łaską Twoją będą spokojne i wolne od grozy nieprzyjaciół.
Albowiem nie znając Ciebie, nie żyjemy w pokoju.


Stanęła dumnie wyprostowana z uniesioną głową i przychylając powoli kielich, zaczęła wylewać zawartość na ziemię.

Methestelu prosimy Cię, nawiedź te miejsce i oddal od niego wszelkie zasadzki nieprzyjaciół.
Oczyść te miejsce i strzeż jego mieszkańców. Niech Twoje Błogosławieństwo towarzyszy nam wszędzie, niech obecność Twoja oświeca myśli i serca nasze.
Racz zachować nasze schronienia od wszelkiego chaosu i nieszczęścia.
Stań się naszą tarczą przeciw niegodziwości, abyśmy mogli chronić pokrzywdzonych i wymierzać sprawiedliwość w imieniu twoim.

« Ostatnia zmiana: 2019 04 09, 22:52:06 wysłana przez deedee »