Już podchodząc do drzwi karczmy czuć było nieprzyjemną woń mieszanki potu, alkoholu, octu i rzygów. Pomimo to czarodziejka postanowiła sprawdzić plotkę. Zamaszystym ruchem dłoni otworzyła drzwi, a z budynku wydobył się istny smród grubo zakrapianej imprezy. Tu ktoś zmywał wymiociny, tam powoli pałaszował inny zupę, część spała. To jeden ze śpiochów przykuł uwagę kobiety. Leżący w kącie, z uwaloną brodą. Niski za bardzo na człowieka, barczysty również za bardzo - krasnolud. Nad głową pochłoniętego w głębokim, pijackim śnie krasnoluda zawisła nagle kula wodna wielkości sporego głazu. Chwilę po uformowaniu, cała woda runęła na mężczyznę. - Wy chędożone pijaczyny! Wy gnidy jedne, pozabijam! -
wstał wydzierając się dookoła, nagle wzrok zawiesił na czarodziejce. - wy-wybacz pani, ja nie chciałe...
- kobieta przerwała mu unosząc dłoń.- Karczmarzu, ciepłej potrawki i piwa dla mojego przyjaciela, zapewne jest głodny i spragniony.
- rzekła pewnym, spokojnym głosem.Powoli siadła na ławce przy stole, naprzeciw miejsca drzemki krasnoluda. Ten ocierając twarz z wody, podniósł się lekko chwiejnie i usiadł przy stole. Cały ten czas milczał, dość nerwowo się rozglądając, unikając kontaktu wzrokowego z kobietą. Gdy przyszła potrawka z flakami szybko zaczął ją wchłaniać drewnianą łyżką. Gdy większa część zawartości miski skończyła w jego brzuchu, a mniejsza na brodzie i stole, czarodziejka się odezwała.- Zapewne zastanawiasz się po co tu jestem. Otóż nie obchodzą mnie wasze pijackie ekscesy uprzedniej nocy, tak naprawdę nie przychodzę tu nawet jako przedstawiciel władz Cove. Przychodzę tutaj, bo słyszałam, żeś kiedyś pracował w Twierdzy Krasnoludów.
Mężczyzna mierzył przez chwilę podejrzliwym wzrokiem czarodziejkę.- Może i ta, ale to stare czasy już.
- odburknął jedynie.- Widzisz, Cove to rozpadająca się dziura. Przedstawicielom Korony nie mają ochoty na utrzymywanie tego miasta. Szykujemy się na swoisty exodus. Powiem wprost - wasza dawna Twierdza przykuła naszą uwagę. Jest nietknięta, ma potężne obwarowania, duże zasoby, portal księżycowy...
- kobieta przerwała widząc coraz bardziej wściekłą minę krasnoluda.- ŻE CO?! CHCECIE ODEBRAĆ NAM NASZĄ TWIERDZĘ?! CHECIE-CHECIE....
- przerwał nagle na spokojny gest czarodziejki, któremu jednak towarzyszył poważny wyraz twarzy z ogniem w oczach.- Słyszałam, że byłeś w jednym z ostatnich Krasnoludzkich Hufców. Ponoć walczyliście do końca z zagładą którą przyniosły góry. Pogódź się z tym, że potęga Twierdzy dowodzonej przez krasnoludy dobiegła końca. Możesz albo pomóc nam w ponownym tchnieniu życia w te mury, albo trwożyć pieniądze na alkohol w tej wiosce, do końca swojego życia.
- po czym kobieta wstała i skierowała się do drzwi.
Powolnym ruchem otworzyła je, nareszcie powiew świeżego powietrza. Nawet gdyby krasnolud miał się nie zgodzić, to cieszyła się, że wreszcie opuszcza te norę. Zeszła wolnym krokiem ze schodów, powitała rumaka który musiał czekać nieco i następnie zwinnym ruchem na niego wskoczyła. No cóż... chyba się nie udało.- Zaczekaj!
- zachrypnięty, niski głos dobiegł jej uszu spomiędzy karczemnych drzwi. - Pomogę w miarę możliwości, brakuje mi już mej ojczyzny...
- Rennard będzie zadowolony. Mówiłam ci, że zasilił szeregi Korony?
- odrzekła z uśmiechem na ustach. - Za mną, pokaże ci wszystko.
Krasnolud już nie mógł zmienić zdania. Kobieta chwyciła go silnie, a po chwili znaleźli się już przed Twierdzą. Niski mężczyzna od razu padł na kolana i zwrócił cała potrawkę prosto w śnieg. Duma jednak nie pozwoliła mu na zbyt długie konwulsje, wstał prędko i ruszył ku bramie. Szedł z wolna, a z jego oczu bił coraz większy wyraz nostalgii. Czarodziejka światłem wskazała drogę do byłej kuźni. Pomieszczenie było chłodne jak cała Twierdza, jednak to w nim najbardziej było to nienaturalne uczucie. Niegdyś to tutaj był największy upał, na okrągło chodzące piece i co rusz latające po sali rozżarzone odłamki stali. Teraz było w niej ciemno, pachniało zleżałym węglem.- Postaraj się wymyślić jakiś sposób, aby uruchomić golemy. Przede wszystkim Twierdza musi być broniona. Nie mamy czasu bez przerwy tu siedzieć, a te maszyny pomogą rozwiązać ten problem. Nie rób niczego innego wcześniej. Bądź też ostrożny, większe hałasy mogą ściągnąć coś z głębin korytarzy, póki co nie chcemy tego. Pamiętaj, golemy to priorytet, gdy z kominów Twierdzy znów wydobędzie się dym, może to ściągnąć sporo niechcianych gości. Na mnie czas.
- pstryknęła, a przy krasnoludzie pojawił się gołąb z listami. - Gdy będziesz czegoś potrzebował, skontaktuj się ze mną i tylko ze mną.
Po kolejnym pstryknięciu kobieta zniknęła we mgle.