Bankier siedział sobie tak jak zwykle zajmując się swoimi codziennymi obowiązkami,
oczekując na następnego klienta. Praca w tym mieście była bardzo ciężka i nie chodziło
tu o dość "nietypową" klientele. Do wszelakiej maści orków, drowów czy właściwie
nie do końca wiadomo czego zdążył się przyzwyczaić, bardziej męcząca była świadomość,
że te wszystkie istoty są nieobliczalne i w każdej chwili mogą zrobić coś czego nikt
się nie spodziewa, doskonale pamiętał co stało się z drugim bankierem..
-
Niby był półdemonem... Ale napoić żywe stworzenie fioletową miksturą i zrzucać z dachu
banku jednocześnie strzelając płonącymi czarami, to drobna przesada - westchnął.
Ale nawet uczucie ciągłego zagrożenia nie było tak irytujące, jak przesiadujący od kilku dni
w banku poseł. Właściwie nikt nie wie skąd on się wziął i czego chce, pewne było tylko to,
że jego koniec jest bliski. Nasz bankowy szuler przyjmował nawet zakłady, jaki będzie finał
tej nazwijmy to "dyplomacji".
Minęło kilka dni i w banku zmaterializował się mag, załatwiał swoje sprawunki, tak jak
zawsze, gdy z cienia wyłoniła się kobieta, porozmawiali chwilę w jakimś dziwnym języku,
jakieś świsty, szepty i warknięcia. Rozmawiali tak sobie wymieniając się jakimiś pakunkami
gdy odezwał się poseł z Yew:
-
Chcę rozmawiać z władcą! Nie można tak traktować posła!Zajęci dotychczas swoimi sprawami magowie spojrzeli na człowieka, mężczyzna zapytał
mnie:
-
Kim jest ten pajac i dlaczego ośmiela się odzywać w naszej obecności?Nabrałem powietrza aby odpowiedzieć zwięźle i szybko:
-
To jest pose...
Nie zdążyłem dokończyć gdyż kobieta dała znak strażnikowi i ten przebił posła włócznią.
-
Oho, moja droga, czytasz mi w myślach - powiedział mężczyzna
Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo i powiedziała do strażnika:
-
Zrób z tym ścierwem coś! Natychmiast!Strażnik zmieszany odpowiedział:
-
Pani, ja mogę zabić, palić i gwałcić ale nie wiem co znaczy zrobić coś...Mag w tym momencie zarechotał i stwierdził:
-
Z tego co powiedziałeś, to pierwsze już zrobiłeś, teraz ciąg dalszy w dowolnej kolejności,
a my tu sobie popatrzymy!Gdy wszyscy w banku oddawali się rozrywce podziwiania "wyczynów" strażnika bankowego,
do banku wkroczył znany od zawsze z waleczności i pijaństwa krasnolud. Rozejrzał się
półprzytomnym wzrokiem, splunął i stwierdził:
-
No tego to jeszczech nie widzioł, żeby palącego się trupa chędożyć...Kobieta mag wyraźnie już znudzone w przeciwieństwie do maga, zainteresowanego
przedstawieniem, powiedziała:
-
Koniec! Uciąć temu trupowi kuśkę! Włożyć do mordy i wywalić gdzieś w banku Yew!
Natychmiast! Idę otwierać portal!Strażnik z wyraźnym obrzydzeniem zrobił co mu rozkazano i spojrzał błagalnie
na krasnoluda mówiąc:
-
Panie.. Weźcie pomóżcie, ja boję się tymi portalami...Krasnolud będąc już dobrze upojony wziął dość mocno zmasakrowane zwłoki na plecy
i wkroczył w portal. Bankier podrapał się po głowie i pomyślał ile to będzie trzeba wypić,
żeby zapomnieć co przed chwilą zobaczył...
Po chwili usłyszał, że towarzystwo wraca, z tego co udało mu się zrozumieć, to wrzucili
truchło posła do banku, kogoś poturbowali, ponoć każdy może zobaczyć efekty prób
negocjacji. Odwiedziny w Yew tak podobno wyglądały:
No nic, najważniejsze, że mag dał każdemu mały worek złota, a strażnikowi dwa worki
za sumienne wykonanie "zadania"!
Bankier ważąc worek złota w ręce pomyślał, że jednak dobrze temu posłowi, po co tu przyłaził...
Tekst autorstwa anonimowego gracza.