Ostatnie wiadomości

Strony: [1] 2 3 4 5 ... 10
1
Przygody / Odp: Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez vvv dnia 2024 04 13, 14:50:29 »
Po emocjonalnym incydencie w galerii, Maciek postanowił, że musi coś zrobić, aby uczcić sztukę i zemścić się na tym, kto obrażał jej honor. Postanowił więc zmienić swoje imię na Maćko, czując, że nowa tożsamość da mu siłę i determinację w działaniu.

Z pełnym zapału Maciek udał się do urzędu burmistrza, gdzie z wielkim zacięciem prosił o zmianę swojego imienia. Po krótkiej procedurze i formalnościach, Wielka Inkwizytorka Agnieszka, jego prośbę spełniła. Maćko opuszczał urząd, czując się odświeżony i gotowy do podjęcia nowych wyzwań.

Jednym z tych wyzwań było szkolenie na czarodzieja. Maćko zdecydował, że potrzebuje magicznych mocy, aby móc stawić czoła sprawcy obrazów z imieniem "Nanuk". Podjął więc intensywne szkolenie u doświadczonego mistrza czarodziejstwa, poświęcając się nauce magii ze zdumiewającym zapałem.

Po miesiącach ciężkiej pracy i treningów, Maćko stał się biegłym w zaklęciach i posiadaczem potężnych mocy magicznych. Teraz był gotowy, aby skonfrontować się z tym, kto ośmielił się obrażać sztukę i jego własne poczucie wartości.

Po śledztwie i magicznych poszukiwaniach, Maćko odkrył, że obrazy z imieniem "Nanuk" stworzył rzezimieszek o imieniu Winthies Navae. Zrozumiał, że to on był prawdziwym celem jego zemsty.

W końcu nadszedł dzień konfrontacji. Maćko, ubrany w swoje szaty czarodzieja, stanął naprzeciwko Winthiesa Navae, gotów na pojedynek magiczny. Wielka bitwa rozpoczęła się, a w powietrzu unosiły się iskry magii.

Po zaciętej walce, Maćko wyszedł zwycięsko, pokonując Winthiesa i zdobywając sprawiedliwość dla sztuki oraz swojego honoru. Teraz, jako czarodziej Maćko, kontynuował swoją misję broniąc sztuki i dbając o jej prawdziwe wartości.
2
Przygody / Odp: Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Nim_Dragonus dnia 2024 04 13, 14:28:15 »
Generalnie spoko, dwie rzeczy mi się rzucają w oczy.
1. Główny bohater nazywa się Maciek. To dość głupie imię jak na świat fantasy, zupełnie nieklimatyczne. Spróbowałbym go nazwać Maćko. Maćko był w krzyżakach, więc powinno się nadać.
2. Dużo piszesz o emocjach bohatera. Po ich analizie wnioskuję, że bohater jest w spektrum autyzmu. To fajny temat, warty poruszenia. Dodałbym jednak do tego trochę akcji, jakieś wydarzenia. Same emocje, choć bardzo interesujące, szczególnie pod kątem psychologii fantasy, to nieco mało by mówić o... PRZYGODZIE. A przypomnę, że w takim dziale forum jesteśmy. Póki co nie ma tutaj tej przygody.
3
Przygody / Odp: Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez vvv dnia 2024 04 13, 13:13:42 »
Maciek, spokojny i opanowany gracz PvP z zamiłowania, uwielbiał spędzać czas w swoim małym studio, otoczony wyznawami jego wielkości. Był znany ze swojej precyzji i pasji do PvP. Jednak pewnego dnia, gdy przyszedł do galerii sztuki, aby obejrzeć najnowszą wystawę, natrafił na coś, co wstrząsnęło jego spokojem.

Wchodząc do galerii, jego wzrok padł na rząd obrazów o bardzo intensywnych barwach, na których widniało jedno słowo: "Nanuk". To imię było podpisane pod każdym z obrazów. Maciek poczuł, jak gorące fale irytacji wypełniają jego wnętrze. Nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł tak bezczelnie podpisać dzieła swojego autorstwa imieniem, zamiast podać prawdziwe imię.

"Ktoś tu sobie robi jaja!" pomyślał Maciek, jego krew zaczęła kipieć ze złości. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś mógł tak lekceważąco traktować sztukę i jej tradycje. Wściekłość płonęła w nim jak ogień, gdy zaczął bliżej przyglądać się tym obrazom.

Po chwili zorientował się, że styl malowania na tych obrazach był dość niskiej jakości, a kompozycje wydawały się chaotyczne i bez sensu. Maciek poczuł, jak jego irytacja przeradza się w pogardę. "Ktoś, kto tak maluje, musi być skończonym idiotą!" pomyślał głośno, ledwo powstrzymując się od wybuchu gniewu.

Bez wahania podszedł do tablicy ogłoszeń w miejskim banku i zaczął głośno wyrażać swoje niezadowolenie. "Jak można wystawiać coś takiego? To jest obraza dla sztuki!" krzyczał, jego słowa wypełnione były furią i oburzeniem.

Wszyscy w banku patrzyli na niego zaskoczeni, ale Maciek był zbyt zajęty swoją wściekłością, by to zauważyć. W końcu, oddychając ciężko, opuścił pomieszczenie, zobowiązując się, że nigdy więcej nie pozwoli, aby ktoś obrażał sztukę w ten sposób.

Następnego dnia, po ochłonięciu z emocji, Maciek zrozumiał, że jego reakcja mogła być nieco przesadzona. Jednak wciąż nie mógł zrozumieć, jak ktoś mógł tak lekceważąco traktować sztukę. Postanowił, że od tego momentu będzie bardziej czujny i starał się nie denerwować tak bardzo na rzeczy, na które nie miał wpływu.
4
Przygody / Odp: Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Nim_Dragonus dnia 2024 04 13, 09:28:55 »
Kiwi to nie jest moja postać skończony idioto, tylko Terilla.

Nie napisałem, że to Twoja postać.
Wszystkie screeny zapisuje jako "nanuk1", "nanuk2" itp. W sumie wszystkie pliki tak zapisuję.
Ale jak masz pretensje, to napisz to jakoś klimatycznie.
5
Przygody / Odp: Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez vvv dnia 2024 04 12, 17:43:46 »
Kiwi to nie jest moja postać skończony idioto, tylko Terilla.
6
Przygody / Odp: Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Gucio dnia 2024 04 11, 10:13:21 »
WINCYJ
7
Przygody / Wielki Demon Kopalni oraz Zaklecie Wiecznego Kopania
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Nim_Dragonus dnia 2024 04 10, 22:51:23 »
Z góry dziękuję za wyrozumiałość. To mój pierwszy post w tym wątku. Zajęło mi prawie 20 lat, żeby zrozumieć, że DM to przede wszystkim RPG, a nie bezduszne klikanie. Jesteśmy jedną, wielką, klimatyczną rodziną.

[ZAKLĘCIE WIECZNEGO KOPANIA]

*stuk* *stuk* *stuk*
To był piękny dzień dla większości mieszkańców Sosarii. Miasto Cove tętniło życiem, z domu aukcyjnego słychać było przekrzykiwianie ofert kupców chętnych na dwie skrzynie pięknych kruszców kopalnianych. Winthies wyczołgał się ze swojego stogu siana w stajni, który już od kilku dni służył mu jako posłanie, za cichą zgodą stajennego - człowieka zbyt nieśmiałego, by zwrócić uwagę magowi. Mowa bowiem o magu, który miał czarne oczy, unosił się zwykle pół stopy nad ziemią, z jego trzewi wydobywały się dźwięki dziecięcego chóru śpiewającego w Starożytnym Języku Krasnoludów, z uszu płynęła strużka krwi, a na szyi miał dodatkowy pępek.
Winthies nie był więc zwykłym człowiekiem. Oficjalnie (zgodnie z aktem urodzenia wydanym przez Brytyjski Szpital pod wezwaniem Żółtej Mikstury) był podczłowiekiem, natomiast faktycznie pełnił rolę czegoś bardziej na kształt ślepego narzędzia dla Pradawnego Średnia (ubogiego kuzyna Pradawnego Zła i Pradawnego Dobra).
Osobliwy jegomość nadstawił ucha, a kiedy znalazł prześwit w zapadniętej ramie okiennej, zajrzał również do środka. Ujrzał ludzi czerwonych od gniewu i zbyt długiego krzyku. Skakali sobie do gardeł, grozili śmiercią, szantażowali Maurycego - aukcjonera. Plwociny, szarpanie za tuniki, deptanie konkurentom po stopach, groźby niekaralne, karalne oraz karalne tylko wtedy, kiedy Bogowie mają gorszy humor. To wszystko, aby wyszarpać kilka bryłek krwawego kruszca, zwanego przez wasze babki Royalem, a przez młodzież - Tytanium.
*stuk* *stuk* *stuk*
Winthies jednak czuł w kościach, że tak wysoki popyt na metal nie oznacza nic dobrego. Zazwyczaj zwiastuje ponowne nadejście Wielkiego Demona Kopalni - demona uznawanego powszechnie za największe zło w Sosarii, przy którym Daywados wydaje się być dzieckiem, które dla żartu ukryło Stajennemu zgrzebła i liczy, że ten nie skarci go zbyt srogo za taką psotę. Powszechne przekonanie nie pokrywa się jednak z prawdą - Wielki Demon Kopalni jest w rzeczywistości istotą bardzo potężną, ale najbardziej ceni sobie wypoczynek w swoich głębinach skał i nie znosi pobudek. Tak nakazywałby go rozumieć zdrowy rozsądek oraz większość podręczników z dziedziny demonologii z Moonglowańskiej Akademii Magów. Ta jednak spłonęła zanim Winthies miał szansę do niej wstąpić, a nawet gdyby do niej wstąpił - nie powstrzymałoby to nieczystych sił, które zawładnęły jego biednym ciałem dekady temu i konkurowały ze sobą o to, kto najdłużej będzie w posiadaniu jego umysłu i skory do zabawy nim jak marionetką.
*stuk* *stuk* *stuk*
Winthies reagował więc jak pociągana za sznurki lalka. Wiedział, że musi przywołać obudzonego ciągłym stukaniem Demona i wskazać mu miejsce, w którym parszywiec rani skały i zakłóca jego spokój. Otworzył więc pierwszą, drugą oraz trzecią powiekę swoich czarnych jak smoła oczu, podrapał się po jednym i drugim pępku. Wyszeptał prawdopodobnie parszywe obelgi w języku, którego sam nie rozumiał i pojawił się przed górami w Minoc. W głębi duszy (o ile jeszcze ją miał) nie chciał tego robić. To jednak nie miało znaczenia. Namierzył zagrożenie - kopiące zombi, będące pod władaniem sił nieczystych w nie mniejszym niż on stopniu. Osobą będącą pod władaniem Zaklęcia Wiecznego Kopania była Kiwi. Imię dość niewinne i wdzięczne jak na kogoś, kto śpi na stojąco, podczas tego snu uderza kilofem, chociaż łokcie zginają jej się w złą stronę a palce ociekają krwią koloru tytanium. Osoba pod działaniem tego zaklęcia oddaje swoje całe jestestwo i podporządkowuje się swojemu właścicielowi, który jak pasożyt wysysa z niej resztę sił witalnych w zamian za kilka tysięcy tytanium. Często sami bogowie, gdy to widzą - grzmią. Ich grzmoty jednak są zbyt łagodne.
*stuk* *stuk* *stuk*

[WIELKI DEMON KOPALNI]
Winthies uniósł się dodatkowe kilka stóp nad ziemią. I chociaż będzie to kolejny epizod, z którego nie zapamięta nic gdy obudzi się jutro, to słońce zaszło za czarnymi chmurami, gdy z jego ust zaczęły płynąć bardzo, bardzo niegodziwe słowa czarów. Wiatr zawiał złowieszczo, by chwilę później ucichnąć jak pisk zdeptanej myszy. Krew wyciekająca z jego uszu kapała na ziemię, gdzie zaczęła formować Pieczęć Przywoławczą. Ta konkretna miała formę dwóch skrzyżowanych kilofów. Gdy krew zaczęła wrzeć, a z ziemi wystąpiły martwe, pokryte sadzą płody - rozległ się dźwięk ich pieśni. Błagalny ton pieśni zdawał się mieć na celu powstrzymanie demona, aby w swym słusznym gniewie nie zniszczył całej Sosarii. I w tych oto okolicznościach pojawił się on - demon umiarkowanie podirytowany ciągłym stukaniem w metaforyczny baldachim jego łóżka - głębokiego wnętrza kopalnianej góry. Na wskazanie palcem Winthiesa pochłonął sprawczynię niesnasek bez okultystycznych ceregieli i wskoczył do międzywymiarowej pieczęci zanim ta na dobre wystygła.
*stuk.*

Był to dość zwykły dzień w Sosarii, chociaż dość gorący okres na giełdzie kruszców. Poruszeni takimi zjawiskami ludzie na chwilę wystraszyli się i porzucili swoje żądze posiadania tytanium. Jak zwykle - nie na długo. Ich nienasycone pragnienie odżyło już po kilku dniach, a monstra z innych wymiarów pozyskiwały składniki potrzebne do Zaklęcia Wiecznego Kopania.




8
Przygody / Odp: Między piekłem a niebem
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Hagrim dnia 2024 04 07, 20:28:07 »


Słońce powoli chyliło się ku zachodowi
Wiedźma postanowiła wyjść z samotni by podziwiać w spokoju zachód słońca. Wzięła sobie do serca słowa mistrza, że nadchodzące są również jej ostatnimi.
Już nigdy nie będzie w stanie czuć tego co czuje teraz.
Czerpała całym jestestwem jakże ulotną chwilę, gdy niespodziewanie na jej ramieniu wylądował gołąb pocztowy, który podał jej kawałek pergaminu.

A więc już czas pomyślała po czym bezzwłocznie ruszyła we wskazane miejsce.

Karczma Vesper jak co wieczór tętniła życiem 
Bard na środku sali, w specjalnie przygotowanym dla niego miejscu grał na harfie i wyśpiewywał swoje ballady. Ludzie do okoła tańczyli, rozmawiali i śmiali się. Ciesząc się swoim towarzystwem.
Kat rozejrzała się, po czym poszła na drugie piętro. Było tam o wiele spokojniej. Atmosfera sprzyjała powodom dla których zjawiła się w izbie, w centrum miasta.
Nie zdążyła nawet złożyć zamówienia, a Słowik już machnął dłonią w jej kierunku. Kobieta nie ukrywała dobrego humoru i uśmiechała się do czarownicy.
Czy zadanie wykonane? spojrzała wymownie na złodziejkę.
...ale może napijmy się czegoś mocniejszego najpierw? W momencie gdy skończyła formować pytanie, już znała odpowiedź.
Wiedźma nie była w nastroju na zabawę i zbędną rozmowę. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się, czy wszystko poszło według planu i ma dla niej artefakt. Wszak od tego zależało jej życie - nieśmiertelny wyraźnie to zaznaczył przy ich ostatnim spotkaniu.

słowik wyciągnął tarczę i przekazał Kat
Tak jak mówiłam. Ja nigdy nie zawodzę.
Wiedźma zapłaciła umówioną kwotę i chciała już kończyć to spotkanie jednak złodziejka nalegała aby ta zadbała o coś do picia. Użyła nawet stwierdzenia, że czarownica nie pożałuje tych dodatkowych chwil i dowie się czegoś związanego z posiadanym już artefaktem.
Zważywszy na okoliczności w jakich była i fakt, że potrzebowała każdej karty przetargowej przy kolejnym spotkaniu z Guessepp'e zgodziła się.
Skoro już mnie przekonałaś moja droga to nie będziemy pić byle czego. - oddaliła się do swej winnicy.


Jak na czarownice przystało mimo dzielącego dystansu te dwie lokalizacje, nie trwało to długo.
Wchodząc ponownie do karczmy, drogę zaszła jej strażniczka.
Twarz cała zapłakana, ledwo powstrzymywała się żeby nie ryknąć ponownie i nie zalać się łzami.
Mój najdroższy Hugo... To wszystko twoja wina! WIEM TO!!! - wycedziła strażniczka w twarz Katreen'y.
Kobieta nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Wszak to mogło znaczyć tylko jedno będąc tak daleko od stolicy - plotki szybko się rozeszły i podobizna jej twarzy musiała zostać rozesłana w Sosarii.
Chcąc jak najszybciej zakończyć ten spektakl w którym grała jedną z głównych ról - stanowczo i z pełnym złowrogiej energii spojrzeniem utemperowała byłą strażniczkę stoczni.
Nie było innego wyjścia, a na pewno nie teraz.

Wiedźma postawiła flaszkę wyśmienitego wina na stole przed Słowikiem.
Zaufaj mi, takiego wina jeszcze nie piłaś w swoim życiu
Nim przeszły do sedna sprawy, złodziejka poradziła Katreenie żeby spróbowała zaszyć się na jakiś czas. Jej twarz stała się zbyt rozpoznawalna i jak tak dalej pójdzie będzie ciężko jej działać nadal w cieniu, z dala od nieprzychylnych oczu.
Jednak nie dowiedziała się niczego nowego. Wiedźma wiedziała, że jest to pokłosie jej błędu w stolicy i już poczyniła odpowiednie kroki, żeby cała sytuacja ucichła.
W każdym razie, dlaczego mnie zatrzymałaś? spojrzała na kobietę w czerni
Jak już mówiłam wcześniej lubię dowiedzieć się kilku rzeczy o przedmiotach które chce wykraść, a zwłaszcza z tak dobrze strzeżonych miejsc jakim jest muzeum Brytani.
Wiele osób odradzało mi tego zlecenia, ze względu na ród do którego należy ów artefakt. Nie będę wdawać się w szczegóły bo na pewno wiesz o czym mówię. - spojrzała na kobietę odzianą w tajemnicze runa.
Oczywiście, że wiedźma wiedziała o czym mówi jak mogłoby być inaczej. Jednak kolejna informacja zaintrygowała ją. Okazało się, że tarcza z rodu węża był niekompletny, brakowało do niej miecza.
Przewrotny los chciał, że Słowik prócz tej jakże ważnej informacji dowiedział się również kto jest w jego posiadaniu.
Mogłoby się wydawać, że księżyc świeci wprost na wiedźmę.

Na pożegnanie Katreen'a ofiarowała złodziejce jeszcze jedną butelkę wina w prezencie. Wykonane zadanie samo w sobie było wielką ulgą, a jeszcze tak istotne informację.
Nie mogła przejść obok tego obojętnie.

Miasto na wodzie - tak złodziejka opisała miejsce gdzie znajduje się ów przedmiot, a raczej gdzie znajduję się aktualny właściciel artefaktu.
Katreen'a znała mapę świata, przez te wszystkie lata lubi myśleć, że zwiedziła każdy, nawet najmniejszy zakamarek. Udała się do portu i wynajęła najszybszy statek wraz z załogą, która to zabierze ją w wyznaczone miejsce bez niepotrzebnych pytań.

Rejs nie trwał długo i całe szczęście. Wiedźma nigdy nie lubiła tej formy przemieszczania się. Słona woda bardzo źle wpływała na jej włosy i cerę.
Piracie! Czy powiesz mi gdzie znajdę tutejszego bankiera? - wykrzyknęła do pierwszego napotkanego człowieka potrząsając przy tym sakiewką.
Jak mawiał jej mistrz - krew i złoto potrafią otworzyć niemal wszystkie drzwi.

Bankier aktualnie przeprowadzał inwentaryzację dlatego też jak tylko dostrzegł stojącą przed nim czarownicę podpowiedział, że aktualnie jego asystentka zajmuje się bieżącymi sprawami klientów.
Przybywam w sprawie, z którą tylko Ty możesz mi pomóc
Zaciekawiony oderwał się od swoich obowiązków i wsłuchał się w słowa Katreen'y.
jesteś już drugą osobą, która zjawia się w tej samej sprawie - pobudzony przerwał kobiecie.
Miecz rodu węża zdaje się jest bardziej rozchwytywany niż mogłoby się wydawać. Relikt przeszłości, a jak się okazuje z dnia na dzień coraz więcej chętnych. Ta świadomość daje kolekcjonerowi duże pole to popisu.
Wiedźma liczyła jednak na to, że kolekcjoner nie dostrzeże tego faktu lecz to, że jest to przedmiot bardzo stary i wysłużony, a w aktualnym stanie nadający się jedynie jako ozdoba nad kominkiem.
Wyciągnęła z plecaka kilka podrzędnych statuetek, które zaproponowała na początek mając z tyłu głowy, że to na pewno dopiero początek negocjacji.
Zgoda! Co prawda mam już kilka w swojej kolekcji ale co mi tam! Biorę! - Katreena, nie kryła zdziwienia. Według opowiadań Słowika miał być stanowczym i twardym człowiekiem w interesach.
Cóż za niespodzianka. Bardzo podejrzana niespodzianka- pomyślała.
Posiadając już przedmiot w dłoni zaczęła wypytywać o tą drugą osobę. Z pytania na pytanie dowiadywała się coraz więcej faktów, które wyraźnie zaniepokoiły wiedźmę. W pewnym momencie do rozmowy włączyła się asystentka bankiera, która widząc całą sytuacje opowiedziała dotąd nieznane nawet kolekcjonerowi szczegóły.
Dowiedziała się już wszystkiego.
radziłabym Wam się skryć na jakiś czas - dodała odchodząc.


Nie tracąc czasu podała nieśmiertelnemu tarczę rodową.
Jak to miał w zwyczaju mówił tajemniczo, nie zawsze jednoznacznie.
Widzisz Kat, tarcza ta wszak znamienita i od pokoleń w moim posiadaniu. To jednak nadal tylko przedmiot

Wiedźma była zszokowana widząc co skrywał ów artefakt. Jednak wiedziała, że ma jeszcze znacznie więcej do przekazania.
Zaczęła od kolejnej, dobrej według niej wiadomości i podała mu miecz. Łatwo dostrzegła, że nie miał on dla niego większej wartości.

To nie wszystko.
Tajemnicza wampirzyca popełniła błąd i okazało się, że jest kolejnym graczem przy stole.

Nieśmiertelny został zaskoczony i wyraźnie się zmartwił takim obrotem spraw.


Guesepp'e wręczył kobiecie klucz i nakazał udać się po depozyt, który miał znacznie przyśpieszyć realizacji ich planów.
Katreen'a dostała jedną, konkretną informację od wampira. Musi utkać pajęczynę niczym czarna wdowa, na tyle rozległą, że każdy nawet najmniejszy szept jaki będzie miał miejsce w stolicy nie umknie jej uwadze. Przy tym wszystkim nadal pociągając za sznurki z ukrycia.

Wiedźma jest znakomitą intrygantką, dlatego też wiedziała jakie będą jej kolejne kroki.
Wiedziała bardzo dobrze co będzie się działo dalej.
9
Przygody / Moc imienia
« Ostatnia wiadomość wysłana przez eMBe_ dnia 2024 04 02, 10:49:01 »
Z dziennika Demonologa:

W cieniu wschodzącego słońca, którego pierwsze promienie malowały niebo na złoto, moja podróż na Hyloth miała być niczym więcej niż rutynową wyprawą. Polowanie, zbieranie skarbów, powrót do miasta przed zmierzchem. Przynajmniej tak było zaplanowane, aż do momentu, gdy na brzegu wyspy dostrzegłem nieoczekiwaną postać. Wyłaniała się z mgły jak duch, jej sylwetka drżała na wietrze, a słowa, które majaczyła pod nosem, wydawały się pochodzić z innego świata.

Pierwszy impuls pchnął mnie do krzyku, wyzwanie rzucone w stronę tajemniczej sylwetki. "Kim jesteś?!" Moje słowa rozniosły się echem po spokojnych wodach, lecz odpowiedź, która do mnie powróciła, była niejasna, obca, a jej melodia sprawiała, że włos na karku stanął dęba. "ȈώΛӜҿ؆۳ᶈ," dobiegło do mnie, jakby z otchłani, ledwo słyszalne szepty, które bardziej przypominały zaklęcie niż odpowiedź. Powtórzyłem moje pytanie, nasączając je frustracją i niecierpliwością, lecz znów, jedynie co usłyszałem, to było "ᾚ₾₼₰Ɽאָﭽ," po czym postać ta upadła na piasek, jakby jej siły opuściły ją całkowicie.

Zaintrygowany, a zarazem niepokojony, postanowiłem zbliżyć się. Każdy krok na mokrym piasku zdawał się oddzielać mnie od mojego dotychczasowego świata, prowadząc ku nieznanemu. Postać leżała nieruchomo, otulona błękitnymi szatami, które zdawały się pochłaniać światło poranka.

Zsiadłem z mojego demonicznego wierzchowca, który, przywołany z innego wymiaru, czekał cierpliwie na moje dalsze rozkazy. Przy każdej wyprawie był moim niezawodnym towarzyszem, a jego mroczna aura sprawiała, że czułem się jak pan tego fragmentu rzeczywistości. "Czekaj," rozkazałem mu, a on, posłuszny, zamienił się w cień przy brzegu.
Gdy zbliżyłem się, postać podniosła głowę, a jej spojrzenie przeszyło mnie na wylot. Oko, błękitne jak najgłębsze morze, błysnęło tajemnicą i mocą. "ΛӜҿ₼," wymamrotała, a jej głos, choć ledwo słyszalny, wypełnił powietrze elektryzującą energią. Wtedy to, co miało być zwykłą pomocą, przekształciło się w coś znacznie mroczniejszego. Jej wzrok skierował się na mojego wierzchowca, a ja, zamarłszy, obserwowałem, jak ta nieziemska istota przemienia się w bestię, rzucając się na mojego towarzysza z dziką agresją, po czym zjadła jego serce jak najdelikatniejszy z przysmaków.

W akcie desperacji przywołałem swoje demony, licząc na ich siłę i moc. Jednak w obliczu tego, co stało przede mną, były bezsilne. Nieznajomy, teraz pokryty krwią, uśmiechnął się tylko, a moje demony rozpłynęły się jak poranna rosa na słońcu.

W tym momencie zrozumiałem, że spotkałem kogoś, kto nie tylko przekracza granice mojego świata, ale także włada mocami, które ja, mimo wszystkich moich przywołań i zaklęć, ledwo mogłem pojąć. Jego uśmiech, przesiąknięty pewnością siebie i tajemniczą wiedzą, był jak pieczęć na moim losie.

Nie podał mi swojego imienia, lecz objawił, że od tej pory będę jego narzędziem, ręką, która wykonuje jego wole, dopóki nie odzyska pełni sił. To oświadczenie, choć przerażające, wypełniło mnie dziwnym poczuciem celu. Gdy położył swoje dłonie na mojej twarzy, doświadczyłem wizji otchłani, skąd pochodziły demony – był to świat niezrozumiałego mroku i bezgranicznej potęgi, którego obrazy zapadły mi w pamięć z siłą koszmaru.

Prowadzony nie tyle przez rozsądek, co przez instynkt, zaproponowałem mu schronienie w opuszczonej świątyni niedaleko mojego domu. Nieświadomy w pełni konsekwencji mojego działania, otworzyłem przed nim drzwi do mojego świata. Przeszedł przez nie jak cień, ignorując materię i prawo, które dla mnie były niezachwiane.
Niebawem, zostałem zmuszony do nowej roli – zbieracza serc demonów, które miały posłużyć jako pokarm dla mojego nowego Pana. Każde z nich dostarczałem z posępną determinacją, wiedząc, że każdy gest posłuszeństwa przybliża mnie do głębi mroku, z którego on pochodził.

Kiedy wróciłem z kolejnym sercem, znalazłem go leżącego na schodach mojego domu, jakby czekał na mnie, wyczerpany, ale w pełni świadomy. Dwa serca, które przyniosłem, sprawiły, że odzyskał na tyle sił, by znowu stanąć na nogach i ujawnić mi kolejny fragment swojego planu.

Wznosząc się nad ziemią, zawarł nasz pakt kolejnymi słowami. Wskazał mi miejsce – kamienny krąg, ukryty w sercu lasu, gdzie miała się odbyć ofiara z krwi, niezbędna do pełnego przywrócenia jego mocy. To tam, podążając za jego wskazówkami, dokonałem rytuału, który zatracił mnie całkowicie, przekształcając w akolitę, poświęconego służbie mrocznej potędze.

I tak, otoczony przez cienie i echem moich czynów, zdałem sobie sprawę, że moja podróż, która zaczęła się jako zwykła wyprawa na Hyloth, przekształciła się w niekończący się marsz przez mrok, na którym zostałem akolitą siły, którą ledwie mogłem pojąć, a jej prawdziwe imię pozostawało dla mnie tajemnicą, zamkniętą głęboko w otchłani, do której teraz należałem.

Moje istnienie, niegdyś spokojne i przewidywalne, zostało zamienione w nieskończoną podróż przez mroczne zakątki świata, której nie potrafiłem nawet sobie wyobrazić. Każdy dzień, spędzony u boku mojego nowego Pana, odkrywał przede mną kolejne warstwy otchłani, z której czerpał swoją moc. Jego nauki, choć przerażające, otwierały przed moimi oczami wizje innych światów, innych realności, gdzie zasady i prawa, którym kiedyś ufałem, nie miały żadnej mocy.
Z czasem, moja rola jako akolity przybierała na sile. Byłem nie tylko zbieraczem serc demonów, ale również strażnikiem sekretów, których głębia i mroczne piękno przekraczały ludzkie pojmowanie. Moje życie, wypełnione ciągłym poszukiwaniem i poświęceniem, stawało się echem tych, którzy przeszli tę drogę przede mną - bezimiennych służących mroku, którzy znaleźli w nim swój nowy dom.

W tej nieskończonej podróży przez cienie, moje serce stało się kamieniem. Ofiary, których dokonywałem, nie były już dla mnie niczym więcej niż krokami na ścieżce, którą musiałem przejść. Każda z nich, choć niewinna, stawała się częścią większego planu, planu, który mój Pan układał z niezrozumiałą precyzją i celowością. Z czasem, to, co kiedyś wydawało mi się przerażające i niemożliwe do zaakceptowania, stało się moją nową normalnością, moją codziennością.

Moje spotkanie z tą tajemniczą istotą, które początkowo wydawało się przypadkowe, teraz jawiło się jako nieuchronność. Czy to los, czy przeznaczenie, skierowało mnie na ścieżkę, która zabrała mnie daleko od wszystkiego, co znałem i rozumiałem? Czy moje życie było zawsze przeznaczone do wplecenia się w te mroczne wzory, które teraz tkwiły w jego sercu?

Odpowiedzi na te pytania pozostały dla mnie tak samo nieuchwytne jak imię mojego Pana. Moja tożsamość, raz jasno zdefiniowana przez moje czyny i przekonania, teraz rozmywała się w cieniach, stając się częścią czegoś znacznie większego i mroczniejszego. Stałem się cieniem, akolitą, który śledził swojego Pana przez mroczne meandry egzystencji, zawsze posłuszny, zawsze czekający na kolejne polecenie, kolejny krok na tej nieskończonej drodze do otchłani.
10
Przygody / Odp: Między piekłem a niebem
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Hagrim dnia 2024 03 30, 15:12:16 »


Pewnej nocy, wiedźma wróciwszy do swojej samotni zobaczyła Guesepp'a kontemplującego jej niedawny nabytek - obraz zatytułowany Rytuał, spod pędzla Vergil'a Z'ev Vidarr'a.
Nie chciała mu przerywać tej chwili, dlatego spokojnie stanęła w przejściu czekając, aż zostanie zauważona... Nie trwało to zbyt długo.
Wampir odwrócił się w jej kierunku, opowiadając o tym jak ów obraz został przez niego zinterpretowany.

Dobrze widzieć, że jesteś wypoczęta ponieważ mam dla Ciebie nie lada zadanie. Nie raz już udowodniłaś mi swoją wartość dlatego też nie mam cienia wątpliwości, że temu sprostasz. Wszak jesteś moją najlepszą służką 
Kobieta nie wiedziała jak zareagować. Myśl, że zostaje zrównana do statusu służby nadal jej bardzo uwiera. Zdecydowanie nie takie są ambicję w niej drzemiące aczkolwiek wie, że prędzej czy później uzyska zasłużoną sobie pozycję w oczach nieśmiertelnego mistrza, który dzisiaj zdawał się przez większość czasu mówić językiem domysłów i tajemnic.


Mężczyzna spoważniał, tym samym dając do zrozumienia, że czas na pogawędki został wyczerpany.
Nie po to tutaj jesteśmy - wycedził Guesepp'e.
Miał dla wiedźmy kolejne, bardzo ważne  zadanie które będzie milowym krokiem do odbudowy dawnej chwały i mocy.
Wspomniał jej, że wampir nie jest w stanie uzyskać pełnego potencjału jeśli, nie ma ze sobą "kawałka" domu. Tak to ujmijmy na ten moment.
Wskazał jej miejsce, gdzie ów kawałek domu jest. Nie musiał dodawać nic więcej. Wiedział, że Kat jest zdolna do odzyskania go bez jego dalszej ingerencji.


Szybko trafiła w wyznaczone miejsce - byli tam piraci z kuframi wypchanymi po brzegi najróżniejszymi skarbami. Jednak Ona chciała skrzynię, która dla zwykłego zjadacza chleba uznawana będzie za zbędną. Liczyła, że dzięki temu cała "transakcja" pójdzie łatwo i sprawnie.

wyłoniła się z cienia


Katreen'a była wyjątkowo w bojowym nastroju tej nocy. Uśmiechała się aktorsko ale i tak można było wyczuć chłodną i złowrogą aurę.
Jej suknia emanowała nad wyraz wyraźnie antycznymi runami, które nabierały na intensywności jakby dostosowane do aktualnie panujących emocji kobiety.
Pewnym tonem powiedziała.


Oczywistym było, że to nie może się tak prosto skończyć.
Kat nie ustępowała, ze swojego stanowiska jak również Kapitan i nie wiele myśląc wysłał swoją najznamienitszą wojowniczkę, która miała stawić czoła wiedźmie.

Ohh próżne nadzieje i próżna walka.
Paraliż uniemożliwił przeciwniczce szarżę, a czarownica w tym czasie kreśliła znak na ziemi, dodała odpowiednio starte zioła w bardzo precyzyjnych ilościach i coś czego musiała nauczyć się niedawno od swego mistrza - dodała składnik, którego nigdy nie używała.


Ziemia rozeszła się, a oczom szajki ukazał się kościany smok, który ociekał jeszcze świeżą krwią.
"Idź, zabij"
Dało się słyszeć jeszcze słowa Veneficius. Jednak na próżno szukać wytłumaczenia pośród przerażonych piratów.
Najlepszy wojownik padł.

Z cienia wyłoniło się lico równie piękne, co zabójcze
Podeszła pewnym krokiem do łajby i przeszła do meritum.


W ogromnym strachu kapitan wyjawił również jeden, bardzo zaskakujący sekret. Według niego chętny był jeszcze ktoś na kufer którego poszukiwali Kat i Guesepp'e.
Wiedźma nie wiele myśląc, przycisnęła człeka żeby dowiedzieć się wszystkiego co wie.


Gestem dłoni wskazała swego wierzchowca i dwa kufry po które przybyła. Nie wiedziała, że te z pozoru proste zadanie, otworzy kolejne drzwi, za którymi skrywa się tajemniczy jegomość.

Widząc pełne juka wiszące na żuku, wycedziła bez pardonu "pozwolę Wam życ, jednak za zabranie mi tak drogocennego czasu oczekuję zadośćuczynienia, ale nie byle jakiego"
Gładząc się po uszach, wyrzekła


Po dłuższej chwili Kat zakładała na siebie wyjątkowo piękne i egzotyczne kolczyki.


Piraci czym prędzej widząc wiedźmę zbierającą się w swoją stronę zaczęli się pakować i podnosić żagle. Natomiast kobieta całą sytuację podsumowała odchodząc.


Weszła stanowczym krokiem do samotni, do komnaty w której znajdował się nieśmiertelny.
Mistrzu!
wyciągnęła skrzynie i położyła je na podłodze.
Zaczęła opowiadać co ją spotkało i jak nieoczekiwany okazał się dla nich los.



Wampir był wyraźnie zdziwiony takim obrotem spraw. Nie miał pomysłu któż to mógł być dlatego też bardzo zadowolony(ponownie Kat uważa, że to nie z jej zasług a z faktu, iż wybrał sobie odpowiednią służkę) wysłuchał, że jest trop którym można podążyć.


Jak już wcześniej dało się odczuć, Kat miała dzisiaj istnie wybuchowy temperament, dlatego też jedno niestosowne stwierdzenie w jej kierunku potrafiło wywołać lawinę nieprzyjemnych konsekwencji. Całe szczęście, że Hugo był jej nadal potrzebny, dlatego też szybko przeszli do sedna sprawy, zostawiając nieporozumienie za sobą.
Wyjaśniła mu z jakiego powodu znalazła się właśnie Ona w tym miejscu, zamiast przemytników.
Mężczyzna został postawiony między młotem, a kowadłem - nie mógł odmówić Kat, bo skończyłoby się to w najlepszym razie wielogodzinnymi torturami, lecz z drugiej strony był tajemniczy jegomość i jeśli wierzyć reakcji jak i słowom Hugo, był on wyjątkowo paskudnym, okrutnym człowiekiem.

Wiedźma zaproponowała mu, że w zamian za imię otrzyma on jej osobistą protekcję jak tylko podąży za nią. Proponowała mu azyl, gdzie będzie mógł na jakiś czas zaszyć się poza jurysdykcją bezimiennego brutala.
Koniec, końców Hugo przekazał potrzebne informacje, a sam prosił o kilka godzin do namysłu - kobieta obiecała mu, że gdy skończy wszystkie pilne sprawy, wróci do niego po odpowiedź.

Miała imię, teraz tylko potrzebowała dowiedzieć się gdzie kapłan przebywa aktualnie.


W międzyczasie zdobywania informacji o położeniu kapłana Yerhona, postanowiła wstąpić do muzeum aby odzyskać artefakt swojego mistrza.

Nie będzie to proste zadnie - wszystkie przedmioty są pod ścisłą ochroną najznamienitszych rycerzy. Kat próbowała wywabić podstępem jednego ze strażników i przy pierwszej dogodnej sytuacji zabrać ów przedmiot - niestety jednak wzbudziła tylko więcej podejrzeń. Każdy jej krok był obserwowany.
Było już wiadomo, że sama nie jest w stanie nic zrobić bez rozlewu krwi - na który nie mogła sobie aktualnie pozwolić z racji, że czeka ją jeszcze spotkanie ze zleceniodawcą Hugo i na pewno usłyszałby o niej przy tak krwawym rozwiązaniu.
Wyszła z muzeum, wodziła wzrokiem po posadzce próbując wymyślić najmniej inwazyjne rozwiązanie - jakie było jej zdziwienie słysząc śpiew kobiety, ubranej w czarne szaty.


Czarownica wiedziała z kim ma do czynienia, obecność złodziejki nie mogła być przypadkowa. Wszystko wskazywało na to, że sama musiała mieć niecne plany względem tego miejsca, a to bardzo dobrze się składało.
Bez zbędnych uprzejmości obie kobiety udały się w ustronne miejsce, Kat nie tracąc czasu powiedziała skowronkowi (tak przedstawiła się złodziejka) czego potrzebuję i jak bardzo ważne jest to dla niej.
Odpowiedź bardzo ją satysfakcjonowała, niemal od razu kobietom udało się porozumieć. Skowronek przekazał swoje warunki, które szybko zostały zaakceptowane.
Pozostało czekać, plan który miał pozwolić wiedźmie otrzymać artefakt mistrza wymagał czasu, a dokładniej wymagał 3 nocy aby nastał odpowiedni moment.


Nie pozostało nic innego jak czekać. A teraz mogła zająć się kapłanem Yerhonem - kobieta była wyjątkowo pewna siebie.
Przez chwilę pomyślała, że może to jest ten moment gdzie powinna wrócić do mistrza i przekazać mu, co udało jej się. Jednak czuła niedopartą chęć doprowadzić temat kapłana do końca tu i teraz.
Żywy lub martwy dzisiaj zjawi się u stóp Guesepp'a - pomyślała czarowinca.

Pewnym krokiem przemierzyła świątynie w poszukiwaniu ów kapłana, niestety już go tam nie było. Ruszyła na zamek.


Szukam kapłana Yerhon'a. Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki  wycedziła bezpardonowo


przeszli do komnaty obok
Wiedziała jednak, że nadal każdy jej ruch będzie dokładnie obserwowany dlatego też obmyśliła plan jak wywabić kapłana ze strzeżonych murów.
Opowiedziała mu historyjkę jak udało jej się zdobyć od przemytników skrzynie wraz z informacją, kto był zainteresowany jej kupnem.
Nie chciała ryzykować przynoszenia ich ze sobą, dlatego wskazała mu miejsce ich składowania - "jest jeden warunek kapłanie" powiedziała Kat.

Kufry znajdują się w kanałach, a kanały jak sam wiesz są tak rozległe, ze miesiącami będziecie szukać gdzie mogłam je ukryć o ile teraz powiedziałam Ci prawdę.
uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona z siebie kobieta

Jak mówił Hugo - Yerhon jest sprytnym i bezwzględnym człowiekiem o czym mogła się przekonać już podczas tej rozmowy.
Myślisz, że ja wczoraj się urodziłem? Że nie potrafię wyczuć pułapki? - powiedział, pewny siebie kapłan.

Nie miał zamiaru podążać planem wiedźmy, natomiast miał swój własny który jej zaproponował - chociaż słowo to nie oddaje przekazu jakiego użył człowiek. Dało się odczuć wręcz, że jest to rozwiązanie albo loch.
Musiała się zgodzić, nie miała wyjścia jeśli chciała opuścić zamek.


Wiedźma była sprytna, wybrała miejsce w kanał gdzie łatwo mogła zwieźć posłańca.
Rycerz światłości wszedł do sali, odziany był w szarfę świątynną.
Długo kazałeś na siebie czekać - powiedziała.

Skrzynia leżała na ziemi nieopodal, jednak po mimice i zachowaniu wojownika było wiadomo, że miał inne intencje i fortel który obmyśliła nie będzie mógł dojść do skutku.
"wiem kim jesteś! wiem, że służysz potworowi!" wykrzyczał rycerz po czym ruszył do szaleńczej szarży.
Walka nie trwała długo. Kat zabiła w mgnieniu oka człowieka i zerwała z niego szarfę, jako potwierdzenie jej słów dla mistrza Guessep'a .

Przed powrotem do samotni czekało ją ostatnie spotkanie. Kat chciała zrekrutować Hugo jako szpiega w swoje szeregi. Chciała wiedzieć wszystko o kapłanie i uważała, że on będzie idealnym kandydatem.

Wolnym krokiem weszła do portu i nagle jej oczom ukazała się pozostałość po rzezi na Hugo. Widać było po ranach jakie były na ciele, że musiał być torturowany przez wiele godzin. Oczodoły puste, liczne rany, nacięcia na skórze.
Plany wiedźmy zostały pokrzyżowane i doskonale zdawała sobie sprawę przez kogo.



Katreen'a wiedziała, że nie wraca z najlepszymi informacjami do swego mistrza. Weszła do sali gdzie się znajdował i zaczęła opowiadać co się wydarzyło w stolicy.
Przekazała Guesepp'e, że musi poczekać trzy dni na artefakt, który zlecił jej przynieść jeszcze TEJ nocy.
Wyraźnie poirytowany syknął.


Opowiedziała również o kapłanie, że to właśnie on stał za zleceniem dla przemytników i o tym jak próbowała skonfrontować się na własną rękę z Yerhonem.
Gdy wampir to usłyszał, wpadł w furię.


Jego lico zmieniło się, pokazał swe prawdziwe oblicze. Rzucił się na Kat. Był wściekły, jak śmiała nie przyjść do niego z tymi informacjami tylko działać tak pochopnie.


Powstrzymał się przed skręceniem jej karu, cisnął nią o ścianę i wysyczał tylko
MASZ TO NAPRAWIĆ
Ani słowa więcej.

Kat wiedziała, że musi działać. Stawką jest jej życie.

Strony: [1] 2 3 4 5 ... 10