21
Przygody / Odp: Krew i lód
« Ostatnia wiadomość wysłana przez mart dnia 2023 08 06, 20:08:18 »III. Księżycowy Olej
Zebranie odpowiednich reagentów było stosunkowo proste, nie licząc niespodziewanego starcia, które temu towarzyszyło. Sporządzenie wedle niezwykle skomplikowanej receptury oleju niezbędnego do namaszczenia Alfy było jednak prawdziwym wyzwaniem. Mgła wiedziała, że tego wieczoru na niej skupiony będzie wzrok wszystkich braci i sióstr, nie chciała nawalić. Stado reaktywowało się, wracało do życia po naprawdę długim czasie i choć pewnie nikt nie zauważyłby nawet potknięcia w tej materii, zależało jej, by wszystko poszło idealnie. Po godzinach spędzonych nad moździerzem i recepturą, po tym, jak kilkakrotnie musiała zaczynać od nowa, księżycowy olej był jednak gotowy. Mgła mogła ruszać na spotkanie.
Od zarania dziejów miejscem spotkań lykantropów jej stada była wyspa, zapomniany przez los skrawek ziemi, rzucony pośród wód Zaginionych Krain. W drodze zastanawiała się, ile lat minęło od momentu, gdy ktokolwiek z jej braci zjawił się tam. Wyspa od dawna nie była świadkiem obecności nawet jednego wilkołaka a co dopiero, tak licznego zebrania. Gdy dotarła na miejsce, jej serce dudniło niczym wojenny bęben wybijający marszowy rytm. Czuła na sobie wzrok wszystkich braci i sióstr, gdy zmierzała w kierunku placu. Zanim przemówiła, wzięła głęboki oddech i modliła się w duchu, by nie zadrżał jej głos.
Jej obawy na szczęście były bezpodstawne, przemowa poszła dokładnie tak, jak mogłaby tego oczekiwać. Choć dawniej stado dzieliły podziały na tych, którzy czcili Praojca oraz tych, którzy cześć oddawali Bogini Matce, tej nocy wszyscy zgodzili się, by dawny porządek pozostał historią. Po jej długiej mowie nastał najbardziej wyczekiwany i najważniejszy moment. Namaszczenie ich przywódcy. Zgodnie z obyczajem, każdy z zebranych miał prawo rzucić mu wyzwanie. Stado ponownie było jednak zgodne, Nocna Mara został Alfą.
Gdy tylko stojący przed nią mężczyzna został namaszczony świętym olejem, zza chmur wyłoniła się srebrzysta kula, co w oczach Mgły było jasnym świadectwem, iż Luna aprobuje ich poczynania. Skoro jednak rytuał dopełnił się, zgodnie z obyczajem, każde ważniejsze wydarzenie w stadzie należało przypieczętować wspólnymi łowami. Każde z nich porzuciło więc swą ludzką formę, by przybrać swe wilcze oblicze.
To była długa i owocna noc. Stado mknęło przez świat, odwiedzając najbardziej odległe tereny łowne. W tak podniosłym dniu nikt nie zadowoliłby się byle pomniejszą ofiarą. Zwierzęta pierzchły na ich widok a na dźwięk ich donośnego wycia, ludzie mieszkający na przedmieściach zamykali drewniane okiennice, by nie kusić losu. Ich celem nie byli jednak ludzie a smoki i demony. Krew godna nocnych łowców.