Ostatnie wiadomości

Strony: [1] 2 3 4 5 ... 10
1
Przygody / Odp: Szalony Naukowiec
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Lerii dnia Dzisiaj o 18:24:36 »
Chochlik wspominał o krasnoludach ukrytych gdzieś na wschodzie, ale było trudno wierzyć jego słowom, gdyż sprawiał wrażenie lekko przygłupiego. Szmugler niechętnie wyciągał kotwicę, nawet chowając pełną sakwę. Może to kwestia pogody, a może plotek krążących o wschodniej krainie, jednak podróż trwała zadziwiająco krótko. Ledwo postawiła stopy na lądzie, gdy żeglarz łapał wiatr.

Teona udała się do karczmy, by napełnić bukłak winem, ale z jej prawdziwego zamiaru wyciągnięcia informacji nic nie wyszło. Wynajęła więc konia i ruszyła w stronę wzgórz. Z nienacka kilka królików i sarna przecięły jej drogę, szybko ruszyła naprzeciw. Bohaterem zajścia okazała się zakapturzona postać... Lich. Rozsypała czosnek inkantując paraliż. W mgnieniu oka coś wybuchło, pokazało się pełno dymu który jak szybko się pokazał, tak szybko się rozpuścił w powietrzu. Z wroga została jedynie postrzępiona brudna toga. Przy drzewie stała postać okryta ciemno-zielonym płaszczem. przyglądał się reakcji Teony na to co zaszło.
-Nie pamiętasz mnie? - zapytał z lekkim grymasem.
-Oczywiście, jak mogła bym zapomnieć Twą twarz.- choć nie była pewna, nie dała po sobie poznać.
-Minęło wiele lat, zmieniło się dużo... - machnął ręką, ruszyli w stronę zapadniętej budowli z kamieni.
Pstryknął palcami, w mig obruszyły się największe kamienie odsłaniając wejście do podziemi.
-Jak mówiłem, dużo pracowałem.
-Masz tę fiolkę o którą prosiłem?
-Już prawie zapomniałam że coś takiego potrafię ... proszę- podała fiolkę z pulsującą brudną cieczą.
-Może opowiesz mi jak ją zdobyłaś, hm?
-Za wiele nie ma co - uśmiechnęła się szyderczo- odnalazłam posiadacza nie martwej ani nie żywej duszy, spodziewałam się że będzie ciężko. Fiolka którą dostarczył Twój sługa, niesamowicie zadziałała z zaklęciem zapieczętowania, istna magia!
-Może nie magia, a nauka, kontynuuj. - przyglądał się kobiecie  jakby czekał na jedną konkretną informację której jeszcze nie usłyszał.
-Tak więc, szybko obcięłam jego kciuk i zatkałam nim flakon.- zakończyła z nutą dumy w głosie.
-Jego... KOGO? - otworzył szeroko oczy patrząc przenikliwie.
-No... prastarego licha... - wypowiedziała niepewnie.
Podciągnął wysoko ramiona, wziął flakon na wysokość oczu, nie było mowy o zobaczeniu co jest po drugiej stronie naczynia.
-Świetnie, jest wystarczająco przeźroczysty i gęsty. - stanął blisko iskrzącej się maszyny.- Ta maszyna nad którą pracowałem latami pomoże zgłębić wiedzę na temat duszy, a mianowicie jak ją rozszczepić, a potem połączyć by uzyskać... sama zobaczysz! - krzyknął.
Z uśmiechem szaleństwa umieścił brakujące ogniwo maszyny w samym jej środku.  Po krótkiej chwili naczynie zaczęło wydawać niewielkie światło, pulsacyjnie jego moc rosła.

W trzy uderzenia serca wydawała już takie światło jak słońce, maszyna zaczęła wydawać dziwne dźwięki, iskry strzelały na wszelkie strony pomieszczenia niczym pioruny. Fiolka z przeklętą duszą pękła i w tym samym momencie całe pomieszczenie wypełnił całkowity mrok, zdało się jedynie dostrzec mglisty obłok między dwoma kamiennymi filarami.  Pozostałości licha ulotniły się w towarzystwie niezrozumiałych szeptów.
-Nie! znowu! Ta dusza miała być idealna! przecież nie była zbytnio silna... ani słaba... Co znowu robię nie tak...- zwrócił się w stronę kobiety.- Wiesz, z duszą jest jak z tkaniną, można ją rozerwać aby potem zszyć ponownie. To właśnie chciałem zrobić, prawie się udało, więc dlaczego nic z tego?! - uderzył pięścią w stół.
Oczy Teony były otwarte szerzej niż zwykle, nie do końca rozumiała co właśnie zaszło. Zamknęła powoli usta, by zaraz znów je otworzyć.
-A może igła?
-Co powiedziałaś? - zagryzł mocno zęby.
-Sam powiedziałeś że dusza jest jak tkanina, może po prostu brakuje odpowiedniej ,,igły''?
Jego źrenice powiększyły się nieludzko. Zaczął przebierać w starych pergaminach jak by wiedział że coś tam zgubił.
-Igła no tak tak tak... igła, potrzeba połączyć igłą, bez igły się nie uda... jak mogłem o tym nie pomyśleć- zaczął rozmowę sam ze sobą. - Teono zostaw mnie na trochę, potrzebuje chwili do namysłu, niebawem poślę po Ciebie, igła igła igła... jesteś genialna!
Sukkub widząc obłęd w oczach naukowca, zgrabnie opuściła podziemne pomieszczenie.
Gdy wyszła na zewnątrz, zastanowiła się nad słowami, które wyrzuciła. "Co zastąpi igłę?" pomyślała.
2
Przygody / Między piekłem a niebem
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Hagrim dnia 2024 03 25, 22:25:39 »


Mroczne odludzie wypełniało się coraz gęstszymi cieniami, gdy Katreena zatopiona w myślach przemierzała kolejne stronice starożytnych rycin w swojej komnacie. W tle słychać było szum wiatru, a złowieszcze szepty drzew brzmiały niczym zapowiedź nadchodzącej burzy. Gdy minęła północ, zauważyła  w oknie postać stojącą w cieniu, w bezruchu.
Wyraźnie zaintrygowana, nie wiele myśląc odłożyła księgę na półkę, na swoje miejsce i ruszyła schodami na dół.
Nie zdążyła dobrze zamknąć drzwi swojej samotni a ów nieznajomy stał tuż za nią.

Mężyczna na pierwszy rzut oka wyglądał schludnie, odziany był w luksusowe szaty, a na głowie widniał kapelusz, który przy odpowiednim ułożeniu głowy potrafił zakryć całą twarz.
Tajemnicza postać po krótce naszkicowała skąd się znalazła w tak odległych zakątkach i była to przekonująca historia, na tyle by na pytanie mężczyzny "Czy mnie wpuścisz do środka" Katreena przez może zbyt dużą pewność siebie, a może przez brak równie spontanicznych sytuacji w swoim życiu odpowiedziała


Wymiana uprzejmości - tak w dużym skrócie można by określić pierwszy dialog po wejściu do środka.
Z upływem czasu, bezimienny nabierał coraz większej pewności siebie, jakby sprawdzał na ile jest w stanie sobie pozwolić, w jej obecności.
Opowiedział żart, który wyraźnie rozbawił tylko jego, a wiedźma w skupieniu obserwując dostrzegła dzięki temu....


Postanowiła na ten moment, nie przykładać do tego większej uwagi - może zmęczone oczy od czytania postanowiły sprawić jej psikusa.
Mężczyzna z kolejnymi zdaniami, zbliżał się coraz bliżej i bliżej Katreeny, ona wycofując się krok po kroku w pewnym momencie poczuła, że nie została jakakolwiek wolna przestrzeń, a tylko zimny mur wieży.


Nagle w ułamku sekundy jego lico zmieniło się diametralnie - niegdyś ludzka twarz, spokojna, opanowana a nawet lekko uśmiechnięta, zmieniła się w twarz potwora.
Śnieżnobiałe kły zalśniły w blasku księżyca, a ona już wiedziała.
To był on - wampir. Jego spojrzenie, pomimo ciemności, zdawało się przeszywać noc jak ostry sztylet.


Z każdym jego łykiem krwi, jestestwo Katreeny przenikało. Znikała w czeluściach ciemności, cała moc którą posiadała nie była w stanie jej uratować. Wiedziała, że czeka ją marny koniec.


Jednak nieśmiertelny odsunął gwałtownym ruchem głowę od szyi kobiety, zostawiając ją na granicy życia i śmierci. Stał się władcą jej bytu, jednak w jego głowie zrodził się inny plan. O wiele okrutniejszy niż sama śmierć, która niechybnie byłaby jej pisana, gdyby nie otrzymała kilku kropel krwi Immortha.


Wampir nie przykładał do niej zbyt dużej uwagi, gdy powoli wstawała z podłogi.
Zaczął monolog, co kilka chwil tylko rzucając spojrzenie czy aby na pewno rozumie powagę jego słów.


Pomyślała w duchu, jakie ma inne wyjście... Odmówić? Zanim zdążyła wyobrazić sobie konsekwencje tej decyzji, mężczyzna wycedził jakby słyszał o czym myśli.
"Sprawię by Twoje życie było piekłem na ziemi, a śmierć Twoim jedynym ratunkiem"
Po czym, spokojnie przeszedł do pytania


W odpowiedzi zapytała, a jak ja mogę Cię nazywać, na co stanowczo odpowiedział "Póki co... PANIE i tyle Ci powinno wystarczyć"
Przytaknęła i zapytała jak wysoko ma skoczyć. Jak się okazuję nie bez powodu wybrał właśnie ją na swoją służkę.
Miał dla niej zadanie, które mimo upływu wieków było dla niego niczym mała, denerwująca muszka- nieznacząca nic ale bardzo irytująca.

Jednak zanim do tego, musiał upewnić się, że aby na pewno przeczucie go nie myli. Wspomniał Kat o tym jak niegdyś sprawdzano potencjał na sługę krwi, a mianowicie jak sam to określił

I takie też zadanie postawił wiedźmie.
Musiała przynieść trzy serca - wilkołaka przywódcy, samotnego wilka i cerberosa.

Nie było to dla niej żadne wyzwanie, Katreena posiadała duże pokłady energii magicznej. Była biegła i precyzyjna.
Wiedziała, że to będzie tylko formalność.

Tak też się stało. Podała worek ociekający jeszcze świeża krwią, w którym to znajdowały się ów organy.

Nieśmiertelny był bardzo zadowolony - nie była pewna tylko czy to z niej, czy raczej z tego, że jego przeczucie znowu go nie myliło.
W nagrodę poznała jego imię i mogła tytułować go swoim mistrzem.
Szybko jednak wrócili do zadania, tego prawdziwego które postawił przed Kat.

Otrzymała od niego srebrny, zardzewiały nóż.


Wiedziała gdzie ma się udać, dlatego też nie tracąc czasu wyruszyła prosto do wyznaczonego miejsca.
Jakie było jej zdziwienie gdy nie zastała tego kogo szukała, a zastała jego potomkinie. Krew z jego krwi, miała przeczucie, że to jeszcze bardziej uraduje jej mentora.
Kobiety rozmawiały przez dłuższy czas, a z każdym ziarnem karczmarka zdawała się coraz bardziej niedowierzać co słyszy i w jakiej sytuacji została postawiona przez swojego ojca.
Właśnie spełniał się jej najgorszy koszmar. Kobieta była na tyle zdesperowana, że szukała nawet ostatniej nadziei w Katreenie.
Niestety nie tego spodziewała się usłyszeć od niej

Łzy leciały po polikach, lamentom nie było końca. Jednak mimo wszystko, wiedziała co oznacza jego powrót i wizyta wiedźmy.
Otrzymawszy nóż, stało się to co stać się musiało.

Katreena odeszła z dobrymi wiadomościami dla swego Pana. A to co po sobie zostawiła, to jedynie brudną posadzkę.


Mistrzu! - krzyknęła.
Mam dla Ciebie wyjątkowe informację. Opowiedziała każdy szczegół i tak jak sądziła, uśmiech z każdym słowem malował się coraz większy na jego twarzy.
Był z niej zadowolony.

Wykonałaś kawał dobrej roboty powiedział, po czym już z poważną miną położył jej dłoń na ramieniu, spojrzał głęboko w oczy.
Droga Kat, to była przede wszystkim lekcja dla Ciebie...

Katreena wiedziała, że nie może pozwolić sobie na wzbudzenie nawet minimalnej dawki niepewności co do jej intencji u Gueseppa. Mogło to ją kosztować życie i wielu innych istnień.
Nim obydwoje odeszli do swych komnat wampir miał jeszcze ostatnie słowa dla wiedźmy. Potwierdził coś, co czuła już od jakiegoś czasu. Wiedziała, że jej jestestwo ulega zmianie. Ulega zmianie bardzo szybkiej i diametralnej. 
3
Przygody / Szalony Naukowiec
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Lerii dnia 2024 03 22, 09:14:44 »
Pewnego wieczora, gdy siedziała w swoim domu, coś zaczęło trzaskać drzwiami i oknami. Dźwięki te były coraz bardziej niepokojące, a niebo na zewnątrz zaczęło pociemniać. Zdezorientowana, Teona wyszła na ganek, by zbadać przyczynę tych zdarzeń. Nagle z nieba spadł kruk, który wylądował tuż przed nią. W swoim dziobie trzymał list, który ptak szybko podarował Teonie, po czym odleciał. List był napisany starożytnym pismem. Gortir Rimos, szalony uczony z przed lat.
Teona czuła, że to nie jest zwykłe wezwanie, a list nawoływał to odnalezienia Spaczonego orba magii. Był rzadkim artefaktem, mającym potężną moc, ale również niebezpieczną, gdy znajdował się w niewłaściwych rękach. Zrozumiała, że musi udać się na poszukiwania, aby odnaleźć ten przedmiot, zanim wpadnie w niepowołane ręce.
Zdecydowana na podjęcie wyzwania, szybko przygotowała się do podróży.
Wiedziała, że czeka ją trudna misja, ale jej wrodzona mądrość i magiczne umiejętności miały jej pomóc w przezwyciężeniu przeszkód, które czekały na nią w poszukiwaniach. Długie dni  przemierzała magiczne lasy, szukając śladów tajemniczej magii. Były to dni pełne wytężonej pracy i wytrwałości. Jednak dopiero trzeciego dnia, zmęczona podróżą, Teona zauważyła kruka, który śledził ją ostrożnie z drzew.
Kiedy sukkub zwróciła na niego swą uwagę, kruk wydał irytujący krzyk i zaczął unosić się nad nią, jakby próbując zainteresować ją. Teona postanowiła podążyć za ptakiem, który szybko zniknął w gęstych lasach. Po krótkim pościgu Teona dotarła na niewielką polanę, gdzie zobaczyła coś, co sprawiło, że zamarła z zachwytu. W środku polany, delikatnie pulsując zielonym blaskiem, leżała kryształowa kula, o której tyle słyszała. Ze zdziwieniem spojrzała na kruka, który teraz siedział na pobliskiej gałęzi, spoglądając na nią swoimi czarnymi ślepiami.




4
Pytania i odpowiedzi / Odp: ClassicUO na DM
« Ostatnia wiadomość wysłana przez solanumtuberosumPL dnia 2024 03 20, 21:55:05 »
80% procent wypowiedzi w temacie to "za" a nie dyskusja. Części nicków nawet ja nie znam  ::)

Co do samego CUO, tak jak napisał autor tematu "Dodatkowo CUO daje dużo większe możliwości." Nie wszystkie możliwości które daje nam (ekipie) odpowiadają. Na dzień dzisiejszy nie mamy osoby technicznej która dokona niezbędnych zmian w kliencie by wprowadzić na DM CUO. Jak tylko taką osobę  znajdziemy ogłosimy nabór na testerów.

A to w czymś konkretnym trzeba umieć programować? C# ogarniam
Czy to inna techniczność q tym przypadku?
5
Przygody / Nowy poczatek
« Ostatnia wiadomość wysłana przez triacz3k dnia 2024 03 20, 15:21:52 »
       
Akt I
   
        Kolejny wschód słońca na morzu, sama już nie wie który, ale wchodząc na okręt wraz z krasnoludami – którzy jak wiadomo nie przepadają za falami morskimi – spodziewała się raptem kilku dni na statku a nie wyprawy na druga stronę morza.  Jak zwykle każdego dnia wychodząc z pod pokładu , trzeba uważać na śpiących krasnoludów – zazwyczaj zasypiają w miejscu, gdzie kolejny łyk spirytusu był na ten wieczór ich ostatnim.
           Cisza, która towarzyszyła jej podczas rozmyślania nad przeszłością i zarazem przyszłością, została nagle przerwana przez głośny dźwięk rogu, znajdującego się zaraz przy sterach okrętu. Odwracając głowę, zza porannej mgły, unoszącej się nad woda i w jej odczuciu cholernie gęstej, widać zarys czegoś dużego, dopiero po chwili zarys ten przybiera formę – okręt. Podobny do tego którym płynie i ona, po chwili kolejny dźwięk z drugiej strony burty i kolejny statek. Widać ruch wśród załogi statku, jedni dobiegają do lin od żagli, inni zaś wbiegają na maszty  a spoglądając na bocianie gniazdo widać już trzech ludzi wypatrujących ... no właśnie czego. Biegnący chłopak w stronę dziobu statku upada, po potknięciu się o nogę kobiety.
- niech cię szlag kobieto... – nie zdążył dokończyć gdyż panienka dość siarczyście uderzyła go pięścią w twarz. -co się dzieje? – spytała łagodnie mimo tego ze sekundę wcześniej prawie połamała nos marynarzowi. -  ląd, zaraz będziemy rzucać kotwice – odpowiedział młodzieniec podnosząc się i trzymając za nos. Kiwnęła głową, okryła się swym płaszczem oraz zarzuciła kaptur na głowę i ruszyła w stronę kajuty kapitana.
         Drzwi otworzyły się niespodziewanie, wiec zarówno krasnolud, mający za pasem topór jak i kapitan sięgnęli swego oręża, jedynie nawigator przestraszony złapał sekstans i schował się za dębowym stołem. – cóż za przywitanie – rzekła kobieta wyciągając worek z monetami i rzucając go na stół – wedle umowy – pokazała na kapitana okrętu i wyszła. – Dziwna kobieta, nawet nie spytała gdzie płyniecie ani po co, jedynie co ja interesowało to jak najszybciej wypłynąć z portu w .... – kapitan mówiąc to przerwał wtedy, kiedy krasnolud uderzył swoją wielka ręka o stół - nie obchodzi mnie ta dziewka ani jej historia a TY mów kiedy dopłyniemy do celu – obrócił się i złapał za koszule nawigatora, który był aż blady ze strachu.
             W przeciągu tych kilku godzin od usłyszenia dźwięku rogu do zrzucenia kotwicy i przygotowania łodzi, wszystkie krasnoludy zdążyły się dozbroić jak i wytrzeźwieć, każdy miał oręż , solidną zbroje oraz za paskiem obowiązkowo butelkę z trunkiem. Kobieta wsiadła do jednej z ostatnich lodzi odpływających w stronę rzekomego lądu. Zbliżając się do brzegu powoli zaczęła się wyłaniać z mgły budowla, na pewno wojskowa , po chwili można było stwierdzić ze jest to swego rodzaju warownia w górach tylko co to za strażnicy, którzy poddali budynek bez walki. -Już wiem czemu tu tak zimno – zakryła dokładniej ramiona płaszczem patrząc na ośnieżone szczyty górskie i śnieg na lądzie.
           Oddalając się od łodzi spojrzała tylko na krasnoludy jedni byli źli drudzy rozczarowani. – Spodziewali się bitki a tu taka niespodzianka – powiedziała pod nosem, spoglądając na odział skrępowanych strażników. Odwróciwszy wzrok w stronę lądu,  ujrzała nad koronami drzew dym. – Miasto bądź osada – uśmiechnęła się, zaciągnęła kaptur i powędrowała, niknąc w ciemności lasu tak jakby stała się niemal jego czescia...


6
Przygody / Odp: Poszukiwacze skarbów
« Ostatnia wiadomość wysłana przez smoczeq dnia 2024 03 17, 00:25:17 »
Po kilku dniach od rozpoczęcia przygotowań do wyprawy, Gaarath przybył do miasta buccaners z ekscytującą wiadomością: znalazł złote jajo. Jego obecność wzbudziła poruszenie wśród mieszkańców, a wieść o odkryciu szybko rozeszła się po mieście.

Wojownik, Kateearina, Mezim spotkali się z Gaarathem, aby wysłuchać jego relacji. Opowiedział im o swojej wyprawie, o trudnościach i niebezpieczeństwach, jakie musiał pokonać, aby dotrzeć do celu. Każde słowo było jak cząstka skarbu.

Jednak radość z odkrycia Gaaratha została przyćmiona przez przerażające wieści, które próbował ukryć. Zbiry z lochów Brytanii dopadły go w drodze powrotnej. W zamian za pożyczone złoto brutalnie obcięli mu dwa palce.

To był cios dla wszystkich. Gaarath, choć ranny, pozostał silny i niezłomny. Wszyscy czuli wdzięczność, że zdołał powrócić, ale jednocześnie poczuli gniew wobec tych, którzy pozbawili go części ciała i godności.
Wojownik czekał na opowieść związana ze smoczym jajem, pocieszając Gaaratha po przybyciu do miasta. Wraz z resztą grupy wysłuchali historii rannego Gaaratha i wspólnie ustalili, że najważniejszym krokiem teraz jest zdobycie smoczego jaja.

Patrząc na Gaaratha z wyrazem solidarności i wsparcia, wojownik postanowił podjąć działanie. "Twój wysiłek, Gaarath, nie pójdzie na marnę! zdobędziemy smocze jajo, i razem staniemy przeciwko tym, którzy cię skrzywdzili" oznajmił, jego głos był nacechowany determinacją. spoglądając na Mezima oraz Kateearinę

Gaarath uśmiechnął się słabo, czując się otoczonym wsparciem. "Dziękuję, wojowniku" szepnął. "nie czuję się na siłach, abyśmy mogli razem stawić czoła  w wyprawie po smocze jajo i musze Was prosić o pomoc."

wojownik odparł" to zrozumiałe, czuję że damy radę" i wysłuchując historii związanej ze wskazówkami; krasnoludami jaskiniami, smokami i pełnych krasnoludów jaskiń odparł "chyba wiem gdzie to jest!"


Po krótkiej przerwie na odpoczynek, grupa wyruszyła w drogę. Wojownik prowadził ich, podążając za wskazówkami, które Gaarath dostarczył odnośnie miejsca, gdzie mogło znajdować się smocze jajo.

Ich droga była długa i pełna niebezpieczeństw, ale każdy krok zbliżał ich do celu. W sercach każdego członka grupy płonęło pragnienie sukcesu, nadzieja na zdobycie skarbu, który miał odmienić Gaarath los.

Kiedy dotarli do miejsca, gdzie według wskazówek Gaaratha mogło znajdować się smocze jajo, wojownik poczuł dreszcz emocji. Stał przed wejściem do jaskini, gotowy stawić czoło wszystkiemu, co czekało w ciemnościach.

Zdecydowani i pełni determinacji, wojownik i jego towarzysze weszli do jaskini, gotowi na to, co miało przynieść im los w poszukiwaniu smoczego jaja.
7
Przygody / Odp: Poszukiwacze skarbów
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Hagrim dnia 2024 03 13, 11:59:56 »
                                                                           

Katreena istota zrodzona ponownie. Emanująca tajemniczą, starożytną aurą.
Ubrana zawsze w pełny makijaż, eleganckie szaty na których widnieją antyczne runy. Czuć od niej orientalny zapach kwiatowej kompozycji.
Kruczoczarne pasemka włosów opadają na jej twarz.
Po długim letargu próbowała odnaleźć się w "nowym świecie". Nadal rozdarta między tym co było, a tym co jest. Właśnie ta stagnacja między wiekami sprawia, że długie godziny żyła przeszłością czytając spisane własnoręcznie przez Primogenture dzieje Dzieci Nocy. Była to lektura jakże przyjemna dla niej lecz myśl, że znów jest w stanie zatracić się w Jego piórze wywoływała dreszcz na karku.
Co kilka nocy zbierała w sobie chęć do poznania świata którego praktycznie nie znała, istoty które niegdyś były jej braćmi wyruszyły w podróże z których nigdy nie wrócili, lub też zapadli w tak głęboki sen, że świat o nich zapomniał.

Wampirzyca zawsze była skryta, żyjąca w swoim świecie i pogrążona w swojej magii, niegdyś nie do pomyślenia, a dziś (może to przez tęsknotę za smakiem świeżej krwi, brutalnie zdobytej, a może też Nowy Świat, Nowa Katreena) zajrzała na tablicę ogłoszeń.
Jakie było jej zdziwienie widząc skrawek pergaminu przybity z tytułem "poszukuję kompana w poskromieniu smoka" - na pierwszy rzut oka, uniosła kąciki ust do góry, wszak była to bardzo osobliwa wiadomość - zawierzyć los obcej osobie. No cóż, nie takie historie widziała, więc nie wiele myśląc przybiła swoją "kandydaturę".

*Przyda mi się taka rozrywka, od wieków nie używałam swojej mocy w boju*
Powiedziała do siebie odchodząc od tablicy.

                                                                *Minęło kilka nocy, aż tu nagle...*
Ktoś zaczął dobijać się do samotni kobiety. A tym kimś był nie kto inny jak wojownik, na którego wezwanie Katreena odpowiedziała.
Człowiek wydawał się niewinny, nieskalany złem tego świata - tym chętnie zaprosiła go do siebie na krótką rozmowę i przybliżenie jej zadania jakie przed Nimi stanie.
     
                                                                *Odłożył pusty już kufel, po czym bezpardonowo wstał na proste nogi*
Katreena sama nie wie czy to charakter człowieka, czy na przestrzeni wieków stała się łagodniejsza, ale skończywszy rozmowę pozwoliła mu opuścić swoje domostwo z obietnicą ponownego spotkania i wsparcia go swoją mocą - Wojownik sam jeszcze nie wiedział, z jaką magią właśnie ma do czynienia.

8
Przygody / Odp: Poszukiwacze skarbów
« Ostatnia wiadomość wysłana przez smoczeq dnia 2024 03 12, 22:04:02 »

Kilka dni później, wojownik przemierzał wąskie uliczki miasta, zastanawiając się nad przygotowaniami do zbliżającej się wyprawy. Gdy przechodził obok jednej z wąskich ścieżek, zauważył postać stojącą pod cieniem stuletniego drzewa. Mężczyzna w ciemnych szatach wyglądał na skupionego, a jego spojrzenie miało głębię starożytnych sekretów.

Zaintrygowany, wojownik zbliżył się, by się przyjrzeć. Mag uśmiechnął się lekko, jakby przewidując ich spotkanie.

"Witaj, wędrowcze" powitał go, jego głos brzmiał jak szepty starożytnych ksiąg. "Jestem Mezim."

Wojownik skinął głową. "Cześć Mezim, jestem wojownikiem. Co cię tu sprowadza?"

Mezim spojrzał na niego z tajemniczym uśmiechem. "Słyszałem o twojej wyprawie po smocze jajo i jestem zainteresowany dołączeniem do twojego zespołu. Jako demonolog, mam umiejętności, które mogą być przydatne w takiej misji."

Wojownik przyjął tę informację z zadowoleniem i podziwem. Był pod wrażeniem odwagi Mezima i jego gotowości do pomocy, bez względu na niepokój, który mógłby wzbudzić jego specjalizacja.

"Cieszę się z twojego zainteresowania, Mezim" powiedział z uśmiechem. "Będzie mi miło mieć cię u boku podczas wyprawy."

Mezim skinął głową z zrozumieniem.

Wojownik zdecydował dać Mezimowi szansę, pod warunkiem, że ten będzie działał zgodnie z ich planami i zasadami. Z nowym sojusznikiem u boku, wojownik był pełen nadziei, że ta wyprawa będzie miała pomyślny przebieg.

Wkrótce potem, trójka - wojownik, Kateearina i Mezim z niecierpliwością oczekiwali na wieści od Garetha - zjednoczeni wspólnym celem, przygotowywali się do nadchodzącej wyprawy. Obydwaj magowie mieli nadzieję, że ich umiejętności połączone z wojowniczym duchem wojownika doprowadzą ich do sukcesu w poszukiwaniu smoczego jaja.
9
Przygody / Odp: Poszukiwacze skarbów
« Ostatnia wiadomość wysłana przez smoczeq dnia 2024 03 11, 23:21:11 »
Wojownik wędrował przez miasto, zastanawiając się, jak znaleźć maga, który mógłby wesprzeć go w wyprawie po smocze jajo. Zdawał sobie sprawę, że niezbędne będzie magiczne wsparcie, aby przezwyciężyć przeszkody, które czekały na nich w jaskiniach Aurin. Przypomniał sobie, że tablica informacyjna miejska mogłaby być odpowiednim miejscem, aby rozpocząć poszukiwania.

Przy tablicy, na której przypięte były ogłoszenia różnego rodzaju, wojownik zawiesił swoje własne ogłoszenie. Starannie spisał swoje oczekiwania: poszukiwanie maga z doświadczeniem w ochronie, który miałby odwagę i determinację, aby wyruszyć w nieznane wraz z nim. W zamian oferował uczciwą zapłatę oraz udział w gloryfikowanej wyprawie.

Mijały dni, a wojownik regularnie sprawdzał tablicę, wciąż trzymając nadzieję na odpowiedź. Jednakże, gdy zaczynał tracić cierpliwość, nadszedł dzień, gdy zobaczył nowe ogłoszenie na tablicy.

"Młody mag poszukuje wyzwania" brzmiało ogłoszenie. "Doświadczenie w magii ochronnej, gotowy na przygodę życia. Szukam możliwości wykorzystania moich umiejętności w unikatowym zadaniu. Oferuję lojalność, determinację i gotowość do współpracy. Szczegóły pod adresem podanym poniżej."

Wojownik wziął oddech głęboko, poczuł dreszcz podekscytowania. Było to dokładnie to, czego szukał. Bez wahania, zapisał adres podany w ogłoszeniu i ruszył w kierunku wskazanym na tablicy.

Dotarł do skromnego domu na obrzeżach miasta i zapukał do drzwi. Gdy zostały otwarte, ujrzał młodą kobietę, ubranąw proste szaty.

"Witaj" powitała go kobieta z uśmiechem. "Przyszedłeś w odpowiedzi na moje ogłoszenie?"

Wojownik kiwnął głową. "Tak, szukam maga, który mógłby mi towarzyszyć w wyprawie po smocze jajo. Czy jesteś zainteresowany?"

kobieta, oceniając wojownika spojrzeniem pełnym zainteresowania, skinął głową. "Tak, jestem zainteresowany. Wydaje się, że to byłoby ekscytujące wyzwanie."

Po krótkiej rozmowie, wojownik i kobieta ustalili szczegóły wyprawy. Zdecydowali się na spotkanie w karczmie, aby omówić plany i przygotować się do podróży. Wojownik miał już poczucie, że ta wyprawa będzie wyjątkowa, a z kobietą u boku, miał nadzieję na sukces.








10
Przygody / Poszukiwacze skarbów
« Ostatnia wiadomość wysłana przez smoczeq dnia 2024 03 11, 20:52:32 »
W ciemnościach jaskini, gdzie cienie tańczyły niczym złowrogie duchy, wojownik przemierzał wąskie korytarze, trzymając w dłoniach płomień pochodni. Znajdował się w poszukiwaniu skarbu, który według legend miał być ukryty głęboko w sercu tego miejsca. Jednakże, gdy dotarł do głębszych części jaskini, zauważył coś dziwnego.

Stał tam nieznajomy, cicho poruszając się wśród cieni, z wyraźnym zamiarem sięgnięcia po skrzynię skarbów. Wojownik zastygł w bezruchu, obserwując go przez chwilę, zanim zdecydował się zabrać głos.

"Czego tu szukasz?" zapytał, trzymając pochodnię wysoko.

Nieznajomy, zaskoczony nagłym pojawieniem się wojownika, obrócił się w jego stronę z lekkim zaskoczeniem. Jednakże, szybko zebrał się do kupy i spojrzał na wojownika z nutą wyzwanie w oczach.

"Chyba tego samego, co ty" odpowiedział enigmatycznie.

Wojownik przyglądał się mu przez chwilę, próbując rozeznać intencje nieznajomego. Był to młody mężczyzna o szorstkiej twarzy i wytartych ubraniach, a w jego oczach tliła się nutka desperacji.

"Widzę, że masz swoje powody" stwierdził wojownik. "Ale to nie jest odpowiedni sposób na zdobycie bogactwa."

Nieznajomy westchnął i opuścił ręce, zrezygnowany. "Masz rację. Ale wiesz co? Jesteśmy tu teraz razem. Może warto byłoby zostawić ten skarb na boku na chwilę i znaleźć coś, co naprawdę nas zbliży?"

Wojownik zaczął rozważać propozycję. Być może to była szansa na uniknięcie konfrontacji i znalezienie wspólnego porozumienia.

"Co masz na myśli?" zapytał.

Nieznajomy uśmiechnął się, a jego oczy zabłysły iskrą entuzjazmu. "Proponuję, żebyśmy opuścili tę jaskinię i udali się do pobliskiej karczmy. Moglibyśmy spędzić tam wieczór, rozmawiając, pijąc i zapominając o wszystkich naszych problemach."

Wojownik przemyślał propozycję i w końcu skinął głową. "Dobrze, zgoda. Może to być dobry pomysł."

Razem opuścili jaskinię i wkrótce znaleźli się w karczmie. Zamówili piwo i zajęli miejsce przy jednym z drewnianych stolików. Nieznajomy przedstawił się jako Gareth i opowiedział wojownikowi swoją historię.

Okazało się, że Gareth miał poważne problemy finansowe. Zdobył długi u szemranych łotrów z kanałów Brytanii i teraz desperacko próbował znaleźć sposób na spłatę swoich zobowiązań. Jednakże, w swojej opowieści, wspomniał także o tym, że częściowo znał rozwiązanie na swoje problemy - miał w planach zdobycie smoczego jaja, które podobno pilnowała smoczyca w grotach Aurin.

Wojownik wysłuchał go uważnie, zainteresowany tym nowym obrotem sprawy. Wiedział, że smocze jaja były niezwykle cenne i mogłyby stanowić znaczną wartość, wystarczającą do spłaty długów Garretha.

Gdy noc zbliżała się ku końcowi, wojownik spojrzał na Garretha z empatią. "Rozumiem, jak ciężko musi być w twojej sytuacji. Ale nie zapominaj, zawsze istnieje nadzieja. Może wspólnie znajdziemy sposób na zdobycie tego smoczego jaja i rozwiązanie twoich problemów."

Gareth uśmiechnął się wdzięcznie. "Dziękuję, wojowniku. Towarzystwo było miłe. I chociaż nadal mam przed sobą trudności, czuję się lepiej, wiedząc, że nie jestem sam."

Wojownik poklepał go po ramieniu. "Nie jesteś sam. Zawsze możesz liczyć na mnie. Razem poradzimy sobie z każdą przeszkodą, która nas czeka."
Gareth odparł " jest jeden sposób na moje troski i na spłatę długu.... muszę zdobyć smocze jajo!"
Wojownik zacisnął pięść na rękojmi topora. " nie ma na co czekać! pomogę Ci w jego zdobyciu!"
Gareth wilce uradowany odparł " a zatem udaje się na zwiady wkrótce do Ciebie wrócę z informacjami gdzie się znajduje a Ty wojowniku zajmij się wsparciem, odnajdź magów którzy wesprą Cię w ewentualnych próbach zdobycia smoczego jaja"
Wojownik uśmiechnął się lekko. " o to już się nie martw!"

Z podniesionymi na duchu sercami, wojownik i Gareth pożegnali się, obiecując spotkać się ponownie w przyszłości. Pomimo początkowego konfliktu w jaskini, ich spotkanie przyniosło im nieoczekiwaną przyjaźń i nadzieję na lepsze jutro.
Strony: [1] 2 3 4 5 ... 10